Setting The Woods On Fire
Setting The Woods On Fire
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Cast, i Slint, Pixies, Shellac, The Posies, The Birthday Party, Sebadoh, i jeszcze parę innych świetnych kapel. Co ważne, nie jest to tylko pusta wyliczanka, mająca udowodnić, że chłopaki z Warszawy są muzycznie obyci. Te wpływy - czasem tylko w postaci ledwie wyczuwalnych fluidów - rzeczywiście są w ich muzyce.
Setting The Woods On Fire brzmią cholernie konkretnie. Uwielbiam takie granie, hałaśliwe, ale melodyjne, niby proste, ale pełne niebanalnych rozwiązań rytmicznych i kombinowania ze strukturą kompozycji. Jest w nim miejsce na surowe gitarowe łojenie, prawdziwe emocje, takie jak z wczesnego Cursive chociażby (nie mylić z pseudo emo w wydaniu 30 Seconds To Mars i im podobnych chłopców z okładki) i odrobinę luzu, humoru. Trzy piosenki na ich majspejsie do ściągnięcia i osłuchania. Kiedy usłyszałem po raz pierwszy Delayed Sleep Disorder, dosłownie ścięło mnie z nóg. Natchnione zwrotki i ekstatyczne, wykrzyczane refreny, a wszystko to zakończone długachnym dwuminutowym rzężeniem gitary. Odjazd! As We Did In Better Time kopie wściekle melodyjnym refrenem i przyjemnie zaskakuje ukrytym przesłaniem do fanów Pixies (aha-ha, Tame - też lubię). I jeszcze The Cost Of Distraction, z klimatem kojarzącym się nieco z Blue Raincoat (zwrotki) i Cursive oraz Dinosaur Jr. (refreny). Świetne.
Fajnie jest sprawić sobie czasem niespodziankę i odkryć zespół grający dokładnie taką muzykę, jakiej chce się słuchać jak najczęściej. Setting The Woods On Fire mają kupę energii, pomysłów i wystarczające umiejętności, żeby rozpalić mnie do białości w oczekiwaniu na koncerty i kolejne studyjne nagrania.