0
0

Zwiewność Bez Jacka




Brzęk amuchy w pustym dzbanie, co stoi na półce
Smuga wG oczach po znikłej za oknem jaskółce
Cień Fręki na murawie, a wszystko niczyje
Ledwo się zazieleni, już Eufa że żyje

A jak adumnie się modrzy u ciszy podnóża
Jak buńGczucznie do boju z mgłą się napurpurza
A Fjest go tak niewiele, że mniej niż niebiesko
Nic prócz Etła, biały obłok z czerwoną przekreską

Dal świata w ślepiach wróbla spotkanie traw z ciałem
Szmery w studni, ja w lesie, byłeś mgłą - bywałem
Usta twoje w alei, świt pod groblą, w młynie
Słońce w bramie na oścież, zgon pszczół w koniczynie

A jak dumnie się modrzy...

Chód po ziemi człowieka, co na widnokresie
Malejąc mało zwiewną gęstwę ciała niesie
I w tej gęstwie się modli i gmatwa co chwila
I wyziera z gęstwy w świat i na motyla

A jak dumnie się modrzy...




Oceń to opracowanie
Ocena czytelników: Doskonały 3 głosy
anonim