Najpiękniej pachnie chleb domowy Elwira Lickiewicz
Tekst piosenki
Kto raz w życiu poznał smak świeżego chleba
Ten zrozumiał jego symbol i legendę
Urodziła go ta nasza polska ziemia
Więc i pachnie nam serdecznie w dni powszednie
Z nim się matka i rodzinny dom kojarzy
Biały obrus, na nim sól i pajda świeża
No i stół, gdzie usiądziemy znowu razem
I przy którym zawsze ktoś nas w domu czeka
Najpiękniej pachnie chleb domowy
Bo się od ziarna u nas rodził
Pole jak matka go tuliło
Słońce mu jasnym ojcem było
Ta dłoń, co w ziemię go rzuciła
Została przy nim aż do końca
Dziś kromkę z niego odkroiłeś
A ja go wprost do ust podniosłam
W złotych kłosach nam dojrzewał całe lato
Deszcz go zraszał, wiatr do ziemi go pochylał
Potem w młynach na pył starli złote ziarno
Dziś z tej mąki bochen krągły w dłoniach trzymasz
Ten zwyczajny i ten makiem przystrojony
Jednakowo z ludzkiej pracy się rodziły
Lecz najpiękniej zawsze pachniał ten domowy
Gdy go matki naszej ręce w piec włożyły
Najpiękniej pachnie chleb domowy
Bo się od ziarna u nas rodził
Pole jak matka go tuliło
Słońce mu jasnym ojcem było
Ta dłoń, co w ziemię go rzuciła
Została przy nim aż do końca
Dziś kromkę z niego odkroiłeś
A ja go wprost do ust podniosłam
Ten zrozumiał jego symbol i legendę
Urodziła go ta nasza polska ziemia
Więc i pachnie nam serdecznie w dni powszednie
Z nim się matka i rodzinny dom kojarzy
Biały obrus, na nim sól i pajda świeża
No i stół, gdzie usiądziemy znowu razem
I przy którym zawsze ktoś nas w domu czeka
Najpiękniej pachnie chleb domowy
Bo się od ziarna u nas rodził
Pole jak matka go tuliło
Słońce mu jasnym ojcem było
Ta dłoń, co w ziemię go rzuciła
Została przy nim aż do końca
Dziś kromkę z niego odkroiłeś
A ja go wprost do ust podniosłam
W złotych kłosach nam dojrzewał całe lato
Deszcz go zraszał, wiatr do ziemi go pochylał
Potem w młynach na pył starli złote ziarno
Dziś z tej mąki bochen krągły w dłoniach trzymasz
Ten zwyczajny i ten makiem przystrojony
Jednakowo z ludzkiej pracy się rodziły
Lecz najpiękniej zawsze pachniał ten domowy
Gdy go matki naszej ręce w piec włożyły
Najpiękniej pachnie chleb domowy
Bo się od ziarna u nas rodził
Pole jak matka go tuliło
Słońce mu jasnym ojcem było
Ta dłoń, co w ziemię go rzuciła
Została przy nim aż do końca
Dziś kromkę z niego odkroiłeś
A ja go wprost do ust podniosłam