Walczyk Warszawy Wiesława Gutowska
Tekst piosenki
Wszystkie walce śpiewają
O błękitnym Dunaju,
O Praterze, Grinzingu i winie,
Sentymentem wiedeńskim
Oddychają i łkają
I cesarska krew w żyłach ich płynie.
A ten walczyk się wyrzekł
Wszystkich węzłów rodzinnych
I dostojnych swych przodków z C.K.,
A ten walczyk jest inny
I sentyment ma inny,
Chociaż walczyk i choć na trzy pas.
Ten walczyk to walczyk Warszawy,
Ten walc się urodził w Warszawie,
Po Łazienkach się włóczył
I Warszawy się uczył
Od królewskich łabędzi na stawie.
Zadumał się w sercu Warszawy
Nad dawnych jej dziejów pamięcią,
Westchnął cicho a szczerze
Przed Nieznanym Żołnierzem
I niziutko pokłonił się Księciu.
Melodyjnym zaklęciem
Dawne echa rozdzwonił,
Zbierał nuty na Tamce, Kercelaku, Kanonii,
A na moście Kierbedzia
Cztery noce przesiedział,
Zasłuchany w wiślaną harmonię...
I słuchał ten walczyk Warszawy,
Upajał się każdym jej dźwiękiem,
Melodyjny dźwięk dzwonów
Z synkopami klaksonów
Splatał w jedną serdeczną piosenkę.
Po ulicach i placach
W piruetach wirował,
Pośród ludzi przemykał na palcach,
Zbierał tony i dźwięki
I ubierał je w słowa,
W proste słowa ulicy i walca.
Czasem z wiatrem biegł naprzód,
Czasem kręcił się w kółko,
Czasem zajrzał po cichu w czyjś dom
I uśmiechy swe rzucał
Najbiedniejszym zaułkom,
Starym ludziom i dzieciom, i psom.
Nauczył się walczyk Warszawy
Od placu Marszałka do krańców,
U Fukiera pił wino,
Aż na Pragę popłynął,
Po Bielanach zataczał się w tańcu.
Nasłuchał się walczyk Warszawy,
Rozwijał się, dźwięczniał, dojrzewał,
Z każdą chwilą radośniej,
Z każdą chwilą donośniej
Melodyjną piosenkę swą śpiewał.
Aż zabłądził raz walczyk
W kąt zaciszny Łazienek
I na biały pałacyk długo patrzył przez liście,
I - nie wiedział sam czemu -
Chciał zaśpiewać i nie mógł.
I rozpłakał się walczyk perliście.
I zdobył ten walczyk ton jeden,
Swój ton najpiękniejszy, choć łzawy,
Jakaś piosnka do echa
Poprzez łzy się uśmiecha...
Czy słyszycie? To walczyk Warszawy!
O błękitnym Dunaju,
O Praterze, Grinzingu i winie,
Sentymentem wiedeńskim
Oddychają i łkają
I cesarska krew w żyłach ich płynie.
A ten walczyk się wyrzekł
Wszystkich węzłów rodzinnych
I dostojnych swych przodków z C.K.,
A ten walczyk jest inny
I sentyment ma inny,
Chociaż walczyk i choć na trzy pas.
Ten walczyk to walczyk Warszawy,
Ten walc się urodził w Warszawie,
Po Łazienkach się włóczył
I Warszawy się uczył
Od królewskich łabędzi na stawie.
Zadumał się w sercu Warszawy
Nad dawnych jej dziejów pamięcią,
Westchnął cicho a szczerze
Przed Nieznanym Żołnierzem
I niziutko pokłonił się Księciu.
Melodyjnym zaklęciem
Dawne echa rozdzwonił,
Zbierał nuty na Tamce, Kercelaku, Kanonii,
A na moście Kierbedzia
Cztery noce przesiedział,
Zasłuchany w wiślaną harmonię...
I słuchał ten walczyk Warszawy,
Upajał się każdym jej dźwiękiem,
Melodyjny dźwięk dzwonów
Z synkopami klaksonów
Splatał w jedną serdeczną piosenkę.
Po ulicach i placach
W piruetach wirował,
Pośród ludzi przemykał na palcach,
Zbierał tony i dźwięki
I ubierał je w słowa,
W proste słowa ulicy i walca.
Czasem z wiatrem biegł naprzód,
Czasem kręcił się w kółko,
Czasem zajrzał po cichu w czyjś dom
I uśmiechy swe rzucał
Najbiedniejszym zaułkom,
Starym ludziom i dzieciom, i psom.
Nauczył się walczyk Warszawy
Od placu Marszałka do krańców,
U Fukiera pił wino,
Aż na Pragę popłynął,
Po Bielanach zataczał się w tańcu.
Nasłuchał się walczyk Warszawy,
Rozwijał się, dźwięczniał, dojrzewał,
Z każdą chwilą radośniej,
Z każdą chwilą donośniej
Melodyjną piosenkę swą śpiewał.
Aż zabłądził raz walczyk
W kąt zaciszny Łazienek
I na biały pałacyk długo patrzył przez liście,
I - nie wiedział sam czemu -
Chciał zaśpiewać i nie mógł.
I rozpłakał się walczyk perliście.
I zdobył ten walczyk ton jeden,
Swój ton najpiękniejszy, choć łzawy,
Jakaś piosnka do echa
Poprzez łzy się uśmiecha...
Czy słyszycie? To walczyk Warszawy!