Bankiet Jacek Kaczmarski

Korektę nadesłał
Pan Wywrotek
Pan Wywrotek
4 lata temu
Komentarz: automatyczna poprawa formatowania
Instrument: Gitara
e Ja przy ma?ym stoliku nad wystyg?? herbat?, E a Oni tam za kotar?, gdzie muzyka i gwar. a Siedz? sam w pustej sali, ?ó?te sto?ów l?ni? blaty, H7 e Nawet tych bez zaprosze? skusi? bankietu czar. Kto? spó?niony przechodzi, widzi mnie i przystaje - Co tu robisz, jak w domu? Ot, znajomy czy kto?. Chod??e ze mn? - i id?, gdzie si? bawi? i graj?, e Dodatkowy có? znaczy tam go??. E a Wchodz?, stó?, t?um, biel ?wiate?, pryska nastrój ponury. Fis7 H7 Histeryczne chichoty podchmielonych ju? pa?. e a Siadam, bior? na talerz plastry mi?s, konfitury, e H7 e Par? mi?ych zmieniam z kim? zda?. Nie pami?tam, czy to ?eni? z kim? tam kto? si?, Czy te? jaki? jubileusz by? to mia?. Ja pami?tam, ?e na stole postawiono wielkie prosi?, Z niego ka?dy mi?sa strz?p dla siebie rwa?. Obstawili nas kelnerzy jak opryszków, Przy drzwiach jacy? wyfraczeni stali trzej. Innych pi?ciu la?o wód? oraz wino do kieliszków, ?eby trawi? nam to wszystko by?o l?ej. Przy mnie te? sta? taki jeden ca?kiem blisko, Dzik? si?? mi??ni czu?o si? pod skór?. Cho? na d?wi?k ka?dego s?owa k?ania? mi si? jak móg? nisko, Patrzy? z góry, patrzy? z góry. Pó?noc - ?piewy pijane, chór z pe?nymi ustami, Ja fa?szuj?, lecz fa?sz mój zag?uszony przez ryk. Wi?c poganiam tych, którzy nie ?piewaj? wraz z nami, Cho? w?a?ciwej melodii ju? nie ?piewa tu nikt. Wtem co? ?amie si? we mnie: Co ja robi? zalany? Trzeba wyj?? st?d, ucieka?, wstaj?, krzycz? przez gwar. Gdy na ustach swych czuj? d?o? s?siadki pijanej I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar". Sufit w dó? na mnie leci i pod?oga si? kiwa, Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark. Z wewn?trz mnie dziko strumie? si? gor?cy wyrywa I przewraca kieliszki w?ród okrzyków i skarg. Kelner, ten co za mn? sta?, do przodu skoczy?, Wprawnym chwytem obezw?adni? moj? d?o?. D?wign??, szarpn??, szturchn?? w plecy, odprowadzi? na ubocze, Tam wyrwa?em si? i odwróci?em do?. Zatoczy?em si? natychmiast, kiedy pu?ci?, Z trudem, ale utrzyma?em równowag?, I wyprowadzi?em cios w ten jego uni?ony u?miech, I w sprzeciwu nie cierpi?c? t? rozwag?. W ty? odlecia?, byli inni - doskoczyli, W kwadrat mord? m? zaplut? skuli mi. I za drzwi mnie w zimny miejski ?wit rzucili, Pi?ta rano, puste miasto w oczach dr?y. Ja nad wódk? porann? przy wyzi?b?ym bufecie, Oni tam si? wsadzaj? do limuzyn i aut. Najwyra?niej nie umiem bawi? si? na bankiecie I nie dla mnie ?lub, jubileusz czy raut.
Ja - przy małym stoliku nad wystygłą herbatą, e Oni tam za kotarą gdzie muzyka i gwar. E a Siedzę sam w pustej sali, żółte stołów lśnią blaty, a e Nawet tych bez zaproszeń skusił bankietu czar. H7 e Ktoś spóźniony przechodzi, widzi mnie i przystaje: e "Co tu robisz, jak w domu?" Ot, znajomy czy ktoś... E a "Chodźże ze mną" - i idę, gdzie się bawią i grają – a e Dodatkowy cóż znaczy tam gość? H7 e Wchodzę: stół, tłum, biel świateł, pryska nastrój ponury E a Histeryczne chichoty podchmielonych już pań! Fis7 H7 Siadam, biorę na talerz plastry miąs, konfitury e a Parę miłych zamieniam z kimś zdań. e H7 e Nie pamiętam, czy to żenił z kimś tam ktoś się, E a Czy też jakiś jubileusz być to miał - Fis7 H7 Ja pamiętam, że na stole postawiono wielkie prosię - e a Z niego każdy mięsa strzęp dla siebie rwał e H7 e Obstawili nas kelnerzy jak opryszków E a Przy drzwiach jacyś wyfraczeni stali trzej Fis7 H7 Innych pięciu lało wódę oraz wino do kieliszków e a Żeby trawić nam to wszystko było lżej! e H7 e Przy mnie też stał taki jeden - całkiem blisko - E a Dziką siłę mięśni czuło się pod skórą... Fis7 H7 Choć na dźwięk każdego słowa kłaniał mi się jak mógł nisko - e a Patrzył z góry. Patrzył z góry. e H7 e Północ! Śpiewy pijane, chór z pełnymi ustami, Ja fałszuję, lecz fałsz mój zagłuszony przez ryk Więc poganiam tych, którzy nie śpiewają wraz z nami, Choć prawdziwej melodii już nie śpiewa tu nikt! Wtem coś łamie się we mnie, "Co ja robię zalany? Trzeba wyjść stąd, uciekać!" Wstaję krzyczę przez gwar, Gdy na ustach swych czuję dłoń sąsiadki pijanej I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar" Sufit w dół na mnie leci i podłoga się kiwa Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark Z wewnątrz mnie dziko strumień się gorący wyrywa I przewraca kieliszki wśród okrzyków i skarg Kelner - ten co za mną stał - do przodu skoczył Wprawnym ruchem obezwładnił moją dłoń Dźwignął, szarpnął, szturchnął w plecy, odprowadził na ubocze - Tam wyrwałem się i odwróciłem doń Zatoczyłem się natychmiast, kiedy puścił Z trudem, ale utrzymałem równowagę I wyprowadziłem cios w ten jego uniżony uśmiech I w sprzeciwu nie cierpiącą tę rozwagę! W tył odleciał, byli inni - doskoczyli W kwadrat mordę mą zaplutą skuli mi I za drzwi mnie w zimny, miejski świat rzucili... Piąta rano puste miasto w oczach drży! Ja nad wódką poranną przy wyziębłym bufecie e Oni tam się wsadzają do limuzyn i aut E a Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie a e I nie dla mnie ślub, pogrzeb, jubileusz czy raut H7 e Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie a e I nie dla mnie ślub, pogrzeb, jubileusz czy raut H7 e


                      
Ja - przy małym stoliku nad wystygłą herbatą,                 e
Oni tam za kotarą gdzie muzyka i gwar.                        E a
Siedzę sam w pustej sali, żółte stołów lśnią blaty,           a e
Nawet tych bez zaproszeń skusił bankietu czar.                H7 e
Ktoś spóźniony przechodzi, widzi mnie i przystaje:            e
"Co tu robisz, jak w domu?" Ot, znajomy czy ktoś...           E a
"Chodźże ze mną" - i idę, gdzie się bawią i grają –           a e
Dodatkowy cóż znaczy tam gość?                                H7 e
Wchodzę: stół, tłum, biel świateł, pryska nastrój ponury      E a
Histeryczne chichoty podchmielonych już pań!                  Fis7 H7
Siadam, biorę na talerz plastry miąs, konfitury               e a
Parę miłych zamieniam z kimś zdań.                            e H7 e

Nie pamiętam, czy to żenił z kimś tam ktoś się,               E a
Czy też jakiś jubileusz być to miał -                         Fis7 H7
Ja pamiętam, że na stole postawiono wielkie prosię -          e a
Z niego każdy mięsa strzęp dla siebie rwał                    e H7 e
Obstawili nas kelnerzy jak opryszków                          E a
Przy drzwiach jacyś wyfraczeni stali trzej                    Fis7 H7
Innych pięciu lało wódę oraz wino do kieliszków               e a
Żeby trawić nam to wszystko było lżej!                        e H7 e
Przy mnie też stał taki jeden - całkiem blisko -              E a
Dziką siłę mięśni czuło się pod skórą...                      Fis7 H7
Choć na dźwięk każdego słowa kłaniał mi się jak mógł nisko -  e a
Patrzył z góry. Patrzył z góry.                               e H7 e

Północ! Śpiewy pijane, chór z pełnymi ustami,
Ja fałszuję, lecz fałsz mój zagłuszony przez ryk
Więc poganiam tych, którzy nie śpiewają wraz z nami,
Choć prawdziwej melodii już nie śpiewa tu nikt!
Wtem coś łamie się we mnie, "Co ja robię zalany?
Trzeba wyjść stąd, uciekać!" Wstaję krzyczę przez gwar,
Gdy na ustach swych czuję dłoń sąsiadki pijanej
I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar"
Sufit w dół na mnie leci i podłoga się kiwa
Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark
Z wewnątrz mnie dziko strumień się gorący wyrywa
I przewraca kieliszki wśród okrzyków i skarg

Kelner - ten co za mną stał - do przodu skoczył
Wprawnym ruchem obezwładnił moją dłoń
Dźwignął, szarpnął, szturchnął w plecy, odprowadził na ubocze -
Tam wyrwałem się i odwróciłem doń
Zatoczyłem się natychmiast, kiedy puścił
Z trudem, ale utrzymałem równowagę
I wyprowadziłem cios w ten jego uniżony uśmiech
I w sprzeciwu nie cierpiącą tę rozwagę!
W tył odleciał, byli inni - doskoczyli
W kwadrat mordę mą zaplutą skuli mi
I za drzwi mnie w zimny, miejski świat rzucili...
Piąta rano puste miasto w oczach drży!

Ja nad wódką poranną przy wyziębłym bufecie                   e
Oni tam się wsadzają do limuzyn i aut                         E a
Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie                 a e
I nie dla mnie ślub, pogrzeb, jubileusz czy raut              H7 e
Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie                 a e
I nie dla mnie ślub, pogrzeb, jubileusz czy raut              H7 e




Ja przy ma?ym estoliku nad wystyg?? herbat?,
Oni tam zEa kotar?, gdzie muzyka i gwar.       a 
Siedz? sam w pustej sali, ?ó?te sto?ów l?ni? blaty,  a 
Nawet tych bezH7 zaprosze? skusi? bankietu czar.                    e 

Kto? spó?niony przechodzi, widzi mnie i przystaje -
Co tu robisz, jak w domu? Ot, znajomy czy kto?.
Chod??e ze mn? - i id?, gdzie si? bawi? i graj?,
Dodatkowy có? znaczy tam go??.                 e 
Wchodz?, stó?, t?umE, biel ?wiate?, pryska nastrój ponury.        a 
HisterFis7yczne chichoty podchmielonych ju? pa?.  H7  
Siadam, bior? nae talerz plastry mi?s, konfitury, a 
Par? mi?yceh zmieniam z H7kim? zda?.            e 

Nie pami?tam, czy to ?eni? z kim? tam kto? si?,
Czy te? jaki? jubileusz by? to mia?.
Ja pami?tam, ?e na stole postawiono wielkie prosi?,
Z niego ka?dy mi?sa strz?p dla siebie rwa?.

Obstawili nas kelnerzy jak opryszków,
Przy drzwiach jacy? wyfraczeni stali trzej.
Innych pi?ciu la?o wód? oraz wino do kieliszków,
?eby trawi? nam to wszystko by?o l?ej.

Przy mnie te? sta? taki jeden ca?kiem blisko,
Dzik? si?? mi??ni czu?o si? pod skór?.
Cho? na d?wi?k ka?dego s?owa k?ania? mi si? jak móg? nisko,
Patrzy? z góry, patrzy? z góry.

Pó?noc - ?piewy pijane, chór z pe?nymi ustami,
Ja fa?szuj?, lecz fa?sz mój zag?uszony przez ryk.
Wi?c poganiam tych, którzy nie ?piewaj? wraz z nami,
Cho? w?a?ciwej melodii ju? nie ?piewa tu nikt.

Wtem co? ?amie si? we mnie: Co ja robi? zalany?
Trzeba wyj?? st?d, ucieka?, wstaj?, krzycz? przez gwar.
Gdy na ustach swych czuj? d?o? s?siadki pijanej
I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar".

Sufit w dó? na mnie leci i pod?oga si? kiwa,
Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark.
Z wewn?trz mnie dziko strumie? si? gor?cy wyrywa
I przewraca kieliszki w?ród okrzyków i skarg.

Kelner, ten co za mn? sta?, do przodu skoczy?,
Wprawnym chwytem obezw?adni? moj? d?o?.
D?wign??, szarpn??, szturchn?? w plecy, odprowadzi? na ubocze,
Tam wyrwa?em si? i odwróci?em do?.

Zatoczy?em si? natychmiast, kiedy pu?ci?,
Z trudem, ale utrzyma?em równowag?,
I wyprowadzi?em cios w ten jego uni?ony u?miech,
I w sprzeciwu nie cierpi?c? t? rozwag?.

W ty? odlecia?, byli inni - doskoczyli,
W kwadrat mord? m? zaplut? skuli mi.
I za drzwi mnie w zimny miejski ?wit rzucili,
Pi?ta rano, puste miasto w oczach dr?y.

Ja nad wódk? porann? przy wyzi?b?ym bufecie,
Oni tam si? wsadzaj? do limuzyn i aut.
Najwyra?niej nie umiem bawi? si? na bankiecie
I nie dla mnie ?lub, jubileusz czy raut.


Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.

Korekty +0 -0

Status: Zatwierdzona
Wartość: 2 punkty karmy

Głosy i komentarze

  • Rocky
    Rocky

    zaakceptował opracowanie 4 lata temu

anonim

Historia

Pan Wywrotek
automatyczna poprawa formatowania
Korekty 4 lata temu