Chłopcy radarowcy Andrzej Rosiewicz

Tam na polu stoi krowa, cierpi, bo już pełna mleka,
Biegnie do niej Maciejowa, drogą jedzie dyskoteka.
Jadą, jadą chłopcy, chłopcy radarowcy,
Niebieska czapeczka, przy boku pałeczka.

Życie takie zna przypadki, jadą sobie za rogatki,
Staną sobie gdzieś w szuwarach, w płocie dziura, jakaś szpara,
Licznik już notuje, wszystko rejestruje,
Szybkie przekroczenia, czeka na jelenia!

Jechał sobie raz księgowy, robotnikom wiózł wypłatę,
Chociaż w pracy był wzorowy, też przekroczył małym Fiatem.
Już go mają chłopcy, chłopcy radarowcy,
Więc zapłacił trzysta, bo to był artysta.

[Na stare pieniądze jeszcze.]

Jechał sobie, powiem szczerze, poborowy na rowerze,
Mijał lasy, czarne chmury, jechał szybko, było z góry.
Za zakrętem stali, rower mu zabrali,
Chłopcy już się cieszą, żołnierz idzie pieszo.

[Pamiętam z defiladowego zawsze miałem piątkę.
Same mi nóżki chodzą! Raz, dwa, trzy, cztery!
Jak mnie złapią, to na to postawią mi szóstkę!]
[Esta, esta!]

Jechał sobie od Dąbrowy młody śliczny dzielnicowy,
Na motorze w dezabilu, na wycieczkę po cywilu.
Też go mają chłopcy, chłopcy radarowcy,
Dostrzegli go z dala, zapłacił górala.

[Na stare pieniądze.]

A gdy już się zmierzchać miało, to się wtedy okazało,
Że to nie są policjanci, że to byli przebierańcy!
Czas by już na finał, puenta się zaczyna:
Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał.

[Jeszcze nasuwa się jeszcze puenty wariant drugi:
kupię 'se' lizaka, szybko spłacę długi!]




Oceń to opracowanie
Ocena czytelników: Doskonały 2 głosy
anonim