I Made It / Cash Money Heroes Chada,Słoń,Sobota,Małolat,Pezet,Małpa
Tekst piosenki
[Chada]
Obudź mnie zanim umrę, uczyń bym nie był ślepy
Wygoń te chore myśli i zmień priorytety
W mojej głowie kobiety, każdej nocy znów inna
Jakiś pieprzony hardkor, nie sielanka rodzinna
Teraz próbuję zasnąć, choć coś nerwami miota
Moja dusza uprawia ten pieprzony sabotaż
Wykonuję znak krzyża, proszę ja o dyskrecję
W zamian czuję niepokój, widzę krzywdy projekcje
Nie chcę czuć tego stanu, w odwiedziny umarłych
Miały miejsce i nieco ze spokoju obdarły
Mój wniosek jest zasadny, proszę o umorzenie
Wszystkich stanów nerwowych które gniotą sumienie
Znów cholerne upiory czepiają się mych skrzydeł
Nie chce groźnych demonów, wolę te dobrotliwe
Idę dalej tym lasem, mocno zagryzam wargi
Jeszcze chwila i czuję że wyłoni się z skarbnik
To coś jakbym się dławił, znowu myśli karnawał
Czemu chcecie mnie zniszczyć, przecież nie macie prawa
Ja zadziałam z ukrycia, chociaż smak ich jest gorzki
Wezmę ziomuś zarzucę jakieś nasenne proszki
[Słoń]
Z moich fundamentów wiary pozostała garść trocin
Tu ludzie piją więcej niż są w stanie wypocić
Życie pędzi jak pocisk, nie jesteśmy już młodzi
Już dawno ludzka głupota przestała wzbudzać mój podziw
Bez bliskich i rodzin wszyscy bylibyśmy nikim
Wóda, narkotyki, przemoc, agresja i krzyki
Mam też, swoje strzygi, ciągle stawiam im opór
Jak mój człowiek, Szelma Shellerini, wydycham niepokój
Jeśli chodzi o wrogów, to jest jeden największy
Czort z którym nie pomoże wygrac siła mięśni
Nie pomogą pięści, ból wykrzywia usta
Codziennie mu patrze w pysk, w odbiciu lustra
Samotność i pustka, rzeczywistość szara
Zdeptane sumienie, mara, paranoja, marazm
Wielu woli sie zalać, bo świat jest zbyt straszny
W poszukiwaniu szczęścia wyruszają na dno flaszki
[Sobota]
To życie popierdala, wiesz?... Ale ja
Ciągle tu zdaje jakiś test... każdego dnia
Taki kurwa bojowy chrzest... taka gra
Czy Boże może oni mnie... czy to ich ja
Kto, kogo z kim, jak i gdzie... byle nie nas
I ciągle mi nie zgadza się... jebany hajs
Jak ten mój obiecany raj... to nie ten kraj
Jedyny high, to boom biddy bye bye
Znów mam przerywany sen... i zimny dreszcz
Jak wtedy co wypatrywałem... CBŚ
Zawsze było czego się napić... rzadziej co zjeść
Zmieniają tylko się etapy... kolejna część
I choć to już nie są te czasy... podobna treść
Po prostu skurwysynu klasyk... sam wiesz jak jest
Niedługo zajebią mnie w pasy... no i cześć
Czasami baniak ryje, że aż można zejść
[Małolat]
Myślę, że mam to już za sobą i nagapiłem się dość
Choć widzę jak wokoło idzie towar z rąk do rąk
I robią brudny sos, fucha do czasu jest klawa
Gdy wpadasz w ręce psom, bo wspólnik na Ciebie nadał
Taki sztos, kobieta teraz rogi Ci doprawia
Cały hajs zabrał Ci sąd, pod celą czarna kawa
Tak się zdarza, nagapiłem się wystarczająco
Wokół szyi wiążesz krawat, ja cieszę się wolnością
[Pezet]
To miasto wciąż takie samo, wczoraj byłaś młodą miss
I jesteś młodą mamą, dziś nic nie zdziwi mnie
Właściwie nie kumam takich jak Twój koleś,
Który całe życie chce spędzić pod monopolem i
Wstydzę się za to kim byłem, gdy byliśmy jeszcze w szkole
Moje uczucia dziś są gdzieś na dole
I wolę nie wchodzić już w tą grę, bo nagapiłem się już dość
Jak wciągasz koks i staczasz jak Kate Moss
[Małpa]
Mam pokój z widokiem, do którego nie przywykłem
A nie mogę zamknąć okien, jakby zawiesił się system
Krążę tam i z powrotem wzrokiem między blokiem a boiskiem
Gdzie dzieli flotę osiedlowy establishment
Dziś znowu sztucznie zmniejszam wielkość źrenic
Bo nie chcę patrzeć na świat, którego nie zdołam zmienić
Wiem ile jest wart mój spokojny sen
I nagapiłem się już dość na to, co widzisz za szkłem
[Małolat]
Jesteś sam, to nie przyjdzie kurwa pies z kulawą nogą
A jak skołowany, jeden po drugim chcą melanżować
Ledwo stoję na nogach, gdy zbyt dużo wypiję
A nieraz ktoś przedawkował w międzyczasie kokainę
Nie będę się w to pakował, już dość się nagapiłem
Na tych co walą towar i na haju są co chwilę
Diler kosi na nich sos i śmigają po odwykach
Jadą w żyłę czy w nos, czeka na nich już kostnica
[Pezet]
Nie mów nawet mi ile można na tym zgarnąć
Jak chcesz zarobić kwit, proszę bardzo to jest za mną
I ciągnie się do dziś, a nie mamy siedmiu żyć
Więc fajnie, że jest zysk, ale nie chcę w pierdlu gnić
I gówno mnie obchodzi co i kto przywiózł na cargo
Nagapiłem się już dość na tych, co mieli mieć Gallardo
Prokurator zajął im nawet ich starą Mazdę
Zresztą chyba żona przez to zostawiła Cię niedawno
Obudź mnie zanim umrę, uczyń bym nie był ślepy
Wygoń te chore myśli i zmień priorytety
W mojej głowie kobiety, każdej nocy znów inna
Jakiś pieprzony hardkor, nie sielanka rodzinna
Teraz próbuję zasnąć, choć coś nerwami miota
Moja dusza uprawia ten pieprzony sabotaż
Wykonuję znak krzyża, proszę ja o dyskrecję
W zamian czuję niepokój, widzę krzywdy projekcje
Nie chcę czuć tego stanu, w odwiedziny umarłych
Miały miejsce i nieco ze spokoju obdarły
Mój wniosek jest zasadny, proszę o umorzenie
Wszystkich stanów nerwowych które gniotą sumienie
Znów cholerne upiory czepiają się mych skrzydeł
Nie chce groźnych demonów, wolę te dobrotliwe
Idę dalej tym lasem, mocno zagryzam wargi
Jeszcze chwila i czuję że wyłoni się z skarbnik
To coś jakbym się dławił, znowu myśli karnawał
Czemu chcecie mnie zniszczyć, przecież nie macie prawa
Ja zadziałam z ukrycia, chociaż smak ich jest gorzki
Wezmę ziomuś zarzucę jakieś nasenne proszki
[Słoń]
Z moich fundamentów wiary pozostała garść trocin
Tu ludzie piją więcej niż są w stanie wypocić
Życie pędzi jak pocisk, nie jesteśmy już młodzi
Już dawno ludzka głupota przestała wzbudzać mój podziw
Bez bliskich i rodzin wszyscy bylibyśmy nikim
Wóda, narkotyki, przemoc, agresja i krzyki
Mam też, swoje strzygi, ciągle stawiam im opór
Jak mój człowiek, Szelma Shellerini, wydycham niepokój
Jeśli chodzi o wrogów, to jest jeden największy
Czort z którym nie pomoże wygrac siła mięśni
Nie pomogą pięści, ból wykrzywia usta
Codziennie mu patrze w pysk, w odbiciu lustra
Samotność i pustka, rzeczywistość szara
Zdeptane sumienie, mara, paranoja, marazm
Wielu woli sie zalać, bo świat jest zbyt straszny
W poszukiwaniu szczęścia wyruszają na dno flaszki
[Sobota]
To życie popierdala, wiesz?... Ale ja
Ciągle tu zdaje jakiś test... każdego dnia
Taki kurwa bojowy chrzest... taka gra
Czy Boże może oni mnie... czy to ich ja
Kto, kogo z kim, jak i gdzie... byle nie nas
I ciągle mi nie zgadza się... jebany hajs
Jak ten mój obiecany raj... to nie ten kraj
Jedyny high, to boom biddy bye bye
Znów mam przerywany sen... i zimny dreszcz
Jak wtedy co wypatrywałem... CBŚ
Zawsze było czego się napić... rzadziej co zjeść
Zmieniają tylko się etapy... kolejna część
I choć to już nie są te czasy... podobna treść
Po prostu skurwysynu klasyk... sam wiesz jak jest
Niedługo zajebią mnie w pasy... no i cześć
Czasami baniak ryje, że aż można zejść
[Małolat]
Myślę, że mam to już za sobą i nagapiłem się dość
Choć widzę jak wokoło idzie towar z rąk do rąk
I robią brudny sos, fucha do czasu jest klawa
Gdy wpadasz w ręce psom, bo wspólnik na Ciebie nadał
Taki sztos, kobieta teraz rogi Ci doprawia
Cały hajs zabrał Ci sąd, pod celą czarna kawa
Tak się zdarza, nagapiłem się wystarczająco
Wokół szyi wiążesz krawat, ja cieszę się wolnością
[Pezet]
To miasto wciąż takie samo, wczoraj byłaś młodą miss
I jesteś młodą mamą, dziś nic nie zdziwi mnie
Właściwie nie kumam takich jak Twój koleś,
Który całe życie chce spędzić pod monopolem i
Wstydzę się za to kim byłem, gdy byliśmy jeszcze w szkole
Moje uczucia dziś są gdzieś na dole
I wolę nie wchodzić już w tą grę, bo nagapiłem się już dość
Jak wciągasz koks i staczasz jak Kate Moss
[Małpa]
Mam pokój z widokiem, do którego nie przywykłem
A nie mogę zamknąć okien, jakby zawiesił się system
Krążę tam i z powrotem wzrokiem między blokiem a boiskiem
Gdzie dzieli flotę osiedlowy establishment
Dziś znowu sztucznie zmniejszam wielkość źrenic
Bo nie chcę patrzeć na świat, którego nie zdołam zmienić
Wiem ile jest wart mój spokojny sen
I nagapiłem się już dość na to, co widzisz za szkłem
[Małolat]
Jesteś sam, to nie przyjdzie kurwa pies z kulawą nogą
A jak skołowany, jeden po drugim chcą melanżować
Ledwo stoję na nogach, gdy zbyt dużo wypiję
A nieraz ktoś przedawkował w międzyczasie kokainę
Nie będę się w to pakował, już dość się nagapiłem
Na tych co walą towar i na haju są co chwilę
Diler kosi na nich sos i śmigają po odwykach
Jadą w żyłę czy w nos, czeka na nich już kostnica
[Pezet]
Nie mów nawet mi ile można na tym zgarnąć
Jak chcesz zarobić kwit, proszę bardzo to jest za mną
I ciągnie się do dziś, a nie mamy siedmiu żyć
Więc fajnie, że jest zysk, ale nie chcę w pierdlu gnić
I gówno mnie obchodzi co i kto przywiózł na cargo
Nagapiłem się już dość na tych, co mieli mieć Gallardo
Prokurator zajął im nawet ich starą Mazdę
Zresztą chyba żona przez to zostawiła Cię niedawno