Ballada o nieznajomych Zbigniew Wodecki
Tekst piosenki
Powoli szli, uprzejmie, cichutko, mijali drzwi.
Powoli szli, stawali na krótko dzień czekał vis-a-vis.
Deszcz się posmuci nocą wiatr pokłoni,
kwiaty i wnuki tęsknią do ich dłoni,
któż ich tajemnice zna jak oni?
Najlepiej wie…
Kto na ślubnym kobiercu stanie, dzieci będzie miał moc.
Kto popłynie gdzieś na dywanie w tysiąc i pierwszą noc?
Komu niebo jak wielka szafa, będzie stale nad czołem śnić?
Kto w swym cieniu wciąż będzie człapał, komu czarna nić?
Kogo spotka sam Pan Bóg stary, który raz na sto lat,
brał parasol i okulary, schodził zwiedzać świat?
Powoli szli, uprzejmie, cichutko, mijali drzwi.
Powoli szli, stawali na krótko, dzień czekał vis-a-vis.
Może są jeszcze za ostatnim rogiem,
może zostali gdzieś wspomnieniem dłoni?
A może on był właśnie starym Bogiem
i z Olimpu zszedł?
Kto na ślubnym kobiercu stanie, dzieci będzie miał moc.
Kto popłynie gdzieś na dywanie, w tysiąc i pierwszą noc?
Komu niebo jak wielka szafa, będzie stale nad czołem śnić?
Kto w swym cieniu wciąż będzie człapał, komu czarna nić?
Kogo spotka sam Pan Bóg stary, który raz na sto lat,
brał parasol i okulary, schodził zwiedzać świat?
Powoli szli, stawali na krótko dzień czekał vis-a-vis.
Deszcz się posmuci nocą wiatr pokłoni,
kwiaty i wnuki tęsknią do ich dłoni,
któż ich tajemnice zna jak oni?
Najlepiej wie…
Kto na ślubnym kobiercu stanie, dzieci będzie miał moc.
Kto popłynie gdzieś na dywanie w tysiąc i pierwszą noc?
Komu niebo jak wielka szafa, będzie stale nad czołem śnić?
Kto w swym cieniu wciąż będzie człapał, komu czarna nić?
Kogo spotka sam Pan Bóg stary, który raz na sto lat,
brał parasol i okulary, schodził zwiedzać świat?
Powoli szli, uprzejmie, cichutko, mijali drzwi.
Powoli szli, stawali na krótko, dzień czekał vis-a-vis.
Może są jeszcze za ostatnim rogiem,
może zostali gdzieś wspomnieniem dłoni?
A może on był właśnie starym Bogiem
i z Olimpu zszedł?
Kto na ślubnym kobiercu stanie, dzieci będzie miał moc.
Kto popłynie gdzieś na dywanie, w tysiąc i pierwszą noc?
Komu niebo jak wielka szafa, będzie stale nad czołem śnić?
Kto w swym cieniu wciąż będzie człapał, komu czarna nić?
Kogo spotka sam Pan Bóg stary, który raz na sto lat,
brał parasol i okulary, schodził zwiedzać świat?