Bracka Grzegorz Turnau

Korektę nadesłał
klono
klono
4 lata temu
Instrument: Gitara
Na północy ściął mróz | gis Fis z nieba spadł wielki wóz | H E przykrył drogi pola i lasy | G D Aadd2 a myśli zmarzły na lód | D G dobre sny zmorzył głód | H e lecz przynajmniej się można przestraszyć| F E Przejście: a G d e na południu już skwar miękki puch z nieba zdarł kruchy pejzaż na piasek przepalił jak upalnie mój boże lecz przynajmniej być może wreszcie byśmy się tam zakochali Refren: A w Krakowie... | a G F G Gdy konieczność... | F G d B W korytarzu... | a G F G Przyklejony... | F G d B Nie od deszczu... | a G F G a w krakowie na brackiej pada deszcz gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia w korytarzu i w kuchni pada też przyklejony do ściany zwijam mokre dywany nie od deszczu mokre lecz od łez na zachodzie już noc wciągasz głowę pod koc raz zasypiasz i sprawa jest czysta dłonie zapleć i złóż nie obudzisz się już lecz przynajmniej raz możesz się wyspać jeśli wrażeń cię głód zagna kiedyś na wschód nie za długo tam chyba wytrzymasz lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie słońce wschodzi i dzień się zaczyna a w krakowie na brackiej pada deszcz przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny kaloryfer jak mysz się poci też z góry na dół kałuże przepływają po sznurze nie od deszczu mokrym lecz od łez bo w krakowie na brackiej pada deszcz gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia w korytarzu i w kuchni pada też przyklejony do ściany zwijam mokre dywany nie od deszczu mokre lecz od łez bo w krakowie na brackiej pada deszcz Końcówka: bo w krakowie na brackiej pada | a G F G Bo w Krakowie... | a G F G pada... | F pada... | d a
Na północy ściął mróz | gis Fis z nieba spadł wielki wóz | H E przykrył drogi pola i lasy | G D Aadd2 a myśli zmarzły na lód | D G dobre sny zmorzył głód | H e lecz przynajmniej się można przestraszyć | F E Przejście: a G d e na południu już skwar miękki puch z nieba zdarł kruchy pejzaż na piasek przepalił jak upalnie mój boże lecz przynajmniej być może wreszcie byśmy się tam zakochali Refren: A w Krakowie... | a G F G Gdy konieczność... | F G d B W korytarzu... | a G F G Przyklejony... | F G d B Nie od deszczu... | a G F G a w krakowie na brackiej pada deszcz gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia w korytarzu i w kuchni pada też przyklejony do ściany zwijam mokre dywany nie od deszczu mokre lecz od łez na zachodzie już noc wciągasz głowę pod koc raz zasypiasz i sprawa jest czysta dłonie zapleć i złóż nie obudzisz się już lecz przynajmniej raz możesz się wyspać jeśli wrażeń cię głód zagna kiedyś na wschód nie za długo tam chyba wytrzymasz lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie słońce wschodzi i dzień się zaczyna a w krakowie na brackiej pada deszcz przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny kaloryfer jak mysz się poci też z góry na dół kałuże przepływają po sznurze nie od deszczu mokrym lecz od łez bo w krakowie na brackiej pada deszcz gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia w korytarzu i w kuchni pada też przyklejony do ściany zwijam mokre dywany nie od deszczu mokre lecz od łez bo w krakowie na brackiej pada deszcz Końcówka: bo w krakowie na brackiej pada | a G F G Bo w Krakowie... | a G F G pada... | F pada... | d a


                      






Na północy ściął mróz                     | gis Fis
z nieba spadł wielki wóz                  | H E
przykrył drogi pola i lasy                | G D Aadd2 a
myśli zmarzły na lód                      | D G
dobre sny zmorzył głód                    | H e
lecz przynajmniej się można przestraszyć  | F E

Przejście: a G d e

na południu już skwar
miękki puch z nieba zdarł
kruchy pejzaż na piasek przepalił
jak upalnie mój boże
lecz przynajmniej być może
wreszcie byśmy się tam zakochali

Refren:
A w Krakowie... | a G F G
Gdy konieczność... | F G d B
W korytarzu... | a G F G
Przyklejony... | F G d B
Nie od deszczu... | a G F G

a w krakowie na brackiej pada deszcz
gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia
w korytarzu i w kuchni pada też
przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
nie od deszczu mokre lecz od łez

na zachodzie już noc
wciągasz głowę pod koc
raz zasypiasz i sprawa jest czysta
dłonie zapleć i złóż
nie obudzisz się już
lecz przynajmniej raz możesz się wyspać

jeśli wrażeń cię głód
zagna kiedyś na wschód
nie za długo tam chyba wytrzymasz
lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie
słońce wschodzi i dzień się zaczyna

a w krakowie na brackiej pada deszcz
przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny
kaloryfer jak mysz się poci też
z góry na dół kałuże przepływają po sznurze
nie od deszczu mokrym lecz od łez

bo w krakowie na brackiej pada deszcz
gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia
w korytarzu i w kuchni pada też
przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
nie od deszczu mokre lecz od łez
bo w krakowie na brackiej pada deszcz

Końcówka:
bo w krakowie na brackiej pada | a G F G
Bo w Krakowie... | a G F G
pada... | F
pada... | d a










Na północy ściął mróz | gis Fis
z nieba spadł wielki wóz | H E
przykrył drogi pola i lasy | G D Aadd2 a
myśli zmarzły na lód | D G
dobre sny zmorzył głód | H e
lecz przynajmniej się można przestraszyć| F E
Przejście: a G d e



na południu już skwar
miękki puch z nieba zdarł
kruchy pejzaż na piasek przepalił
jak upalnie mój boże
lecz przynajmniej być może
wreszcie byśmy się tam zakochali



Refren:
A w Krakowie... | a G F G
Gdy konieczność... | F G d B
W korytarzu... | a G F G
Przyklejony... | F G d B
Nie od deszczu... | a G F G

a w krakowie na brackiej pada deszcz
gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia
w korytarzu i w kuchni pada też
przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
nie od deszczu mokre lecz od łez



na zachodzie już noc
wciągasz głowę pod koc
raz zasypiasz i sprawa jest czysta
dłonie zapleć i złóż
nie obudzisz się już
lecz przynajmniej raz możesz się wyspać

jeśli wrażeń cię głód
zagna kiedyś na wschód
nie za długo tam chyba wytrzymasz
lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie
słońce wschodzi i dzień się zaczyna

a w krakowie na brackiej pada deszcz
przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny
kaloryfer jak mysz się poci też
z góry na dół kałuże przepływają po sznurze
nie od deszczu mokrym lecz od łez

bo w krakowie na brackiej pada deszcz
gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia
w korytarzu i w kuchni pada też
przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
nie od deszczu mokre lecz od łez
bo w krakowie na brackiej pada deszcz




Końcówka:
bo w krakowie na brackiej pada | a G F G
Bo w Krakowie... | a G F G
pada... | F
pada... | d a


Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.

Korekty +0 -2

Status: Odrzucona
Wartość: 2 punkty karmy

Głosy i komentarze

  • Beta
    Beta

    głosował za odrzuceniem z -70 punktami 4 lata temu

  • gosjusz
    gosjusz

    głosował za odrzuceniem z -70 punktami 4 lata temu

  • Redakcja
    Redakcja

    dużo jeszcze można by tu poprawić... 4 lata temu

anonim

Historia

klono
Korekty 4 lata temu