Odmiennych mową, wiarą, obyczajem... Jacek Kaczmarski

Korektę nadesłał
Pan Wywrotek
Pan Wywrotek
4 lata temu
Komentarz: automatyczna poprawa formatowania
Instrument: Tylko Tekst Gitara
Odmiennych mową, wiarą, obyczajem Na jednej drodze złączyły rozstaje. W świetle tych gwiazd, co wędrowcom się jarzą, Mogliśmy własnym przyglądać się twarzom. Patrzeć na stopy, dłonie i kostury, I dusze w workach z żywej, ludzkiej skóry. Przy nocnych ogniach odpoczywał pochód - Tam poznawaliśmy siebie po trochu. Dziwny to widok był w błyskach płomieni - Tacy niepełni, tacy zniekształceni: Rysy słabości w grymasach siłaczy, Maski uciechy na skurczach rozpaczy. W źrenicach czujność od zmierzchu do świtu, Na podorędziu broń kłamstwa i sprytu. Do tego sznury, sztylety i pałki, Lękliwe groźby, naiwne przechwałki. Krew, któż wie czyja, przyschnięta do dłoni, Nogi ucieczce skłonne i pogoni. Dusze, jak zbite psy na wątłej smyczy, Wywar wściekłości, krzywdy i goryczy. Ale wraz z brzaskiem dalej szliśmy razem, Niewysłowionym budzeni nakazem. Silniejsi nawet słabszych podpierali, By wszyscy doszli, gdzie dojść zamierzali. Długo to trwało i zwątpiło wielu, Aleśmy wreszcie dotarli do celu. Czekał nas widok najzwyklejszy w świecie: Stajenka, żłobek, ojciec, matka, dziecię. Cud w tym był tylko, że na widok onych - Każdy się poczuł - niedoczłowieczony, W tym, że odchodził przejęty tęsknotą. I tylko o to chodziło. Tylko o to. Słowa: Jacek Kaczmarski Muzyka: Jacek Kaczmarski  
Odmiennych mową, wiarą, obyczajem e Fis7/E F7+/E e Na jednej drodze złączyły rozstaje. e Fis7/E F7+/E H7 W świetle tych gwiazd, co wędrowcom się jarzą, e E a/E e Mogliśmy własnym przyglądać się twarzom. a6/E a6/H H7 e Patrzeć na stopy, dłonie i kostury, e Fis7/E F7+/E e I dusze w workach z żywej, ludzkiej skóry. e Fis7/E F7+/E H7 Przy nocnych ogniach odpoczywał pochód – e E a/E e Tam poznawaliśmy siebie po trochu. a6/E a6/H H7 e Dziwny to widok był w błyskach płomieni – E a Tacy niepełni, tacy zniekształceni: D H H7 Rysy słabości w grymasach siłaczy, e Fis7/E F7+/E e Maski uciechy na skurczach rozpaczy. e Fis7/E F7+/E H7 W źrenicach czujność od zmierzchu do świtu, e E a/E e Na podorędziu broń kłamstwa i sprytu. a6/E a6/H H7 e Do tego sznury, sztylety i pałki, E a Lękliwe groźby, naiwne przechwałki. D H H7 Krew, któż wie czyja, przyschnięta do dłoni, e Fis7/E F7+/E e Nogi ucieczce skłonne i pogoni. e Fis7/E F7+/E H7 Dusze, jak zbite psy na wątłej smyczy, e E a/E F Wywar wściekłości, krzywdy i goryczy. e Fis7/E F7+/E H7 e Ale wraz z brzaskiem dalej szliśmy razem, H E H Niewysłowionym budzeni nakazem. H E H Silniejsi nawet słabszych podpierali, D G D By wszyscy doszli, gdzie dojść zamierzali. D H H7 (H7 C7+/H H7) Długo to trwało i zwątpiło wielu, e Fis7/E F7+/E e Aleśmy wreszcie dotarli do celu. e Fis7/E F7+/E H7 Czekał nas widok najzwyklejszy w świecie: H E H Stajenka, żłobek, ojciec, matka, dziecię. H E H Cud w tym był tylko, że na widok onych – D G D Każdy się poczuł – niedoczłowieczony D H H7 W tym, że odchodził przejęty tęsknotą. E A/E a6/E E I tylko o to chodziło. Tylko o to. E/Gis A6 H7 E A E


                      
Odmiennych mową, wiarą, obyczajem               e Fis7/E F7+/E e
Na jednej drodze złączyły rozstaje.             e Fis7/E F7+/E H7

W świetle tych gwiazd, co wędrowcom się jarzą,  e E a/E e
Mogliśmy własnym przyglądać się twarzom.        a6/E a6/H H7 e

Patrzeć na stopy, dłonie i kostury,             e Fis7/E F7+/E e
I dusze w workach z żywej, ludzkiej skóry.      e Fis7/E F7+/E H7

Przy nocnych ogniach odpoczywał pochód –        e E a/E e
Tam poznawaliśmy siebie po trochu.              a6/E a6/H H7 e

Dziwny to widok był w błyskach płomieni –       E a
Tacy niepełni, tacy zniekształceni:             D H H7

Rysy słabości w grymasach siłaczy,              e Fis7/E F7+/E e
Maski uciechy na skurczach rozpaczy.            e Fis7/E F7+/E H7

W źrenicach czujność od zmierzchu do świtu,     e E a/E e
Na podorędziu broń kłamstwa i sprytu.           a6/E a6/H H7 e

Do tego sznury, sztylety i pałki,               E a
Lękliwe groźby, naiwne przechwałki.             D H H7

Krew, któż wie czyja, przyschnięta do dłoni,    e Fis7/E F7+/E e
Nogi ucieczce skłonne i pogoni.                 e Fis7/E F7+/E H7

Dusze, jak zbite psy na wątłej smyczy,          e E a/E F
Wywar wściekłości, krzywdy i goryczy.           e Fis7/E F7+/E H7 e

Ale wraz z brzaskiem dalej szliśmy razem,       H E H
Niewysłowionym budzeni nakazem.                 H E H

Silniejsi nawet słabszych podpierali,           D G D
By wszyscy doszli, gdzie dojść zamierzali.      D H H7 (H7 C7+/H H7)

Długo to trwało i zwątpiło wielu,               e Fis7/E F7+/E e
Aleśmy wreszcie dotarli do celu.                e Fis7/E F7+/E H7

Czekał nas widok najzwyklejszy w świecie:       H E H
Stajenka, żłobek, ojciec, matka, dziecię.       H E H

Cud w tym był tylko, że na widok onych –        D G D
Każdy się poczuł – niedoczłowieczony            D H H7

W tym, że odchodził przejęty tęsknotą.          E A/E a6/E E
I tylko o to chodziło. Tylko o to.              E/Gis A6 H7 E A E


Odmiennych mową, wiarą, obyczajem
Na jednej drodze złączyły rozstaje.

W świetle tych gwiazd, co wędrowcom się jarzą,
Mogliśmy własnym przyglądać się twarzom.

Patrzeć na stopy, dłonie i kostury,
I dusze w workach z żywej, ludzkiej skóry.

Przy nocnych ogniach odpoczywał pochód -
Tam poznawaliśmy siebie po trochu.

Dziwny to widok był w błyskach płomieni -
Tacy niepełni, tacy zniekształceni:

Rysy słabości w grymasach siłaczy,
Maski uciechy na skurczach rozpaczy.

W źrenicach czujność od zmierzchu do świtu,
Na podorędziu broń kłamstwa i sprytu.

Do tego sznury, sztylety i pałki,
Lękliwe groźby, naiwne przechwałki.

Krew, któż wie czyja, przyschnięta do dłoni,
Nogi ucieczce skłonne i pogoni.

Dusze, jak zbite psy na wątłej smyczy,
Wywar wściekłości, krzywdy i goryczy.

Ale wraz z brzaskiem dalej szliśmy razem,
Niewysłowionym budzeni nakazem.

Silniejsi nawet słabszych podpierali,
By wszyscy doszli, gdzie dojść zamierzali.

Długo to trwało i zwątpiło wielu,
Aleśmy wreszcie dotarli do celu.

Czekał nas widok najzwyklejszy w świecie:
Stajenka, żłobek, ojciec, matka, dziecię.

Cud w tym był tylko, że na widok onych -
Każdy się poczuł - niedoczłowieczony,

W tym, że odchodził przejęty tęsknotą.
I tylko o to chodziło.
Tylko o to.

Słowa: Jacek Kaczmarski
Muzyka: Jacek Kaczmarski




Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.

Korekty +0 -0

Status: Zatwierdzona
Wartość: 18 punktów karmy

Głosy i komentarze

anonim

Historia

Pan Wywrotek
automatyczna poprawa formatowania
Korekty 4 lata temu