Klejnot ran Damian Bałdys
Tekst piosenki
Poraniony, odrzucony
Ciągle z lęku pochylony
Bez nadziei i bez wiary
Czując się kozłem ofiarnym
A w modlitwie pusty tak
Życie me kolekcją ran
A w modlitwie pusty tak
Życie me kolekcją ran
Znów stracony, niekochany
i przez innych pomijany
Tak samotny i okropny
W swoich oczach nic nie warty
Nie mam nic, co mógłbym dać
Chyba tylko klejnot moich ran
Nie mam nic, co mógłbym dać
Chyba tylko klejnot moich ran
Kocham Cię, kocham Cię
Ty wszystko wiesz
Tyle złości, tyle żalów
niewypowiedzianych Bogu
Tak udając, innych raniąc
Nic się już nie spodziewając
Taki słaby jest każdy z nas
Takich właśnie kocha Jezus nas
Taki słaby jest każdy z nas
Takich właśnie kocha Jezus nas
Kocham Cię, kocham Cię
Ty wszystko wiesz
Chodźcie, powróćmy do Pana
On nas zranił i On też uleczy
On to nas pobił, On rany przewiąże
Po dwóch dniach przywróci nam życie,
a dnia trzeciego nas dźwignie
i żyć będziemy w Jego obecności
Poznajmy, dążmy do poznania Pana
Jego przyjście jest pewne jak poranek
Jak wczesny deszcz przychodzi On do nas
i jak deszcz późny, co nasyca ziemię
Cóż ci mogę uczynić, Efraimie?
Co pocznę z tobą, Judo?
Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu
albo do rosy, która prędko znika
Dlatego ciosałem cię przez proroków,
słowami ust mych pouczałem,
a prawo moje zabłyśnie jak światło
Miłości pragnę, nie krwawej ofiary,
poznania Boga bardziej niż całopaleń
Ciągle z lęku pochylony
Bez nadziei i bez wiary
Czując się kozłem ofiarnym
A w modlitwie pusty tak
Życie me kolekcją ran
A w modlitwie pusty tak
Życie me kolekcją ran
Znów stracony, niekochany
i przez innych pomijany
Tak samotny i okropny
W swoich oczach nic nie warty
Nie mam nic, co mógłbym dać
Chyba tylko klejnot moich ran
Nie mam nic, co mógłbym dać
Chyba tylko klejnot moich ran
Kocham Cię, kocham Cię
Ty wszystko wiesz
Tyle złości, tyle żalów
niewypowiedzianych Bogu
Tak udając, innych raniąc
Nic się już nie spodziewając
Taki słaby jest każdy z nas
Takich właśnie kocha Jezus nas
Taki słaby jest każdy z nas
Takich właśnie kocha Jezus nas
Kocham Cię, kocham Cię
Ty wszystko wiesz
Chodźcie, powróćmy do Pana
On nas zranił i On też uleczy
On to nas pobił, On rany przewiąże
Po dwóch dniach przywróci nam życie,
a dnia trzeciego nas dźwignie
i żyć będziemy w Jego obecności
Poznajmy, dążmy do poznania Pana
Jego przyjście jest pewne jak poranek
Jak wczesny deszcz przychodzi On do nas
i jak deszcz późny, co nasyca ziemię
Cóż ci mogę uczynić, Efraimie?
Co pocznę z tobą, Judo?
Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu
albo do rosy, która prędko znika
Dlatego ciosałem cię przez proroków,
słowami ust mych pouczałem,
a prawo moje zabłyśnie jak światło
Miłości pragnę, nie krwawej ofiary,
poznania Boga bardziej niż całopaleń