Denis Land Mechanicy Shanty

Korektę nadesłał
SzantowySzymon
SzantowySzymon
4 lata temu
Komentarz: Chwyty
Instrument: Tylko Tekst Gitara
Trudność: Początkujący
Strojenie: klasyczne (E A D G H e)
Słuchajcie mnie żeglarze, co dziś opowiem Wam, O dzielnym marynarzu, co zwał się Denis Land. Czterdzieści lat na morzu, za sterem ciągle stał, Na rozwścieczonym statku, co zwał się Calabar. O! Calabar był piekłem dla wszystkich których znam. Dla Landa był więzieniem przez tyle długich lat. Codziennie na kolanach przeklęty pokład darł, Na maszty i na reje, na każdy gwizdek gnał. Nie było w domu miejsca, by mógł z rodziną być, Lecz kochał zawsze matkę swą, co pozwoliła mu żyć. Pewnego ranka ojciec za rękę powiódł go, Pod wieczór już w załodze swój pierwszy przeżył sztorm. Zobaczył jakie życie prowadził każdy z nich. Zobaczył po raz pierwszy co chłosty znaczy bicz. Zobaczył jak krwią spływa na gretingu bity grzbiet. Sam twardy był jak kamień, niczego nie bał się. Po kilku latach zmagań marynarz z niego był. Ogromne to chłopisko, lecz serce w piersi krył. Do wzgórz starej Irlandii, do swych rodzinnych wysp, Wciąż tęsknił lecz do śmierci nie ujrzał żadnej z nich. A dziś kiedy już w Hilo, czy gdzieś w Fidelers Green, Wśród wzgórz starej Irlandii odnalazł swoje sny. Odnalazł swoich braci i swój rodzinny dom I nikt go nie wypędzi, już nigdy więcej stąd  
A G A 1. Słuchajcie mnie żeglarze, co dziś opowiem Wam, A G A O dzielnym marynarzu, co zwał się Denis Land. A G A Czterdzieści lat na morzu, za sterem ciągle stał, A G A Na rozwścieczonym statku, co zwał się Calabar. 2. O! Calabar był piekłem dla wszystkich których znam. Dla Landa był więzieniem przez tyle długich lat. Codziennie na kolanach przeklęty pokład darł, Na maszty i na reje, na każdy gwizdek gnał. 3. Nie było w domu miejsca, by mógł z rodziną być, Lecz kochał zawsze matkę swą, co pozwoliła mu żyć. Pewnego ranka ojciec za rękę powiódł go, Pod wieczór już w załodze swój pierwszy przeżył sztorm. 4. Zobaczył jakie życie prowadził każdy z nich. Zobaczył po raz pierwszy co chłosty znaczy bicz. Zobaczył jak krwią spływa na gretingu bity grzbiet. Sam twardy był jak kamień, niczego nie bał się. 5. Po kilku latach zmagań marynarz z niego był. Ogromne to chłopisko, lecz serce w piersi krył. Do wzgórz starej Irlandii, do swych rodzinnych wysp, Wciąż tęsknił lecz do śmierci nie ujrzał żadnej z nich. 6. A dziś kiedy już w Hilo, czy gdzieś w Fidelers Green, Wśród wzgórz starej Irlandii odnalazł swoje sny. Odnalazł swoich braci i swój rodzinny dom I nikt go nie wypędzi, już nigdy więcej stąd  


                      
1. ASłuchajcie mnie żeglarze, co Gdziś opowiem AWam,
AO dzielnym marynarzu, co Gzwał się Denis ALand.
ACzterdzieści lat na morzu, za Gsterem ciągle Astał,
ANa rozwścieczonym statku, co Gzwał się ACalabar.

2. O! Calabar był piekłem dla wszystkich których znam.
Dla Landa był więzieniem przez tyle długich lat.
Codziennie na kolanach przeklęty pokład darł,
Na maszty i na reje, na każdy gwizdek gnał.

3. Nie było w domu miejsca, by mógł z rodziną być,
Lecz kochał zawsze matkę swą, co pozwoliła mu żyć.
Pewnego ranka ojciec za rękę powiódł go,
Pod wieczór już w załodze swój pierwszy przeżył sztorm.

4. Zobaczył jakie życie prowadził każdy z nich.
Zobaczył po raz pierwszy co chłosty znaczy bicz.
Zobaczył jak krwią spływa na gretingu bity grzbiet.
Sam twardy był jak kamień, niczego nie bał się.

5. Po kilku latach zmagań marynarz z niego był.
Ogromne to chłopisko, lecz serce w piersi krył.
Do wzgórz starej Irlandii, do swych rodzinnych wysp,
Wciąż tęsknił lecz do śmierci nie ujrzał żadnej z nich.

6. A dziś kiedy już w Hilo, czy gdzieś w Fidelers Green,
Wśród wzgórz starej Irlandii odnalazł swoje sny.
Odnalazł swoich braci i swój rodzinny dom
I nikt go nie wypędzi, już nigdy więcej stąd




Słuchajcie mnie żeglarze, co dziś opowiem Wam,
O dzielnym marynarzu, co zwał się Denis Land.
Czterdzieści lat na morzu, za sterem ciągle stał,
Na rozwścieczonym statku, co zwał się Calabar.

O! Calabar był piekłem dla wszystkich których znam.
Dla Landa był więzieniem przez tyle długich lat.
Codziennie na kolanach przeklęty pokład darł,
Na maszty i na reje, na każdy gwizdek gnał.

Nie było w domu miejsca, by mógł z rodziną być,
Lecz kochał zawsze matkę swą, co pozwoliła mu żyć.
Pewnego ranka ojciec za rękę powiódł go,
Pod wieczór już w załodze swój pierwszy przeżył sztorm.

Zobaczył jakie życie prowadził każdy z nich.
Zobaczył po raz pierwszy co chłosty znaczy bicz.
Zobaczył jak krwią spływa na gretingu bity grzbiet.
Sam twardy był jak kamień, niczego nie bał się.

Po kilku latach zmagań marynarz z niego był.
Ogromne to chłopisko, lecz serce w piersi krył.
Do wzgórz starej Irlandii, do swych rodzinnych wysp,
Wciąż tęsknił lecz do śmierci nie ujrzał żadnej z nich.

A dziś kiedy już w Hilo, czy gdzieś w Fidelers Green,
Wśród wzgórz starej Irlandii odnalazł swoje sny.
Odnalazł swoich braci i swój rodzinny dom
I nikt go nie wypędzi, już nigdy więcej stąd




Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.

Korekty +3 -0

Status: Zatwierdzona
Wartość: 18 punktów karmy

Głosy i komentarze

  • Florian Pawlak
    Florian Pawlak

    głosował za zatwierdzeniem 70 punktami 4 lata temu

  • floem
    floem

    głosował za zatwierdzeniem 70 punktami 4 lata temu

  • moniablu
    moniablu

    głosował za zatwierdzeniem 70 punktami 4 lata temu

anonim

Historia

SzantowySzymon
Chwyty
Korekty 4 lata temu