Paddy Lay Back Mechanicy Shanty
Instrument:
Gitara
Trudność:
Początkujący
Strojenie:
klasyczne (E A D G H e)
Kapodaster:
Drugi Próg
Trudność:
Strojenie:
Kapodaster:
W grudniowy dzień o świcie, wcześnie rano, D A7
Gdy forsa moja poszła, Bóg wie gdzie, A7 D
A w głowie mocno mi szumiało, D G D
Do portu szedłem by zaciągnąć się. D A7 D
Ref:
Paddy lay back, hej, pospiesz się, D G
Włóż drelichy, chwyć kabestan i pchaj go. G D
Bądź twardym, silnym i odważnym. D G D
Do Valparaiso płynie się przez Horn. D A7 D
Do pracy rąk jak zwykle było mało,
Więc boss na listę szybko wciągnął mnie.
Można było płynąć, gdzie się chciało:
Do Francji, do Frisco i do Belm.
Z zaliczką w garści wziąłem kurs na miasto:
Knajpa, panienki - cały dzień.
Cudem dowlokłem się na "Hotspur",
By rano znów na morzu zbudzić się.
O świcie głos bosmana wołał żywo:
"Wstawajcie lenie, ruszcie zadki swe!"
Niejeden spojrzał wtedy krzywo
Klnąc po cichu ciężkie życie psie.
Gdy pierwszy raz ujrzałem ich na rei,
Każdy miał w kieszeni ostry nóż.
Tylu włóczęgów i złodziei
Nie widziałem naraz dawno już.
Byli tam Holendrzy i Rosjanie,
Wesoły kogut z Francji był tam też.
Języków całe pomieszanie,
Lecz na wezwanie wnet zgłosili się.
Marzę o tym żeby być teraz w "Jolly Saillor",
Pić piwo i z Kasią bawić się.
Lecz, gdy gwizdek zadźwięczał ostrym trelem,
W rękę otarłem słoną łzę.
Na wachcie wciąż myślałem o butelce,
Wiedziałem, że w mej skrzyni gdzieś tam jest.
Do niej tylko rwały się me ręce,
By choć na chwilę skrócić męki me.
Kiedy wreszcie wybito cztery szklanki,
Jak burza do kubryku wpadłem wnet.
Tym większe stały się me męki,
Bo flaszki nie było już na dnie.
G C G
W grudniowy dzień o świcie, wcześnie rano,
G D
Gdy forsa moja poszła, Bóg wie gdzie,
G C G
A w głowie mocno mi szumiało,
G D G
Do portu szedłem by zaciągnąć się.
Ref:
C G
Paddy lay back, hej, pospiesz się,
G D
Włóż drelichy, chwyć kabestan i pchaj go,
G C G
Bądź twardym, silnym i odważnym.
G D G
Do Valparaiso płynie się przez Horn.
Do pracy rąk jak zwykle było mało,
Więc boss na listę szybko wciągnął mnie.
Można było płynąć, gdzie się chciało:
Do Francji, do Frisco i do Belm.
Z zaliczką w garści wziąłem kurs na miasto:
Knajpa, panienki - cały dzień.
Cudem dowlokłem się na "Hotspur",
By rano znów na morzu zbudzić się.
O świcie głos bosmana wołał żywo:
"Wstawajcie lenie, ruszcie zadki swe!"
Niejeden spojrzał wtedy krzywo
Klnąc po cichu ciężkie życie psie.
Gdy pierwszy raz ujrzałem ich na rei,
Każdy miał w kieszeni ostry nóż.
Tylu włóczęgów i złodziei
Nie widziałem naraz dawno już.
Byli tam Holendrzy i Rosjanie,
Wesoły kogut z Francji był tam też.
Języków całe pomieszanie,
Lecz na wezwanie wnet zgłosili się.
Marzę o tym żeby być teraz w "Jolly Saillor",
Pić piwo i z Kasią bawić się.
Lecz, gdy gwizdek zadźwięczał ostrym trelem,
W rękę otarłem słoną łzę.
Na wachcie wciąż myślałem o butelce,
Wiedziałem, że w mej skrzyni gdzieś tam jest.
Do niej tylko rwały się me ręce,
By choć na chwilę skrócić męki me.
Kiedy wreszcie wybito cztery szklanki,
Jak burza do kubryku wpadłem wnet.
Tym większe stały się me męki,
Bo flaszki nie było już na dnie.
W grud
A w
Ref:
Paddy lay b
Włóż dr
Bądź t
Do pracy rąk jak zwykle było mało,
Więc boss na listę szybko wciągnął mnie.
Można było płynąć, gdzie się chciało:
Do Francji, do Frisco i do Belm.
Z zaliczką w garści wziąłem kurs na miasto:
Knajpa, panienki - cały dzień.
Cudem dowlokłem się na "Hotspur",
By rano znów na morzu zbudzić się.
O świcie głos bosmana wołał żywo:
"Wstawajcie lenie, ruszcie zadki swe!"
Niejeden spojrzał wtedy krzywo
Klnąc po cichu ciężkie życie psie.
Gdy pierwszy raz ujrzałem ich na rei,
Każdy miał w kieszeni ostry nóż.
Tylu włóczęgów i złodziei
Nie widziałem naraz dawno już.
Byli tam Holendrzy i Rosjanie,
Wesoły kogut z Francji był tam też.
Języków całe pomieszanie,
Lecz na wezwanie wnet zgłosili się.
Marzę o tym żeby być teraz w "Jolly Saillor",
Pić piwo i z Kasią bawić się.
Lecz, gdy gwizdek zadźwięczał ostrym trelem,
W rękę otarłem słoną łzę.
Na wachcie wciąż myślałem o butelce,
Wiedziałem, że w mej skrzyni gdzieś tam jest.
Do niej tylko rwały się me ręce,
By choć na chwilę skrócić męki me.
Kiedy wreszcie wybito cztery szklanki,
Jak burza do kubryku wpadłem wnet.
Tym większe stały się me męki,
Bo flaszki nie było już na dnie.
G
niowy dzień o świcie, wcześnie C
raG
no,G
Gdy forsa moja poszła, Bóg wie gdD
zie,A w
G
głowie mocno mi szuC
miaG
ło,G
Do portu szedłem by zacD
iągnąć G
się.Ref:
Paddy lay b
C
ack, hej, pospiesz sG
ię,Włóż dr
G
elichy, chwyć kabestan i pchaj D
go,Bądź t
G
wardym, C
silnym i oG
dważnym.G
Do Valparaiso pD
łynie się przez HG
orn.Do pracy rąk jak zwykle było mało,
Więc boss na listę szybko wciągnął mnie.
Można było płynąć, gdzie się chciało:
Do Francji, do Frisco i do Belm.
Z zaliczką w garści wziąłem kurs na miasto:
Knajpa, panienki - cały dzień.
Cudem dowlokłem się na "Hotspur",
By rano znów na morzu zbudzić się.
O świcie głos bosmana wołał żywo:
"Wstawajcie lenie, ruszcie zadki swe!"
Niejeden spojrzał wtedy krzywo
Klnąc po cichu ciężkie życie psie.
Gdy pierwszy raz ujrzałem ich na rei,
Każdy miał w kieszeni ostry nóż.
Tylu włóczęgów i złodziei
Nie widziałem naraz dawno już.
Byli tam Holendrzy i Rosjanie,
Wesoły kogut z Francji był tam też.
Języków całe pomieszanie,
Lecz na wezwanie wnet zgłosili się.
Marzę o tym żeby być teraz w "Jolly Saillor",
Pić piwo i z Kasią bawić się.
Lecz, gdy gwizdek zadźwięczał ostrym trelem,
W rękę otarłem słoną łzę.
Na wachcie wciąż myślałem o butelce,
Wiedziałem, że w mej skrzyni gdzieś tam jest.
Do niej tylko rwały się me ręce,
By choć na chwilę skrócić męki me.
Kiedy wreszcie wybito cztery szklanki,
Jak burza do kubryku wpadłem wnet.
Tym większe stały się me męki,
Bo flaszki nie było już na dnie.
W grudniowy dzień o świcie, wcześnie rano,
Gdy forsa moja poszła, Bóg wie gdzie,
A w głowie mocno mi szumiało,
Do portu szedłem by zaciągnąć się.
Ref:
Paddy lay back, hej, pospiesz się,
Włóż drelichy, chwyć kabestan i pchaj go.
Bądź twardym, silnym i odważnym.
Do Valparaiso płynie się przez Horn.
Do pracy rąk jak zwykle było mało,
Więc boss na listę szybko wciągnął mnie.
Można było płynąć, gdzie się chciało:
Do Francji, do Frisco i do Belm.
Z zaliczką w garści wziąłem kurs na miasto:
Knajpa, panienki - cały dzień.
Cudem dowlokłem się na "Hotspur",
By rano znów na morzu zbudzić się.
O świcie głos bosmana wołał żywo:
"Wstawajcie lenie, ruszcie zadki swe!"
Niejeden spojrzał wtedy krzywo
Klnąc po cichu ciężkie życie psie.
Gdy pierwszy raz ujrzałem ich na rei,
Każdy miał w kieszeni ostry nóż.
Tylu włóczęgów i złodziei
Nie widziałem naraz dawno już.
Byli tam Holendrzy i Rosjanie,
Wesoły kogut z Francji był tam też.
Języków całe pomieszanie,
Lecz na wezwanie wnet zgłosili się.
Marzę o tym żeby być teraz w "Jolly Saillor",
Pić piwo i z Kasią bawić się.
Lecz, gdy gwizdek zadźwięczał ostrym trelem,
W rękę otarłem słoną łzę.
Na wachcie wciąż myślałem o butelce,
Wiedziałem, że w mej skrzyni gdzieś tam jest.
Do niej tylko rwały się me ręce,
By choć na chwilę skrócić męki me.
Kiedy wreszcie wybito cztery szklanki,
Jak burza do kubryku wpadłem wnet.
Tym większe stały się me męki,
Bo flaszki nie było już na dnie.
D
A7
Gdy forsa moja poszła, Bóg wie gdzie,
A7
D
A w głowie mocno mi szumiało,
D
G
D
Do portu szedłem by zaciągnąć się.
D
A7
D
Ref:
Paddy lay back, hej, pospiesz się,
D
G
Włóż drelichy, chwyć kabestan i pchaj go.
G
D
Bądź twardym, silnym i odważnym.
D
G
D
Do Valparaiso płynie się przez Horn.
D
A7
D
Do pracy rąk jak zwykle było mało,
Więc boss na listę szybko wciągnął mnie.
Można było płynąć, gdzie się chciało:
Do Francji, do Frisco i do Belm.
Z zaliczką w garści wziąłem kurs na miasto:
Knajpa, panienki - cały dzień.
Cudem dowlokłem się na "Hotspur",
By rano znów na morzu zbudzić się.
O świcie głos bosmana wołał żywo:
"Wstawajcie lenie, ruszcie zadki swe!"
Niejeden spojrzał wtedy krzywo
Klnąc po cichu ciężkie życie psie.
Gdy pierwszy raz ujrzałem ich na rei,
Każdy miał w kieszeni ostry nóż.
Tylu włóczęgów i złodziei
Nie widziałem naraz dawno już.
Byli tam Holendrzy i Rosjanie,
Wesoły kogut z Francji był tam też.
Języków całe pomieszanie,
Lecz na wezwanie wnet zgłosili się.
Marzę o tym żeby być teraz w "Jolly Saillor",
Pić piwo i z Kasią bawić się.
Lecz, gdy gwizdek zadźwięczał ostrym trelem,
W rękę otarłem słoną łzę.
Na wachcie wciąż myślałem o butelce,
Wiedziałem, że w mej skrzyni gdzieś tam jest.
Do niej tylko rwały się me ręce,
By choć na chwilę skrócić męki me.
Kiedy wreszcie wybito cztery szklanki,
Jak burza do kubryku wpadłem wnet.
Tym większe stały się me męki,
Bo flaszki nie było już na dnie.
Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.Korekty +0 -2
Status: OdrzuconaWartość: 2 punkty karmy
Poprawił opracowanie 2 lata temu
głosował za odrzuceniem z -50 punktami 2 lata temu
głosował za odrzuceniem z -70 punktami 2 lata temu