Już nie ma dzikich plaż Irena Santor

Puste plaże Juraty
Zasnęły kosze już
Tylko facet zawiany
Podpiera nosem słup
Szarą płachtę gazety
Unosi w górę wiatr
Dzisiaj nikt nie odczyta
Co nam donosił świat

Serce gryzie nostalgia
A duszę ścina lód
W radiu śpiewa Mahalia
Swój czarny smętny blues
Hotel wolnych pokoi
W recepcji pająk śpi
W torby wkładam powoli
Okruchy tamtych dni

Już nie ma dzikich plaż
Na których zbierałam bursztyny
Gdy z psem do ciebie szłam
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż
I gwarnej kafejki przy molo
Niejedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość, swą młodość

Wsiadam w pociąg powrotny
Ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni
Czy tego chcą, czy nie
Patrzę w oczy jesieni
Nad morzem stada chmur
Pejzaż moich nadziei
Umyka mi spod kół

Serce gryzie nostalgia
A duszę ścina lód
W radiu śpiewa Mahalia
Swój czarny smętny blues
Hotel wolnych pokoi
W recepcji pająk śpi
W torby wkładam powoli
Okruchy tamtych dni

Już nie ma dzikich plaż
Na których zbierałaś bursztyny
Gdy z psem przed siebie szłaś
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż
I gwarnej kafejki przy molo
Niejedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość, swą młodość

Już nie ma dzikich plaż
Starego sprzedawcy pamiątek
I tylko w szumie traw
Znajduję ten cichy zakątek, zakątek
Już nie ma dzikich plaż...




Oceń to opracowanie
Ocena czytelników: Doskonały 1 głos
anonim