Diamencik Ryszard Krauze
Tekst piosenki
To był podryw namiętny i dziki
na dwa cmentarne pomniki
Nie postawiłem od razu kropki,
bo nikt mnie jeszcze nie brał na nagrobki
Później to wszystko diabli wzięli, no ale po kolei
Jadę na cmentarz po Zaduszkach
ze 6 przystanków do Powązek
wtem jakiś facet - gajer, muszka
chciał bym z nim stworzył luźny związek.
I czule szeptał mi do ucha
wciśnięty we mnie bo był tłok
że on takiego pana szuka
co był mógł ten tego no...
Jestem hetero na miły Bóg
w tych sprawach chłopy dla mnie be
ale autobus tak się wlókł
że z nudów podtrzymałem grę.
Nie powiedziałem od razu nie
bo gra zaczęła mnie ciut kręcić
a on mi nagle szepnął że
jestem dla niego jak diamencik...
Nie powiem, trochę mam karatów
poczułem się jak u Barei
Nie raz bierioż bez destylatu
Ładne przezwisko mi przykleił
Autobus ciągle się ślimaczył
On mówił że dobrze byłoby
Żebym z nim poszedł i zobaczył
Jakie ma dwa prześliczne groby
Nawet nie drgnąłem, a co mi tam
zgodziłem się bez zająknięcia
by nie pokazać mu że gram
a może zrobię jakieś zdjęcia?
Szliśmy więc w kantatowy rytm
mijając ludzi i mogiły
on mi za kitem wstawiał kit
a groby w sumie ładne były
Tam patrząc na mnie pół namiętnie
wyjął z kieszeni piersióweczkę
mówiąc, że mnie zabierze chętnie
gdzieś do Tajlandii na wycieczkę.
Zwiedzimy Bangkok, Krabi i Phuket
Myślałem - łyknę, to popłynę
A on mi przyniósł wielki bukiet
z kokardą wieczny odpoczynek.
I się uśmiechnął przy tym szczerze
błysnęło uzębienie złote
czyżbym w ukrytej był kamerze?
Na grę straciłem już ochotę...
Zgasiłem jego pożądanie
i powiedziałem lapidarnie
ty lepiej odwiedź Transylwanię
tam cię na pewno ktoś przygarnie.
Do dzisiaj gryzie mnie sumienie
gdy odwróciłem się na pięcie
i pożegnało mnie westchnienie
nie odchodź jeszcze mój Diamencie...
Jeśli się podejmuje grę
trzeba to robić z jakimś sensem
Żeby się z sobą nie czuć źle,
by nie zakończyć jej suspensem.
Choć trzeba dążyć do zwycięstwa
Lepiej wciąż grać niż wypaść z gry
Fair play tak, choć bez dżentelmeństwa
bo się nie wygra c'est la vie.
C'est la vie
na dwa cmentarne pomniki
Nie postawiłem od razu kropki,
bo nikt mnie jeszcze nie brał na nagrobki
Później to wszystko diabli wzięli, no ale po kolei
Jadę na cmentarz po Zaduszkach
ze 6 przystanków do Powązek
wtem jakiś facet - gajer, muszka
chciał bym z nim stworzył luźny związek.
I czule szeptał mi do ucha
wciśnięty we mnie bo był tłok
że on takiego pana szuka
co był mógł ten tego no...
Jestem hetero na miły Bóg
w tych sprawach chłopy dla mnie be
ale autobus tak się wlókł
że z nudów podtrzymałem grę.
Nie powiedziałem od razu nie
bo gra zaczęła mnie ciut kręcić
a on mi nagle szepnął że
jestem dla niego jak diamencik...
Nie powiem, trochę mam karatów
poczułem się jak u Barei
Nie raz bierioż bez destylatu
Ładne przezwisko mi przykleił
Autobus ciągle się ślimaczył
On mówił że dobrze byłoby
Żebym z nim poszedł i zobaczył
Jakie ma dwa prześliczne groby
Nawet nie drgnąłem, a co mi tam
zgodziłem się bez zająknięcia
by nie pokazać mu że gram
a może zrobię jakieś zdjęcia?
Szliśmy więc w kantatowy rytm
mijając ludzi i mogiły
on mi za kitem wstawiał kit
a groby w sumie ładne były
Tam patrząc na mnie pół namiętnie
wyjął z kieszeni piersióweczkę
mówiąc, że mnie zabierze chętnie
gdzieś do Tajlandii na wycieczkę.
Zwiedzimy Bangkok, Krabi i Phuket
Myślałem - łyknę, to popłynę
A on mi przyniósł wielki bukiet
z kokardą wieczny odpoczynek.
I się uśmiechnął przy tym szczerze
błysnęło uzębienie złote
czyżbym w ukrytej był kamerze?
Na grę straciłem już ochotę...
Zgasiłem jego pożądanie
i powiedziałem lapidarnie
ty lepiej odwiedź Transylwanię
tam cię na pewno ktoś przygarnie.
Do dzisiaj gryzie mnie sumienie
gdy odwróciłem się na pięcie
i pożegnało mnie westchnienie
nie odchodź jeszcze mój Diamencie...
Jeśli się podejmuje grę
trzeba to robić z jakimś sensem
Żeby się z sobą nie czuć źle,
by nie zakończyć jej suspensem.
Choć trzeba dążyć do zwycięstwa
Lepiej wciąż grać niż wypaść z gry
Fair play tak, choć bez dżentelmeństwa
bo się nie wygra c'est la vie.
C'est la vie