Lova bejbe Brudne Serca
Tekst piosenki
Moja lova is perfekt
Ty schowaj inna wersję
Robię presję, bo to naturalne,
Intelektualne pasje
Mieć nie tyle rację, co znać prawdę
Znać jej każde spojrzenie
Pod nim marznę, pod nim goreję
Ty, mężczyzna, kobieta
Ja polecam równowagę dzieciak
Jak chcesz dojrzeć, musisz spojrzeć
To nie tylko kieca, bo to jest tak
Wszystko masz stamtąd gdzie mieszkasz
Dziecino, proszę przestań, miejska apopleksja
Każdy tonie w kompleksach seksa
Patrz, ja ci to opowiem
Tak sobie chodzę po mieście, jo
Przechodzę przez
osiedla jakich sto
Patrzę na dzieciaków, takich o zwyklaków
Z duchowego braku
Paliłem
wtedy blanta, a te dzieci z okładki wampa
Uczą się jak wygląda miłość, dziecino
Niedobrze mi się zrobiło, pytajnik
Lova, lova stend by me
Piękny rapie graj
mi
Bo ja estetyk, pieprzony pies na prawdziwe kobiety
Gdzie Ty? Z czym do ludu?
Mówią do mnie, nie masz fubu, ani nawet pokaźnej sylwetki
Ale ja wiem, że są inne kobietki, świat jest wielki
Pieprzony romantyk, palę sobie blanty, mam myśli giganty
I wiem, o wiele, wiele więcej
I wtem, czyjeś rączki na mojej ręce
A podobno na inteligencję jest kiepskie wzięcie
Może tak było, ale tak już nie będzie
Moja lova bejbe, masz być sugar lejde
Moja love bejbe masz byc sugar lejde
Taki ze mnie abstrakt, robię rapstajl
Patrz jak się zamyka sakwa
I nie zdejmiesz kapsla
Nie, że dzidę chapsaj
Nie, że only you na kiju
Bo mam w sobie wiele wstydu
A ten kontakt wiele trybów
Nie, że lizu, lizu, bo to fanka
Infantylna nimfomanka
Nie, że dech zapiera
Bo zabiera dużo tlenu
Takich pełno w miejskim menu
Nie, że w sidłach romansidła
Prosto z Peru, teraz słuchaj czemu:
Bo gdy do mnie mówisz - krew mi tamuj
Masz być krok od ideałów
W końcu czegoś Ty mnie naucz
I daj spokój, nie czaruj.
Juź mi dawno zbrzydło jednowieczorowe wydło
Widzisz, w porach trygło
Ale w środku wszystko stygło
Bardzo daleko od bingo, to całe flamenko
Flirt, dotyk ręką, a rano
czuję, że mi skronie pękną
Potem coś tam koleżanki brzdękną,
Że ja się uwsteczniam, kiedyś byłem miły
Teraz uskuteczniam jakieś bzdury sancze
A ja to gówno tłamszę, pisząc w wersach punche
Literami tańczę i wymyślam chwyty coraz tańsze
By kobiety czuły, że to chamskie, nu
Bo pokaż mi pannę, w której się zadużę
Choć raz na troszkę dłużej
I co moją śmieszną burzę zgubionego szczeniaka
Bardzo mocno pozmienia
Ja mam miłość do rapa, joł
Przeznaczenia nie ma
Ty schowaj inna wersję
Robię presję, bo to naturalne,
Intelektualne pasje
Mieć nie tyle rację, co znać prawdę
Znać jej każde spojrzenie
Pod nim marznę, pod nim goreję
Ty, mężczyzna, kobieta
Ja polecam równowagę dzieciak
Jak chcesz dojrzeć, musisz spojrzeć
To nie tylko kieca, bo to jest tak
Wszystko masz stamtąd gdzie mieszkasz
Dziecino, proszę przestań, miejska apopleksja
Każdy tonie w kompleksach seksa
Patrz, ja ci to opowiem
Tak sobie chodzę po mieście, jo
Przechodzę przez
osiedla jakich sto
Patrzę na dzieciaków, takich o zwyklaków
Z duchowego braku
Paliłem
wtedy blanta, a te dzieci z okładki wampa
Uczą się jak wygląda miłość, dziecino
Niedobrze mi się zrobiło, pytajnik
Lova, lova stend by me
Piękny rapie graj
mi
Bo ja estetyk, pieprzony pies na prawdziwe kobiety
Gdzie Ty? Z czym do ludu?
Mówią do mnie, nie masz fubu, ani nawet pokaźnej sylwetki
Ale ja wiem, że są inne kobietki, świat jest wielki
Pieprzony romantyk, palę sobie blanty, mam myśli giganty
I wiem, o wiele, wiele więcej
I wtem, czyjeś rączki na mojej ręce
A podobno na inteligencję jest kiepskie wzięcie
Może tak było, ale tak już nie będzie
Moja lova bejbe, masz być sugar lejde
Moja love bejbe masz byc sugar lejde
Taki ze mnie abstrakt, robię rapstajl
Patrz jak się zamyka sakwa
I nie zdejmiesz kapsla
Nie, że dzidę chapsaj
Nie, że only you na kiju
Bo mam w sobie wiele wstydu
A ten kontakt wiele trybów
Nie, że lizu, lizu, bo to fanka
Infantylna nimfomanka
Nie, że dech zapiera
Bo zabiera dużo tlenu
Takich pełno w miejskim menu
Nie, że w sidłach romansidła
Prosto z Peru, teraz słuchaj czemu:
Bo gdy do mnie mówisz - krew mi tamuj
Masz być krok od ideałów
W końcu czegoś Ty mnie naucz
I daj spokój, nie czaruj.
Juź mi dawno zbrzydło jednowieczorowe wydło
Widzisz, w porach trygło
Ale w środku wszystko stygło
Bardzo daleko od bingo, to całe flamenko
Flirt, dotyk ręką, a rano
czuję, że mi skronie pękną
Potem coś tam koleżanki brzdękną,
Że ja się uwsteczniam, kiedyś byłem miły
Teraz uskuteczniam jakieś bzdury sancze
A ja to gówno tłamszę, pisząc w wersach punche
Literami tańczę i wymyślam chwyty coraz tańsze
By kobiety czuły, że to chamskie, nu
Bo pokaż mi pannę, w której się zadużę
Choć raz na troszkę dłużej
I co moją śmieszną burzę zgubionego szczeniaka
Bardzo mocno pozmienia
Ja mam miłość do rapa, joł
Przeznaczenia nie ma