0
0

Na starej mapie krajobraz utopijny Jacek Kaczmarski

1. Twdardo dmuchgająA na zdimneg  A  Zefdiryg pucAułowdate
Szgumią i trzeszczą na wB7ietrze odwiAeczne B7puszcze i bAory  A7  
Jdeży się sigerść rzAek i jdeziorg, A jak pchłda wskakguje w niAą stdatek
Mijgając wioski i miB7asta krAuche, jak stgarA7y miedzidoryt
Tu kFonny z dłonią u czBFa, tam chłCop pochylony nad rFadłem
Tu grBuda ostrzem rusgzoB7na, tam wzgA7órza w rB7uchu perspAektyw  A7  
Nad szdorstką skgórą pAustkdowig  A  wdiją się wstgęgiA jedwdabne
Z nazwgami mitycznych krB7ain, ktAóre wędB7rowA7ca urzdekły

DrAóg, by tam trafić -d nic nie ułatwia
E7W przestrzeniach burz i w czAasów kipieC7li
FAle istnieje przgecież SarmAatgia
Istnideje gdzieś B7TerA7ra Fdelix


2. Trzech mieszczan pośrodku mostu wstrzymała senna dysputa
Za nimi w prostym rysunku - zbór, kościół, cerkiew i spichlerz
Nurt w pieczy ma ich zasobność na ciężkich od beczek szkutach
Uczciwszy potrzeby ciała - miło o duszy pomyśleć
Hen, gdzie szlak wodny zakręca, wśród pól zbóż brzemieniem ugiętych
Bocian klekocze skowronkom o afrykańskich podróżach
Słucha od czasów pogańskich tych samych plotek Dąb Święty
I nimfę w leśnym jeziorze strzeże przed wzrokiem intruza

Dróg, by tam trafić - nic nie ułatwia
W przestrzeniach burz i w czasów kipieli
Ale istnieje przecież Sarmatia
Istnieje gdzieś Terra Felix

3. W pochodzie rubasznych obłoków krążą Zodiaku pierścienie:
Przed Panną, Lwem, Bykiem, Wagą - bramy otwarte na oścież
Na wieżach zamków co noc o przyszłość się troszczą uczeni
A w gronie doradców - władca o teraźniejszość się troszczy
Ceni przyjemność i pracę, szanuje rąk ludzkich twory
Nęcą go księgi tajemnic, cieszy go ład i dostatek
Ale codziennie spogląda na mapy starej miedzioryt
Gdzie wciąż dmuchają na zimne Zefiry pucułowate

Ta Terra Felix, Sarmatia warta
Wiecznych podróży, pióra i lutni
Istnieje przecież - wsparta na barkach
Bóstwa o rysach okrutnych

Oceń to opracowanie
Ocena czytelników: Słaby 2 głosy
anonim