Hula gula - potrawa roku z Ucayali Wały Jagiellońskie
Tekst piosenki
-
1 ocena
Jak mi dobrze, jak mi ciepło, jak wesoło
Tkwię po szyję zanurzony, a wokoło
A wokoło kotła, w którym siedzę sobie
Taniec żółwia tańczą autochtoni bez obuwia
Wesolutko ogień trzaska pod kociołkiem
Coraz któryś mnie zamiesza wraz z rosołkiem
Będzie ze mnie danie na drugie śniadanie
Chętnie bym skosztował, gdybym się nie gotował
Będzie ze mnie danie na drugie śniadanie
Chętnie bym skosztował, gdybym się nie gotował
Hula gula, hula-o
Banany i kakao
Hula gula, hula-li
Bym przytył, mi dawali
Dawali bez żadnych ograniczeń
A gdy już obgryźli kostki moje i żeberka
Siadła kupą przy ognisku ludożerka
I na tym zebraniu w tajnym głosowaniu
Już prawie o zmroku wybrali mnie potrawą roku
Wódz plemienia palnął mowę, że aż miło
Szamanowi w trakcie mowy się odbiło
A reszta plemienia, siedząc na kamieniach
Śpiewała do rana przy dźwiękach tam-tama:
Dwaj Murzyni na pustyni złapali grubasa
Nie wiedzieli, co z nim zrobić... Aaa!...
Rano budzik zbudził mnie obok małżonki
Patrzę i z radością widzę wszystkie członki
Myślę: O cholera, ale wrażenie wywiera
Na mnie proza pana Arkadego Fiedlera
Myślę: O cholera, ale wrażenie wywiera
Na mnie proza pana Arkadego Fiedlera
Hula gula, hula-o
Banany i kakao
Hula gula, hula-li
W Peweksie sprzedawali
Sprzedawali bez żadnych ograniczeń
Hula gula, hula-o
Ale wkoło wesoło
Hula gula, hula-li
Spójrz za okno - przejdzie ci
Przejdzie ci, przejdzie ci
Hula gula, hula gula, hula ulo
Hula gula, hula gula, hula uli
Hula gula, hula gula, hula ulo
Hula gula, hula gula, hula uli
Tkwię po szyję zanurzony, a wokoło
A wokoło kotła, w którym siedzę sobie
Taniec żółwia tańczą autochtoni bez obuwia
Wesolutko ogień trzaska pod kociołkiem
Coraz któryś mnie zamiesza wraz z rosołkiem
Będzie ze mnie danie na drugie śniadanie
Chętnie bym skosztował, gdybym się nie gotował
Będzie ze mnie danie na drugie śniadanie
Chętnie bym skosztował, gdybym się nie gotował
Hula gula, hula-o
Banany i kakao
Hula gula, hula-li
Bym przytył, mi dawali
Dawali bez żadnych ograniczeń
A gdy już obgryźli kostki moje i żeberka
Siadła kupą przy ognisku ludożerka
I na tym zebraniu w tajnym głosowaniu
Już prawie o zmroku wybrali mnie potrawą roku
Wódz plemienia palnął mowę, że aż miło
Szamanowi w trakcie mowy się odbiło
A reszta plemienia, siedząc na kamieniach
Śpiewała do rana przy dźwiękach tam-tama:
Dwaj Murzyni na pustyni złapali grubasa
Nie wiedzieli, co z nim zrobić... Aaa!...
Rano budzik zbudził mnie obok małżonki
Patrzę i z radością widzę wszystkie członki
Myślę: O cholera, ale wrażenie wywiera
Na mnie proza pana Arkadego Fiedlera
Myślę: O cholera, ale wrażenie wywiera
Na mnie proza pana Arkadego Fiedlera
Hula gula, hula-o
Banany i kakao
Hula gula, hula-li
W Peweksie sprzedawali
Sprzedawali bez żadnych ograniczeń
Hula gula, hula-o
Ale wkoło wesoło
Hula gula, hula-li
Spójrz za okno - przejdzie ci
Przejdzie ci, przejdzie ci
Hula gula, hula gula, hula ulo
Hula gula, hula gula, hula uli
Hula gula, hula gula, hula ulo
Hula gula, hula gula, hula uli