Patrol De Press
Tekst piosenki
-
1 ocena
Strumienie deszczu z nieba spływają,
pasmami wody na falę zbóż,
chylą się zboża przez nich ściśnięte,
a nie postrzeżesz polnych tu grusz.
Pod falą zboża w bruździe się kryje,
patrol żandarmów, dowódca „Młot”.
swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Sokołowski patrol żandarmów,
prowadzi dowódca "Młot"
swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Ich to nie męczy, że mundur mokry,
że w but dziurawy woda się pcha,
lecz w sercu ogień mocny się pali,
on cel swój drogi prześwietnie zna.
Pod wiatr zgłuszone szumy motorów,
to szosą auto pomyka w dal,
z niego wystają lufy „dziekciarów”,
z nimi złączony ohydny wróg.
Z auta zanosi się płacz niewieści,
a z nim się miesza przekleństw grad,
ubowiec – bestia krzywdzi więzionych,
krwią ściekający Polak-nasz brat.
Sokołowski patrol żandarmów,
prowadzi dowódca "Młot"
swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Ich to nie męczy, że mundur mokry,
że w but dziurawy woda się pcha,
lecz w sercu ogień mocny się pali,
on cel swój drogi prześwietnie zna.
Serca nam ranią braci cierpienia
twarze wylękłe, gdy widzą nas,
a drzwi częstokroć są nam zamknięte,
żal z trwogą żyje u ludzi mas.
Terror nie zmieni nas, ni krwi strugi
idziemy rozbić krwiożerczą dłoń,
gdy zginie jeden, nastąpi drugi,
kroczymy w bliznach do Wolności bram.
Sokołowski patrol żandarmów,
prowadzi dowódca "Młot".
Swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Lecz ta godzina słuszna wybije,
w niej się rozlegnie wystrzałów huk,
czerwona hydra marnie zaginie,
A sędzią prawym będzie sam Bóg.
pasmami wody na falę zbóż,
chylą się zboża przez nich ściśnięte,
a nie postrzeżesz polnych tu grusz.
Pod falą zboża w bruździe się kryje,
patrol żandarmów, dowódca „Młot”.
swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Sokołowski patrol żandarmów,
prowadzi dowódca "Młot"
swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Ich to nie męczy, że mundur mokry,
że w but dziurawy woda się pcha,
lecz w sercu ogień mocny się pali,
on cel swój drogi prześwietnie zna.
Pod wiatr zgłuszone szumy motorów,
to szosą auto pomyka w dal,
z niego wystają lufy „dziekciarów”,
z nimi złączony ohydny wróg.
Z auta zanosi się płacz niewieści,
a z nim się miesza przekleństw grad,
ubowiec – bestia krzywdzi więzionych,
krwią ściekający Polak-nasz brat.
Sokołowski patrol żandarmów,
prowadzi dowódca "Młot"
swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Ich to nie męczy, że mundur mokry,
że w but dziurawy woda się pcha,
lecz w sercu ogień mocny się pali,
on cel swój drogi prześwietnie zna.
Serca nam ranią braci cierpienia
twarze wylękłe, gdy widzą nas,
a drzwi częstokroć są nam zamknięte,
żal z trwogą żyje u ludzi mas.
Terror nie zmieni nas, ni krwi strugi
idziemy rozbić krwiożerczą dłoń,
gdy zginie jeden, nastąpi drugi,
kroczymy w bliznach do Wolności bram.
Sokołowski patrol żandarmów,
prowadzi dowódca "Młot".
Swoje „derkacze” w dłoniach ściskają,
a oczy ognie rzucają w lot.
Lecz ta godzina słuszna wybije,
w niej się rozlegnie wystrzałów huk,
czerwona hydra marnie zaginie,
A sędzią prawym będzie sam Bóg.