Mim Negatyw Świętego Mikołaja
Tekst piosenki
Nad doliną wisi mgła
Ktoś pod górę kamień pcha
Pewnie wielki jest to trud
Ślizga się po skale but
Z drugiej strony góry tej
Też ktoś kamień pcha, że hej
Wisi nad doliną mgła
Każdy ze swej strony pcha
A na górze wyszło, że
Tylko jeden zmieści się
Trzeba mądrze wybrać szczyt,
Bo inaczej bywa wstyd
---
Z pewnej sali w domu mód
Wydobywać ją się smród
Dyrektor pobiegł tam jak harc
Sprawdzić, pożar to, czy żart
W sali tej modelki dwie
Prasowały suknie swe
Zabroniono im więc w mig
W pogniecionych sukniach szły
Pokaz mody wyszedł źle
Dyrektor włosy z głowy rwie
Bywa nieraz, że na złość
W słusznej sprawie śmierdzi coś
---
Jednej z bardzo mroźnych zim
Na ulicy stanął mim
Choć na twarz mu padał śnieg
Chciał w przechodniach wzbudzić śmiech
Trzy godziny stał jak nic
Aż trysnęły z oczu łzy
Zamarzł biedak, tak jak stał
Tłum wokoło w głos się śmiał
Gdy publiczność skręca śmiech
Bywa, że się trafi pech
Ludzi nie obchodzi, nie,
jakim kosztem bawią się
---
Były to historie trzy
Czas, by puentą zamknąć drzwi
Dawno bym to zrobił już,
Lecz zapodział się gdzieś klucz
Sprawdzam kieszeń raz i dwa
Sprawdzam torbę aż do dna
Skoro klucza wciąż mi brak
Całą rzecz zakończę tak:
Choć o życiu znasz sto prawd
Nie wymagaj za to braw
Bo w teorii wszystko gra,
A praktykę każdy zna
Ktoś pod górę kamień pcha
Pewnie wielki jest to trud
Ślizga się po skale but
Z drugiej strony góry tej
Też ktoś kamień pcha, że hej
Wisi nad doliną mgła
Każdy ze swej strony pcha
A na górze wyszło, że
Tylko jeden zmieści się
Trzeba mądrze wybrać szczyt,
Bo inaczej bywa wstyd
---
Z pewnej sali w domu mód
Wydobywać ją się smród
Dyrektor pobiegł tam jak harc
Sprawdzić, pożar to, czy żart
W sali tej modelki dwie
Prasowały suknie swe
Zabroniono im więc w mig
W pogniecionych sukniach szły
Pokaz mody wyszedł źle
Dyrektor włosy z głowy rwie
Bywa nieraz, że na złość
W słusznej sprawie śmierdzi coś
---
Jednej z bardzo mroźnych zim
Na ulicy stanął mim
Choć na twarz mu padał śnieg
Chciał w przechodniach wzbudzić śmiech
Trzy godziny stał jak nic
Aż trysnęły z oczu łzy
Zamarzł biedak, tak jak stał
Tłum wokoło w głos się śmiał
Gdy publiczność skręca śmiech
Bywa, że się trafi pech
Ludzi nie obchodzi, nie,
jakim kosztem bawią się
---
Były to historie trzy
Czas, by puentą zamknąć drzwi
Dawno bym to zrobił już,
Lecz zapodział się gdzieś klucz
Sprawdzam kieszeń raz i dwa
Sprawdzam torbę aż do dna
Skoro klucza wciąż mi brak
Całą rzecz zakończę tak:
Choć o życiu znasz sto prawd
Nie wymagaj za to braw
Bo w teorii wszystko gra,
A praktykę każdy zna