Ballada o ubocznych skutkach alkoholizmu Jacek Kaczmarski
-
32 ulubione
-
Siedziałem w barze jakiejś git organizacji
I zamówiłem już na obiad dwa kotlety
Przysiadł się facet i już siedział do kolacji
I zdążył ze mną zaprzyjaźnić się - niestety
Gdzieś koło piątej wnieśli pierwsze alkohole
Dziesięć po szóstej bruderszaftaśmy wypili
A potem Vermouth Istra Burgund i Beaujolais
Iśmy na cięższe się paliwo przerzucili
Rozmowa z wódek zeszła wnet na politykę
Przy czystej - czystąśmy krytykę prowadzili
Zahaczyliśmy takoż o metafizykę
A potem to już żeśmy tylko pili
Gdzieś tak w połowie tej wykwintnej konwersacji
Gdy po szampanie słodkim kończyliśmy winiak
Zapis się skończył i urwała perforacja
I co tu gadać wiele schlałem się jak świnia
Kiedym się ocknął to siedziałem w ciemnej celi
Nade mną schylał się przyjaciel od kieliszka
O mej krytyce ci co chcieli to wiedzieli
A w jego ręku tkwiła długa biała kiszka
On spisał wszystko co mówiłem wtedy w barze
I uzupełnił tu i tam ozdobnym słowem
I protokołem tym pomachał mi przed twarzą
Kazał podpisać, ręką trzymał mnie za głowę
Gdym nie podpisał, chciał już ze mnie robić kaszę
I pomyślałem ja że przyszła na mnie pora
Gdym go majorem mym znajomym chciał postraszyć
On raz mnie w mordę mówiąc - ja ci dam majora!
Lecz to, co było to wstęp tylko, to przygrywka.
Bóg jeden wie ile wycisnął krwi i potu
Gdym już wyglądał cały jak wpół zgniła śliwka
To usłyszałem jak powiedział - gotów!
Za słowa me skazali mnie na dożywocie
Bom rząd i organ bezpieczeństwa zbyt obraził
Wsadzili do więzienia mnie i po kłopocie
Raz dziennie na dziedziniec żem na spacer łaził
Trzy razy na dzień jadłem zupę, chleb z cebulą
Chleb kradłem, więc codziennie ktoś przeze mnie pościł
W tym samym czasie rząd, co był nade mną górą
To samo robił z resztą ludzi na wolności
Po kilku latach wreszcie komuś się znudziło
A u nas słowo "dosyć" zaraz w czyn obrasta
Czego rząd nie dał - wzięto sobie siłą
Zmieniono w końcu calusieńki rząd i basta
A nowe władze protokoły me przejrzały
Natychmiastowe zarządziły wypuszczenie
A gdym wychodził posypały się pochwały
I na mą cześć wspaniałe przemówienia
I żyję teraz tu samotny bez nadziei
Ja obywatel dziś powszechnie szanowany
Za wielkie słowa w obronie mych idei
Którem wygłosił gdym w pestkę był zalany
a
E7
a
I zamówiłem już na obiad dwa kotlety
A7
d
Przysiadł się facet i już siedział do kolacji
d
a
I zdążył ze mną zaprzyjaźnić się - niestety
E7
a
Gdzieś koło piątej wnieśli pierwsze alkohole
Dziesięć po szóstej bruderszaftaśmy wypili
A potem Vermouth Istra Burgund i Beaujolais
Iśmy na cięższe się paliwo przerzucili
Rozmowa z wódek zeszła wnet na politykę
Przy czystej - czystąśmy krytykę prowadzili
Zahaczyliśmy takoż o metafizykę
A potem to już żeśmy tylko pili
Gdzieś tak w połowie tej wykwintnej konwersacji
Gdy po szampanie słodkim kończyliśmy winiak
Zapis się skończył i urwała perforacja
I co tu gadać wiele schlałem się jak świnia
Kiedym się ocknął to siedziałem w ciemnej celi
Nade mną schylał się przyjaciel od kieliszka
O mej krytyce ci co chcieli to wiedzieli
A w jego ręku tkwiła długa biała kiszka
On spisał wszystko co mówiłem wtedy w barze
I uzupełnił tu i tam ozdobnym słowem
I protokołem tym pomachał mi przed twarzą
Kazał podpisać, ręką trzymał mnie za głowę
Gdym nie podpisał, chciał już ze mnie robić kaszę
I pomyślałem ja że przyszła na mnie pora
Gdym go majorem mym znajomym chciał postraszyć
On raz mnie w mordę mówiąc - ja ci dam majora!
Lecz to, co było to wstęp tylko, to przygrywka.
Bóg jeden wie ile wycisnął krwi i potu
Gdym już wyglądał cały jak wpół zgniła śliwka
To usłyszałem jak powiedział - gotów!
Za słowa me skazali mnie na dożywocie
Bom rząd i organ bezpieczeństwa zbyt obraził
Wsadzili do więzienia mnie i po kłopocie
Raz dziennie na dziedziniec żem na spacer łaził
Trzy razy na dzień jadłem zupę, chleb z cebulą
Chleb kradłem, więc codziennie ktoś przeze mnie pościł
W tym samym czasie rząd, co był nade mną górą
To samo robił z resztą ludzi na wolności
Po kilku latach wreszcie komuś się znudziło
A u nas słowo "dosyć" zaraz w czyn obrasta
Czego rząd nie dał - wzięto sobie siłą
Zmieniono w końcu calusieńki rząd i basta
A nowe władze protokoły me przejrzały
Natychmiastowe zarządziły wypuszczenie
A gdym wychodził posypały się pochwały
I na mą cześć wspaniałe przemówienia
I żyję teraz tu samotny bez nadziei
Ja obywatel dziś powszechnie szanowany
Za wielkie słowa w obronie mych idei
Którem wygłosił gdym w pestkę był zalany
Najpopularniejsze piosenki Jacek Kaczmarski
- 11 Bajka o Głupim Jasiu
- 12 Marcin Luter
- 13 Jałta
- 14 Ballada o wesołym miasteczku
- 15 Ballada o spotkaniu
- 16 Krzyk
- 17 Ja pierdolę blues
- 18 Bajka
- 19 Autoportret Witkacego
- 20 Ambasadorowie