Bałagany Na Bani Daj spokój
Tekst piosenki
[Verse 1: Helio]
Siedzę z pianą, niewiele więcej mi się chce dziś
Z nieba leję się skwar, jaka Afryka dzika
W kraju wódki i kiełbasy zegar wolniej tyka
Tyk raz, tyk dwa, tyk trzy, tyk cztery, kminisz
Plany legły w ruiny jak Kartaginy cegły
Pierwsze bąbelki pobiegły w stronę wylotu butelki
Razem z nimi potu kropelki, obstawiam tylko które pierwsze dolecą do mety
Wywracam priorytety, ubooty to konkrety
Lecą topy do blety, nie mam głowy od kiedy
Słońce zaświeciło mocniej nad kanałkiem
Powietrze faluje nad potokami z asfaltem
Pod stopami mam trawę, niebo nade mną
Gdy widzę nie myślę, ładuję się energią
Rzucam frisbee, powietrze samo je uniesie
Stopklata (stop) świat zatrzymuje się
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Nie robię więcej, nie chcę działać na prędce
Nie robię więcej, nie chcę działać na prędce
[Verse 2: Poplavitz]
Dziś nie chcę nic robić, co najwyżej czas zabić
Gdzieś spasować, pasuje mi ten nawyk nazbyt
Bawić się, czas nabić już, stan niewskazany, bez granic znów
Mam ochotę pozwiedzać trochę Ochotę
Potem może Żoliborzem na piechotę
Do miasta spokojnie, bez korków samochodem
Dostojnie i lekko zmąconym wzrokiem chcę mijać
Miasto gdzie żyję, gdzie piję, gdzie spędzam święta
Na słuchawkach miła pętla, uśmiechnięta gęba
Już jest luz jak z jedną panną po latach
Ktoś coś mówi, że kurz, wolę to niż brud całego tego świata
W zamian mam tu czas na bata do jutra
Bo nie ganiam za białym króliczkiem bez futra
Szybkie tempo mnie wkurwia
Życie ma być świeże jak dziewica i luźne jak kurwa
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Poddaj się tym stanom, a zresztą wiesz
[Verse 3: Kony]
Mam takie pudełko na swoim biurku
Montuję wiaderko i witam multum kultur
WWA Kingston, tylko podnieś wieczko i spoko
Zapraszam z całą wycieczką wysoko
How high, stay fly, czuję dobry vibe, zieleni tej mi daj
Wychodzę zza rogu, włączam slowmo #Max_Payne
Dostawcy znów mi tną koszty, no jasne
Włączam Ghetto Blaster, pół metra nad miastem
Bez złych następstw, kto gra z tym gra z czartem
Evviva l'arte, gdy głowa lekko się kiwa
Osiągam parter, wjeżdża prędko sativa
Santo Domingo, przypływa żeglarz Kolumb
Sam top zawijasz i żegnasz czar kolorów
Wszystko powoli płynie, szepnij [?]
Nuż się do woli w dymie [?]
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Jebać świat, jedna miłość
[Verse 4: Kuba Knap]
Kuba Knap joł, wiesz co mam na bani
Stan wskazujący, tak wskazany
Dziś bwoy, my wrogowie nerek
Z każdym takim dniem, wiem
Że słusznie rzuciłem uczelnie dla refrenów jak ten
Antylerek, choć nie mamy wiele
To czas pieprzyć szary beton, czas zmienić teren
Coś mi mieli beret nadal jak u Jaśka
Ale tego nie zauważam dziś
Pomyślę o tym jak wstanę, a teraz spacer nad Wisłę
Tak się składa, że jest tam parę koleżanek
A ja systematycznie browar sępię, jak zawsze
I jak Numer pierdolę wszystkie niuanse
Towarzyskie przesączone chamstem
Chill majster alko, harmonii brak z tym skurwiałym światem
One love
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Siedzę z pianą, niewiele więcej mi się chce dziś
Z nieba leję się skwar, jaka Afryka dzika
W kraju wódki i kiełbasy zegar wolniej tyka
Tyk raz, tyk dwa, tyk trzy, tyk cztery, kminisz
Plany legły w ruiny jak Kartaginy cegły
Pierwsze bąbelki pobiegły w stronę wylotu butelki
Razem z nimi potu kropelki, obstawiam tylko które pierwsze dolecą do mety
Wywracam priorytety, ubooty to konkrety
Lecą topy do blety, nie mam głowy od kiedy
Słońce zaświeciło mocniej nad kanałkiem
Powietrze faluje nad potokami z asfaltem
Pod stopami mam trawę, niebo nade mną
Gdy widzę nie myślę, ładuję się energią
Rzucam frisbee, powietrze samo je uniesie
Stopklata (stop) świat zatrzymuje się
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Nie robię więcej, nie chcę działać na prędce
Nie robię więcej, nie chcę działać na prędce
[Verse 2: Poplavitz]
Dziś nie chcę nic robić, co najwyżej czas zabić
Gdzieś spasować, pasuje mi ten nawyk nazbyt
Bawić się, czas nabić już, stan niewskazany, bez granic znów
Mam ochotę pozwiedzać trochę Ochotę
Potem może Żoliborzem na piechotę
Do miasta spokojnie, bez korków samochodem
Dostojnie i lekko zmąconym wzrokiem chcę mijać
Miasto gdzie żyję, gdzie piję, gdzie spędzam święta
Na słuchawkach miła pętla, uśmiechnięta gęba
Już jest luz jak z jedną panną po latach
Ktoś coś mówi, że kurz, wolę to niż brud całego tego świata
W zamian mam tu czas na bata do jutra
Bo nie ganiam za białym króliczkiem bez futra
Szybkie tempo mnie wkurwia
Życie ma być świeże jak dziewica i luźne jak kurwa
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Poddaj się tym stanom, a zresztą wiesz
[Verse 3: Kony]
Mam takie pudełko na swoim biurku
Montuję wiaderko i witam multum kultur
WWA Kingston, tylko podnieś wieczko i spoko
Zapraszam z całą wycieczką wysoko
How high, stay fly, czuję dobry vibe, zieleni tej mi daj
Wychodzę zza rogu, włączam slowmo #Max_Payne
Dostawcy znów mi tną koszty, no jasne
Włączam Ghetto Blaster, pół metra nad miastem
Bez złych następstw, kto gra z tym gra z czartem
Evviva l'arte, gdy głowa lekko się kiwa
Osiągam parter, wjeżdża prędko sativa
Santo Domingo, przypływa żeglarz Kolumb
Sam top zawijasz i żegnasz czar kolorów
Wszystko powoli płynie, szepnij [?]
Nuż się do woli w dymie [?]
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu
Jebać świat, jedna miłość
[Verse 4: Kuba Knap]
Kuba Knap joł, wiesz co mam na bani
Stan wskazujący, tak wskazany
Dziś bwoy, my wrogowie nerek
Z każdym takim dniem, wiem
Że słusznie rzuciłem uczelnie dla refrenów jak ten
Antylerek, choć nie mamy wiele
To czas pieprzyć szary beton, czas zmienić teren
Coś mi mieli beret nadal jak u Jaśka
Ale tego nie zauważam dziś
Pomyślę o tym jak wstanę, a teraz spacer nad Wisłę
Tak się składa, że jest tam parę koleżanek
A ja systematycznie browar sępię, jak zawsze
I jak Numer pierdolę wszystkie niuanse
Towarzyskie przesączone chamstem
Chill majster alko, harmonii brak z tym skurwiałym światem
One love
[Hook]
Daj spokój planom, wszystkim chamom, lepiej wrzuć dzisiaj na luz
Skoro to samo możesz rano zacząć, odpuść sobie już
Nieważne siano, żaden gamoń nie ma czego szukać tu