Grande Valce Brillante Ada Biedrzyńska
Tekst piosenki
Narodowa Galeria.
Wielka sztuka - na serio
owionęła nas chłodem swych sal.
Tu - spowite przez mgiełkę -
jest schronienie przed zgiełkiem,
już ostatnie, co los nam dziś dał.
Schody wiodą do góry,
do skarbnicy kultury,
jeszcze tylko na stopy coś wzuć:
czworo kapci filcowych!
Już biegniemy gotowi.
Pierwszy obraz nazywa się... "Chuć"...
Ona naga... ona nagi...
Ileż trzeba odwagi...
Aż rumieniec wykwita i trwa...
Tylko... co nas odpycha,
nieuchronnie i z cicha,
bezustannie nas miota i pcha?
W bezrozumnym zapale
przez parkiety i sale
roztańczone sylwetki mkną dwie...
Rozwiązanie zagadki:
to jest parkiet za gładki...
Stąd nasz taniec - le grande valce frotte...
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca?
Patrzył z portretu Matejko Jan...
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca
- tysiące płócien i ram?
Coraz nowe posadzki,
coraz nowe zasadzki,
Siemiradzki w przepychu swych ciał.
Choć on dla mnie jest wszystkiem,
przelatuję poślizgiem
amfilady, parkiety tych sal...
Bo tak trudno zatrzymać się jest,
kiedy tarcia wciąż brakuje uparcie,
gdy oparcie uparcie ucieka spod stóp,
gdy na filcach nie powstrzyma nikt walca...
Raz na twarz... raz na "de"...
Pół na pół...
Miga Leda z łabędziem,
co ma być, niechaj będzie...
Walc szalony niczego
nie oszczędza w swym pędzie.
Obok tańczy wycieczka,
cała to śmiechu beczka,
niech się dzieci pobawią
- przyjechały z daleczka...
Już zwiedzone muzeum,
schodów piętra się ścielą:
dwieście stopni z marmuru
dostojnego swą bielą...
Może jednak przestańmy,
trochę tempo nas męczy...
Złap mnie za marynarkę...
Ja się złapię poręczy...
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca?
Wyły karetki, z noszami ktoś biegł...
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca?
Le grande valce frotte de parquette...
Coraz nowe posadzki,
coraz nowe zasadzki,
jakiś Wenus gdzieś wisiał... czy stał...
Obojętni we wszystkim
lecieliśmy poślizgiem,
nie obchodził nas powab tych sal...
Bo tak trudno zatrzymać się jest,
kiedy tarcia wciąż brakuje uparcie,
gdy oparcie uparcie zamienia się w ślizg,
gdy na filcach nie powstrzyma nikt walca...
Raz na twarz... raz na "de"...
Gips na gips...
Wielka sztuka - na serio
owionęła nas chłodem swych sal.
Tu - spowite przez mgiełkę -
jest schronienie przed zgiełkiem,
już ostatnie, co los nam dziś dał.
Schody wiodą do góry,
do skarbnicy kultury,
jeszcze tylko na stopy coś wzuć:
czworo kapci filcowych!
Już biegniemy gotowi.
Pierwszy obraz nazywa się... "Chuć"...
Ona naga... ona nagi...
Ileż trzeba odwagi...
Aż rumieniec wykwita i trwa...
Tylko... co nas odpycha,
nieuchronnie i z cicha,
bezustannie nas miota i pcha?
W bezrozumnym zapale
przez parkiety i sale
roztańczone sylwetki mkną dwie...
Rozwiązanie zagadki:
to jest parkiet za gładki...
Stąd nasz taniec - le grande valce frotte...
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca?
Patrzył z portretu Matejko Jan...
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca
- tysiące płócien i ram?
Coraz nowe posadzki,
coraz nowe zasadzki,
Siemiradzki w przepychu swych ciał.
Choć on dla mnie jest wszystkiem,
przelatuję poślizgiem
amfilady, parkiety tych sal...
Bo tak trudno zatrzymać się jest,
kiedy tarcia wciąż brakuje uparcie,
gdy oparcie uparcie ucieka spod stóp,
gdy na filcach nie powstrzyma nikt walca...
Raz na twarz... raz na "de"...
Pół na pół...
Miga Leda z łabędziem,
co ma być, niechaj będzie...
Walc szalony niczego
nie oszczędza w swym pędzie.
Obok tańczy wycieczka,
cała to śmiechu beczka,
niech się dzieci pobawią
- przyjechały z daleczka...
Już zwiedzone muzeum,
schodów piętra się ścielą:
dwieście stopni z marmuru
dostojnego swą bielą...
Może jednak przestańmy,
trochę tempo nas męczy...
Złap mnie za marynarkę...
Ja się złapię poręczy...
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca?
Wyły karetki, z noszami ktoś biegł...
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca?
Le grande valce frotte de parquette...
Coraz nowe posadzki,
coraz nowe zasadzki,
jakiś Wenus gdzieś wisiał... czy stał...
Obojętni we wszystkim
lecieliśmy poślizgiem,
nie obchodził nas powab tych sal...
Bo tak trudno zatrzymać się jest,
kiedy tarcia wciąż brakuje uparcie,
gdy oparcie uparcie zamienia się w ślizg,
gdy na filcach nie powstrzyma nikt walca...
Raz na twarz... raz na "de"...
Gips na gips...