Sen Ideowca Wojsław
Tekst piosenki
[I]
To był lipiec, słońce świeciło wysoko
Paliłem papierosa, wokół było ludzi mnogo
Stałem sam, choć towarzyszyła mi nuda
Wzrokiem latałem po ludziach a myślami w białych chmurach
Nie wierzę w cuda, choć zbyt dziwny na przypadek
Jest ten pierdolony fakt, że się wtedy tam znalazłem
Szybkim hasłem "siema" powitałem zioma
Ale tematem kawałka nie jest on, tylko ona
O Mokoszy, nie pozwalasz mi oddychać
Chyba obraz swojej córy odnalazłaś w moich snach
Bo ten fakt, że mój kamień otwieram jej na życzenie
Był jak dotąd dla mnie niczym powyżej tylko marzeniem
Pardon, bo ten kamień to właściwie moje serce
A mógłbym z nią stawać wtedy przed ślubnym kobiercem
No cóż, tak to bywa, emocje tłumią rozsądek
A naturalna chemia gotuje nam w żyłach wrzątek
Ref.
Zbyt piękna by rzucić, duma bije spod jej powiek,
Zbyt trzeźwa, by cucić, zawsze dbała o porządek
I ciągnie do siebie, oferując mi paradise
I ciągle nie mogę jej odmówić, no bo jak, gdy
Zbyt piękna by rzucić, duma bije spod jej powiek, i
Zbyt trzeźwa, by cucić, zawsze dbała o porządek
A ja sam stoję po pas w tym, czego nie nazwę bagnem
Choć raz już rzuciłem to, i przez to upadłem
[II]
To właśnie ten dzień zmienił moje życie
Kiedy mogłem patrzyć w jej twarz wieczorem i o świcie
I nie tylko, spędzone razem tygodnie, miesiące
I setki obietnic, których nigdy nie zapomnę
Mógłbym oddać swe życie za nią bez zastanowienia
A okazji do tego miałbym wiele, prosty schemat
No bo jedni kochali, inni chcieliby ją zabić
Ja plecami do tych pierwszych, z napiętymi muskułami
Byłem głuchy, wytykali mnie palcami
Mówili i szeptali "to ten ślepo zakochany"
Ale słusznie nie wierzyłem, gdy wróżyli szybki koniec
Mimo, że ją znali lepiej, a mnie porwały emocje
Trwałem w błędach, zbyt wiele umykało mej uwadze
A to, co dotarło czasem, zazwyczaj puszczałem płazem
Ale nie cofnę wskazówek z oczekiwanym efektem
I tylko wspominając to, zaintonuję refren
Ref.
[III]
Po dwóch latach naszły mnie pierwsze refleksje
Że coś jest nie tak, chyba mi umyka sens, no bo wiem
Jak to bywa, gdy nie idzie się dogadać
Ale w ciężkiej pyskówie już nadziei nie pokładam
Bo już wiem, czym to grozi, gdy wspominam te miesiące
Osobno, a wszystko rozpoczęte głupim sporem
Nawet w żartach, nie miałem tej pieprzonej świadomości
Że mogę od miłości przejść do czystej przeciwności
Ale znów stoję obok, w końcu ślubowałem wierność
Na świadka sumienie, bo nie jest mi wszystko jedno
I cóż, sobie mówię, że tym razem się postaram
Bo mi kurwa zależy, i nie mogę się poddawać
I Cię kurwa przepraszam, bo postąpiłem niegodnie
Nie mogę tego ukryć, chociaż wolałbym zapomnieć
Dziś znam swoje miejsce, i zachowuję dystans
Bo wciąż najważniejsze są naród, honor, tradycja, czyli Ty
Ref.
To był lipiec, słońce świeciło wysoko
Paliłem papierosa, wokół było ludzi mnogo
Stałem sam, choć towarzyszyła mi nuda
Wzrokiem latałem po ludziach a myślami w białych chmurach
Nie wierzę w cuda, choć zbyt dziwny na przypadek
Jest ten pierdolony fakt, że się wtedy tam znalazłem
Szybkim hasłem "siema" powitałem zioma
Ale tematem kawałka nie jest on, tylko ona
O Mokoszy, nie pozwalasz mi oddychać
Chyba obraz swojej córy odnalazłaś w moich snach
Bo ten fakt, że mój kamień otwieram jej na życzenie
Był jak dotąd dla mnie niczym powyżej tylko marzeniem
Pardon, bo ten kamień to właściwie moje serce
A mógłbym z nią stawać wtedy przed ślubnym kobiercem
No cóż, tak to bywa, emocje tłumią rozsądek
A naturalna chemia gotuje nam w żyłach wrzątek
Ref.
Zbyt piękna by rzucić, duma bije spod jej powiek,
Zbyt trzeźwa, by cucić, zawsze dbała o porządek
I ciągnie do siebie, oferując mi paradise
I ciągle nie mogę jej odmówić, no bo jak, gdy
Zbyt piękna by rzucić, duma bije spod jej powiek, i
Zbyt trzeźwa, by cucić, zawsze dbała o porządek
A ja sam stoję po pas w tym, czego nie nazwę bagnem
Choć raz już rzuciłem to, i przez to upadłem
[II]
To właśnie ten dzień zmienił moje życie
Kiedy mogłem patrzyć w jej twarz wieczorem i o świcie
I nie tylko, spędzone razem tygodnie, miesiące
I setki obietnic, których nigdy nie zapomnę
Mógłbym oddać swe życie za nią bez zastanowienia
A okazji do tego miałbym wiele, prosty schemat
No bo jedni kochali, inni chcieliby ją zabić
Ja plecami do tych pierwszych, z napiętymi muskułami
Byłem głuchy, wytykali mnie palcami
Mówili i szeptali "to ten ślepo zakochany"
Ale słusznie nie wierzyłem, gdy wróżyli szybki koniec
Mimo, że ją znali lepiej, a mnie porwały emocje
Trwałem w błędach, zbyt wiele umykało mej uwadze
A to, co dotarło czasem, zazwyczaj puszczałem płazem
Ale nie cofnę wskazówek z oczekiwanym efektem
I tylko wspominając to, zaintonuję refren
Ref.
[III]
Po dwóch latach naszły mnie pierwsze refleksje
Że coś jest nie tak, chyba mi umyka sens, no bo wiem
Jak to bywa, gdy nie idzie się dogadać
Ale w ciężkiej pyskówie już nadziei nie pokładam
Bo już wiem, czym to grozi, gdy wspominam te miesiące
Osobno, a wszystko rozpoczęte głupim sporem
Nawet w żartach, nie miałem tej pieprzonej świadomości
Że mogę od miłości przejść do czystej przeciwności
Ale znów stoję obok, w końcu ślubowałem wierność
Na świadka sumienie, bo nie jest mi wszystko jedno
I cóż, sobie mówię, że tym razem się postaram
Bo mi kurwa zależy, i nie mogę się poddawać
I Cię kurwa przepraszam, bo postąpiłem niegodnie
Nie mogę tego ukryć, chociaż wolałbym zapomnieć
Dziś znam swoje miejsce, i zachowuję dystans
Bo wciąż najważniejsze są naród, honor, tradycja, czyli Ty
Ref.
Najpopularniejsze piosenki Wojsław
- 1 Walka o tożsamość
- 2 Upadłem
- 3 Sen Ideowca
- 4 Powstałem
- 5 Pamiętam
- 6 Moja Walka 2
- 7 Moja pasja
- 8 Mecz o wszystko
- 9 Manifest
- 10 Kosowo jest serbskie
- 11 Katolen Tango
- 12 Idź pod prąd
- 13 Honor & Ojczyzna
- 14 Celuj w głowę