0
0

Dziennik Kapitana Kacezet

Tekst piosenki i chwyty na gitarę

  • Chwyty na gitarę Redakcja
A G A G
Budzę się nocą, zapisuję sen.
Wszyscy jeszcze śpią, słyszę każdy szmer.
Biorę mach do ręki, palcem wskazuję cel.
Jak przystało na Kapitana, z samego rana złapać za ster.
Już ocean ten słyszę, głowy, myśli moich ludzi,
że być może jestem wariatem,
który jak dzicz, jak boso brodzi w kałuży.
Cóż, podróż się dłuży nam, ale dalej płynę,
bo moja wiara to para,
która wprawia w ruch tę lokomotywę.
Załoga gotowa na rozkaz.
Daję wam pomocne ramię
i sam z wami szoruję ten pokład,
i płynę z wami na te wody nieznane.
Na nieba ekranie słońce wstaje, księżyc blaknie.
Pada na mnie światło.
Dziennik Kapitana pora zamknąć.

Ref:
G
Dziennik Kapitana pora zamknąć. x3
Dziennik Kapitana!

Pod palcami skórzane etui,
Dziennik Kapitana otwieram.
Że muszę coś dziś napisać czuję,
biorę z biurka pióro Parkera.
Po głowie snują się myśli,
pytają mnie: co jutro? co teraz?
Odpowiada mi pełna idea.
Mówi: "przed śmiercią się nie umiera".
Horyzont zatonął w cieniu.
Nade mną księżyca nie ma,
księżyc w nowiu, chmury z ołowiu
widzę na planie całego nieba.
Piszę dziś moją weną 'nadzieja',
ta mglista, ulotna, idea niejasna
jest właśnie tym, czego trzeba mi teraz.
Los, się uśmiecha znienacka.
Czas nastał.
Skończmy to, co zaczęliśmy dawno.
Ludzie mówią i pewnie jest w tym prawdy ziarno:
'daje satysfakcję, to, co nie przychodzi łatwo'.
Pada na mnie światło.
Dziennik Kapitana pora zamknąć.

Ref:
Dziennik Kapitana pora zamknąć. x3
Dziennik Kapitana!

Ref:
Dziennik Kapitana pora zamknąć. x3
Dziennik Kapitana!


Pamiętam te godziny, kiedy czekałem na majka,
czekałem pokornie, bo nie chciałem wam go zabrać.
Nie dawaliście szans mi, lecz wiara we mnie nie zgasła.
Mówię to bez żalu i szanuję was od dawna.
Nie znałem riddimów, dalej słabo kumam patois.
Pamiętam, jak opadła mi kopara "w stronę światła".
Wcześniej myślałem, że już spoko jest ma gadka.
Freestyle Pablopavo a capella aż mnie zatkał.

Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś.
Będziesz musiała się ze mną liczyć, nadchodzą nasze dni.
Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś.
Będziesz musiała się ze mną liczyć i dać mi na czynsz.
Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś.
Będziesz musiała się ze mną liczyć, często widzieć mój pysk.

Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś. x2
Ej.

Musiałem to zrozumieć, żeby w końcu poziom podnieść.
Praca, praca, praca, praca, praca, praca, progres.
Myślałem o tym i wierzyłem niezłomnie,
że Ci, których podziwiam, na scenie staną koło mnie.
Mijały dni, tygodnie i lata.
Powoli wymiatacz się wyłania z małolata
i od dziś ma postawa jest pyskata, ej.
Spoko, luz. Nie będę do tego wracał już.

Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś.
Będziesz musiała się ze mną liczyć, nadchodzą nasze dni.
Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś.
Będziesz musiała się ze mną liczyć i dać mi na czynsz.
Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś.
Będziesz musiała się ze mną liczyć, często widzieć mój pysk.

Droga sceno!
Już jutro, jak nie dziś. x2




Oceń to opracowanie
anonim