Cieszyńska Artur Andrus

Korektę nadesłał
Filip Wojda
Filip Wojda
3 lata temu
Komentarz: Dodałem akordy.
Instrument: Tylko Tekst Gitara
Tonacja: a
Gdybym się urodził przed stu laty w moim grodzie, U Larischów dla mej lubej rwałbym kwiaty w ich ogrodzie. Moja żona byłaby starszą córką szewca Kamińskiego, co wcześniej we Lwowie mieszkał. Kochałbym ją i pieścił chyba lat dwieście. Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu, w kamienicy Żyda Kohna, najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą byłaby ona. Mówiąc – mieszałaby czeski i polski, szprechałaby czasem, a śmiech by miała boski. Raz na sto lat cud by się dokonał, cud się dokonał. Gdybym sto lat temu się narodził, byłby ze mnie introligator U Prochazki bym robił po dwanaście godzin i siedem złotych brał za to. Miałbym śliczną żonę i już trzecie dziecię, w zdrowiu żył trzydzieści lat na tym świecie I całe długie życie przede mną, całe piękne dwudzieste stulecie Gdybym się urodził przed stu laty i z tobą spotkał, W ogrodzie u Larischów rwałbym kwiaty dla ciebie, słodka. Tramwaj by jeździł pod górę za rzekę, słońce wznosiło szlabanu powiekę, A z okien snułby się zapach świątecznych potraw. Wiatr wieczorami niósłby po mieście pieśni grane w dawnych wiekach. Byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć, za domem by szumiała rzeka. Widzę tam wszystkich nas – idących brzegiem, mnie, żonę, dzieci pod cieszyńskim niebem. Może i dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka.  
a d Gdybym się urodził przed stu laty F E a d F E a w moim grodzie, a d U Larischów dla mej lubej rwałbym kwiaty F E a d F E a w ich ogrodzie. C d Moja żona byłaby starszą córką szewca F C Kamińskiego, co wcześniej we Lwowie mieszkał. C d Kochałbym ją i pieścił F E a d F E a chyba lat dwieście. Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu, w kamienicy Żyda Kohna, najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą byłaby ona. Mówiąc – mieszałaby czeski i polski, szprechałaby czasem, a śmiech by miała boski. Raz na sto lat cud by się dokonał, cud się dokonał. Gdybym sto lat temu się narodził, byłby ze mnie introligator U Prochazki bym robił po dwanaście godzin i siedem złotych brał za to. Miałbym śliczną żonę i już trzecie dziecię, w zdrowiu żył trzydzieści lat na tym świecie I całe długie życie przede mną, całe piękne dwudzieste stulecie Gdybym się urodził przed stu laty i z tobą spotkał, W ogrodzie u Larischów rwałbym kwiaty dla ciebie, słodka. Tramwaj by jeździł pod górę za rzekę, słońce wznosiło szlabanu powiekę, A z okien snułby się zapach świątecznych potraw. Wiatr wieczorami niósłby po mieście pieśni grane w dawnych wiekach. Byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć, za domem by szumiała rzeka. Widzę tam wszystkich nas – idących brzegiem, mnie, żonę, dzieci pod cieszyńskim niebem. Może i dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka.  


                      
aGdybym się urodził dprzed stu laty
F   Ew moim agrodzie,  d   F  E  a 
aU Larischów dla mej lubej drwałbym kwiaty
F   Ew ich oagrodzie.  d   F  E  a 
CMoja żona byłaby dstarszą córką szewca
FKamińskiego, co wcześniej Cwe Lwowie mieszkał.
CKochałbym ją i dpieścił
F    Echyba lat adwieście. d   F  E  a 

Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu,
w kamienicy Żyda Kohna,
najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą
byłaby ona.
Mówiąc – mieszałaby czeski i polski,
szprechałaby czasem, a śmiech by miała boski.
Raz na sto lat cud by się dokonał,
cud się dokonał.

Gdybym sto lat temu się narodził,
byłby ze mnie introligator
U Prochazki bym robił po dwanaście godzin
i siedem złotych brał za to.
Miałbym śliczną żonę i już trzecie dziecię,
w zdrowiu żył trzydzieści lat na tym świecie
I całe długie życie przede mną,
całe piękne dwudzieste stulecie

Gdybym się urodził przed stu laty
i z tobą spotkał,
W ogrodzie u Larischów rwałbym kwiaty
dla ciebie, słodka.
Tramwaj by jeździł pod górę za rzekę,
słońce wznosiło szlabanu powiekę,
A z okien snułby się zapach
świątecznych potraw.

Wiatr wieczorami niósłby po mieście
pieśni grane w dawnych wiekach.
Byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć,
za domem by szumiała rzeka.
Widzę tam wszystkich nas – idących brzegiem,
mnie, żonę, dzieci pod cieszyńskim niebem.
Może i dobrze, że człowiek nie wie,
co go czeka.




Gdybym się urodził przed stu laty
w moim grodzie,
U Larischów dla mej lubej rwałbym kwiaty
w ich ogrodzie.
Moja żona byłaby starszą córką szewca
Kamińskiego, co wcześniej we Lwowie mieszkał.
Kochałbym ją i pieścił
chyba lat dwieście.

Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu,
w kamienicy Żyda Kohna,
najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą
byłaby ona.
Mówiąc – mieszałaby czeski i polski,
szprechałaby czasem, a śmiech by miała boski.
Raz na sto lat cud by się dokonał,
cud się dokonał.

Gdybym sto lat temu się narodził,
byłby ze mnie introligator
U Prochazki bym robił po dwanaście godzin
i siedem złotych brał za to.
Miałbym śliczną żonę i już trzecie dziecię,
w zdrowiu żył trzydzieści lat na tym świecie
I całe długie życie przede mną,
całe piękne dwudzieste stulecie

Gdybym się urodził przed stu laty
i z tobą spotkał,
W ogrodzie u Larischów rwałbym kwiaty
dla ciebie, słodka.
Tramwaj by jeździł pod górę za rzekę,
słońce wznosiło szlabanu powiekę,
A z okien snułby się zapach
świątecznych potraw.

Wiatr wieczorami niósłby po mieście
pieśni grane w dawnych wiekach.
Byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć,
za domem by szumiała rzeka.
Widzę tam wszystkich nas – idących brzegiem,
mnie, żonę, dzieci pod cieszyńskim niebem.
Może i dobrze, że człowiek nie wie,
co go czeka.




Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.

Korekty +3 -0

Status: Zatwierdzona
Wartość: 18 punktów karmy

Głosy i komentarze

anonim

Historia

Filip Wojda
Dodałem akordy.
Korekty 3 lata temu
Hela;)
Usunęłam niektóre akordy i dodałam bicie.
Korekty 9 miesięcy temu