Rajskie jabłka Włodzimierz Wysocki
Korektę nadesłał
Bartosz Godlewski
1 miesiąc temu
Instrument:
Tylko Tekst
Gitara
Kiedyś umrę... No cóż, wszyscy wiemy, że śmierć nie wybiera,
Gdyby otruł mnie ktoś, kielich z jadem, bym wypił do dna,
Bo zabitych nam żal, no i Bóg ich do raju zabiera.
Żywy ciężki ma los, a o martwych od wieków się dba.
Ból wykrzywi mi twarz, tracąc siły, na ziemię upadnę,
Dusza pomknie gdzieś w dal i w przestworza poniesie ją koń,
Gdy otworzy się raj, kilka jabłek z ogrodu ukradnę...
Ale tam stoi straż. I bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Już zatrzymał się koń, ale wątpię, bym znalazł się w raju,
Wokół pustka i piach, nie wiem, po co mój koń mnie tu wiódł,
Ale nagle mój wzrok padł na bramę żelazną w oddali
I klęczący tam tłum, czekający na kogoś u wrót.
Głośno parsknął mój koń, potem znów, jakby w przepaść miał runąć,
Lecz choć parskał i rżał, w naszą stronę nie zwrócił się nikt.
Siwy starzec zza wrót chciał ogromną zasuwę odsunąć,
Ale brakło mu sił, machnął ręką i z oczu nam znikł.
I nie wzburzył się lud, nikt nie krzyknął, nikt słowa nie wyrzekł,
Tylko z przodu ktoś wstał, jakby lepiej zobaczyć coś chciał.
Zrozumiałem, gdy sam rajskiej bramie przyjrzałem się bliżej:
Za ta bramą był sad pełen jabłek. I krzyż w sadzie stał.
Siwy starzec zza wrót uniósł dłoń, a więc znak został dany.
To był sam święty Piotr! Sam apostoł ku górze wzniósł dłoń!
I ukazał się sad - rajski ogród jabłkami usłany,
Ale tam stała straż, celująca bezbłędnie wprost w skroń.
Każdy wiele ma próśb, ale ja wcale wiele nie pragnę:
Przyjaciela chcę mieć... Rajskich jabłek odurza mnie woń...
Wierną żonę chcę mieć - właśnie dla niej tych jabłek ukradnę,
Ale wciąż czuwa straż i bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Siwy starzec zza wrót coś po cichu nakazał strażnikom,
Ktoś z nich podał mu klucz i do bramy zbliżyli się znów.
Szarpnął kraty sam Piotr, zardzewiały gwóźdź z zamka mu wypadł.
Gdy otworem stał raj, tłum przed siebie się rzucił bez słów.
W piersi brakło mi tchu, stałem z tyłu zupełnie bezradny.
Pomyślałem: ?No cóż... Skoro tutaj mnie przywiózł mój koń,
Skoro jestem tu już, no to trochę tych jabłek ukradnę... ?
Lecz dostrzegła mnie straż. I bezbłędnie trafiła mnie w skroń.
I zaświstał mój bat, bezlitośnie nim konia smagałem.
Wiozę jabłka. I wiem: to nieważne, że garść, a nie wóz.
Właśnie tobie je dam, bo ty jedna wciąż na mnie czekałaś,
Nawet wtedy, gdy koń, galopując, do raju mnie wiózł.
Przełożyła: Marlena Zimna
Kiedyś umrę... No cóż, wszyscy wiemy, że śmierć nie wybiera, a A7 d
Gdyby otruł mnie ktoś, kielich z jadem, bym wypił do dna, d a E7 a
Bo zabitych nam żal, no i Bóg ich do raju zabiera. a A7 d
Żywy ciężki ma los, a o martwych od wieków się dba. d a E7 a
Ból wykrzywi mi twarz, tracąc siły, na ziemię upadnę, a A7 d
Dusza pomknie gdzieś w dal i w przestworza poniesie ją koń, d a E7 a
Gdy otworzy się raj, kilka jabłek z ogrodu ukradnę... a A7 d
Ale tam stoi straż. I bezbłędnie celuje wprost w skroń. d a E7 a
Już zatrzymał się koń, ale wątpię, bym znalazł się w raju, a A7 d
Wokół pustka i piach, nie wiem, po co mój koń mnie tu wiódł, d a E7 a
Ale nagle mój wzrok padł na bramę żelazną w oddali a A7 d
I klęczący tam tłum, czekający na kogoś u wrót. d a E7 a
Głośno parsknął mój koń, potem znów, jakby w przepaść miał runąć, a A7 d
Lecz choć parskał i rżał, w naszą stronę nie zwrócił się nikt. d a E7 a
Siwy starzec zza wrót chciał ogromną zasuwę odsunąć, a A7 d
Ale brakło mu sił, machnął ręką i z oczu nam znikł. d a E7 a
I nie wzburzył się lud, nikt nie krzyknął, nikt słowa nie wyrzekł, a A7 d
Tylko z przodu ktoś wstał, jakby lepiej zobaczyć coś chciał. d a E7 a
Zrozumiałem, gdy sam rajskiej bramie przyjrzałem się bliżej: a A7 d
Za ta bramą był sad pełen jabłek. I krzyż w sadzie stał. d a E7 a
Siwy starzec zza wrót uniósł dłoń, a więc znak został dany. a A7 d
To był sam święty Piotr! Sam apostoł ku górze wzniósł dłoń! d a E7 a
I ukazał się sad - rajski ogród jabłkami usłany, a A7 d
Ale tam stała straż, celująca bezbłędnie wprost w skroń. d a E7 a
Każdy wiele ma próśb, ale ja wcale wiele nie pragnę: a A7 d
Przyjaciela chcę mieć... Rajskich jabłek odurza mnie woń... d a E7 a
Wierną żonę chcę mieć - właśnie dla niej tych jabłek ukradnę, a A7 d
Ale wciąż czuwa straż i bezbłędnie celuje wprost w skroń. d a E7 a
Siwy starzec zza wrót coś po cichu nakazał strażnikom, a A7 d
Ktoś z nich podał mu klucz i do bramy zbliżyli się znów. d a E7 a
Szarpnął kraty sam Piotr, zardzewiały gwóźdź z zamka mu wypadł. a A7 d
Gdy otworem stał raj, tłum przed siebie się rzucił bez słów. d a E7 a
W piersi brakło mi tchu, stałem z tyłu zupełnie bezradny. a A7 d
Pomyślałem: ?No cóż... Skoro tutaj mnie przywiózł mój koń, d a E7 a
Skoro jestem tu już, no to trochę tych jabłek ukradnę... ? a A7 d
Lecz dostrzegła mnie straż. I bezbłędnie trafiła mnie w skroń. d a E7 a
I zaświstał mój bat, bezlitośnie nim konia smagałem. a A7 d
Wiozę jabłka. I wiem: to nieważne, że garść, a nie wóz. d a E7 a
Właśnie tobie je dam, bo ty jedna wciąż na mnie czekałaś, a A7 d
Nawet wtedy, gdy koń, galopując, do raju mnie wiózł. d a E7 a
Przełożyła: Marlena Zimna
Kiedyś umrę... No cóż, wszyscy wiemy, że śmierć nie wybiera,
Gdyby otruł mnie ktoś, kielich z jadem, bym wypił do dna,
Bo zabitych nam żal, no i Bóg ich do raju zabiera.
Żywy ciężki ma los, a o martwych od wieków się dba.
Ból wykrzywi mi twarz, tracąc siły, na ziemię upadnę,
Dusza pomknie gdzieś w dal i w przestworza poniesie ją koń,
Gdy otworzy się raj, kilka jabłek z ogrodu ukradnę...
Ale tam stoi straż. I bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Już zatrzymał się koń, ale wątpię, bym znalazł się w raju,
Wokół pustka i piach, nie wiem, po co mój koń mnie tu wiódł,
Ale nagle mój wzrok padł na bramę żelazną w oddali
I klęczący tam tłum, czekający na kogoś u wrót.
Głośno parsknął mój koń, potem znów, jakby w przepaść miał runąć,
Lecz choć parskał i rżał, w naszą stronę nie zwrócił się nikt.
Siwy starzec zza wrót chciał ogromną zasuwę odsunąć,
Ale brakło mu sił, machnął ręką i z oczu nam znikł.
I nie wzburzył się lud, nikt nie krzyknął, nikt słowa nie wyrzekł,
Tylko z przodu ktoś wstał, jakby lepiej zobaczyć coś chciał.
Zrozumiałem, gdy sam rajskiej bramie przyjrzałem się bliżej:
Za ta bramą był sad pełen jabłek. I krzyż w sadzie stał.
Siwy starzec zza wrót uniósł dłoń, a więc znak został dany.
To był sam święty Piotr! Sam apostoł ku górze wzniósł dłoń!
I ukazał się sad - rajski ogród jabłkami usłany,
Ale tam stała straż, celująca bezbłędnie wprost w skroń.
Każdy wiele ma próśb, ale ja wcale wiele nie pragnę:
Przyjaciela chcę mieć... Rajskich jabłek odurza mnie woń...
Wierną żonę chcę mieć - właśnie dla niej tych jabłek ukradnę,
Ale wciąż czuwa straż i bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Siwy starzec zza wrót coś po cichu nakazał strażnikom,
Ktoś z nich podał mu klucz i do bramy zbliżyli się znów.
Szarpnął kraty sam Piotr, zardzewiały gwóźdź z zamka mu wypadł.
Gdy otworem stał raj, tłum przed siebie się rzucił bez słów.
W piersi brakło mi tchu, stałem z tyłu zupełnie bezradny.
Pomyślałem: ?No cóż... Skoro tutaj mnie przywiózł mój koń,
Skoro jestem tu już, no to trochę tych jabłek ukradnę... ?
Lecz dostrzegła mnie straż. I bezbłędnie trafiła mnie w skroń.
I zaświstał mój bat, bezlitośnie nim konia smagałem.
Wiozę jabłka. I wiem: to nieważne, że garść, a nie wóz.
Właśnie tobie je dam, bo ty jedna wciąż na mnie czekałaś,
Nawet wtedy, gdy koń, galopując, do raju mnie wiózł.
Przełożyła: Marlena Zimna
a
A7
d
Gdyby otruł mnie ktoś, kielich z jadem, bym wypił do dna,
d
a
E7
a
Bo zabitych nam żal, no i Bóg ich do raju zabiera.
a
A7
d
Żywy ciężki ma los, a o martwych od wieków się dba.
d
a
E7
a
Ból wykrzywi mi twarz, tracąc siły, na ziemię upadnę,
a
A7
d
Dusza pomknie gdzieś w dal i w przestworza poniesie ją koń,
d
a
E7
a
Gdy otworzy się raj, kilka jabłek z ogrodu ukradnę...
a
A7
d
Ale tam stoi straż. I bezbłędnie celuje wprost w skroń.
d
a
E7
a
Już zatrzymał się koń, ale wątpię, bym znalazł się w raju,
a
A7
d
Wokół pustka i piach, nie wiem, po co mój koń mnie tu wiódł,
d
a
E7
a
Ale nagle mój wzrok padł na bramę żelazną w oddali
a
A7
d
I klęczący tam tłum, czekający na kogoś u wrót.
d
a
E7
a
Głośno parsknął mój koń, potem znów, jakby w przepaść miał runąć,
a
A7
d
Lecz choć parskał i rżał, w naszą stronę nie zwrócił się nikt.
d
a
E7
a
Siwy starzec zza wrót chciał ogromną zasuwę odsunąć,
a
A7
d
Ale brakło mu sił, machnął ręką i z oczu nam znikł.
d
a
E7
a
I nie wzburzył się lud, nikt nie krzyknął, nikt słowa nie wyrzekł,
a
A7
d
Tylko z przodu ktoś wstał, jakby lepiej zobaczyć coś chciał.
d
a
E7
a
Zrozumiałem, gdy sam rajskiej bramie przyjrzałem się bliżej:
a
A7
d
Za ta bramą był sad pełen jabłek. I krzyż w sadzie stał.
d
a
E7
a
Siwy starzec zza wrót uniósł dłoń, a więc znak został dany.
a
A7
d
To był sam święty Piotr! Sam apostoł ku górze wzniósł dłoń!
d
a
E7
a
I ukazał się sad - rajski ogród jabłkami usłany,
a
A7
d
Ale tam stała straż, celująca bezbłędnie wprost w skroń.
d
a
E7
a
Każdy wiele ma próśb, ale ja wcale wiele nie pragnę:
a
A7
d
Przyjaciela chcę mieć... Rajskich jabłek odurza mnie woń...
d
a
E7
a
Wierną żonę chcę mieć - właśnie dla niej tych jabłek ukradnę,
a
A7
d
Ale wciąż czuwa straż i bezbłędnie celuje wprost w skroń.
d
a
E7
a
Siwy starzec zza wrót coś po cichu nakazał strażnikom,
a
A7
d
Ktoś z nich podał mu klucz i do bramy zbliżyli się znów.
d
a
E7
a
Szarpnął kraty sam Piotr, zardzewiały gwóźdź z zamka mu wypadł.
a
A7
d
Gdy otworem stał raj, tłum przed siebie się rzucił bez słów.
d
a
E7
a
W piersi brakło mi tchu, stałem z tyłu zupełnie bezradny.
a
A7
d
Pomyślałem: ?No cóż... Skoro tutaj mnie przywiózł mój koń,
d
a
E7
a
Skoro jestem tu już, no to trochę tych jabłek ukradnę... ?
a
A7
d
Lecz dostrzegła mnie straż. I bezbłędnie trafiła mnie w skroń.
d
a
E7
a
I zaświstał mój bat, bezlitośnie nim konia smagałem.
a
A7
d
Wiozę jabłka. I wiem: to nieważne, że garść, a nie wóz.
d
a
E7
a
Właśnie tobie je dam, bo ty jedna wciąż na mnie czekałaś,
a
A7
d
Nawet wtedy, gdy koń, galopując, do raju mnie wiózł.
d
a
E7
a
Przełożyła: Marlena Zimna
Kiedyś umrę... No cóż, wszyscy wiemy, że śmierć nie wybiera,
Gdyby otruł mnie ktoś, kielich z jadem, bym wypił do dna,
Bo zabitych nam żal, no i Bóg ich do raju zabiera.
Żywy ciężki ma los, a o martwych od wieków się dba.
Ból wykrzywi mi twarz, tracąc siły, na ziemię upadnę,
Dusza pomknie gdzieś w dal i w przestworza poniesie ją koń,
Gdy otworzy się raj, kilka jabłek z ogrodu ukradnę...
Ale tam stoi straż. I bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Już zatrzymał się koń, ale wątpię, bym znalazł się w raju,
Wokół pustka i piach, nie wiem, po co mój koń mnie tu wiódł,
Ale nagle mój wzrok padł na bramę żelazną w oddali
I klęczący tam tłum, czekający na kogoś u wrót.
Głośno parsknął mój koń, potem znów, jakby w przepaść miał runąć,
Lecz choć parskał i rżał, w naszą stronę nie zwrócił się nikt.
Siwy starzec zza wrót chciał ogromną zasuwę odsunąć,
Ale brakło mu sił, machnął ręką i z oczu nam znikł.
I nie wzburzył się lud, nikt nie krzyknął, nikt słowa nie wyrzekł,
Tylko z przodu ktoś wstał, jakby lepiej zobaczyć coś chciał.
Zrozumiałem, gdy sam rajskiej bramie przyjrzałem się bliżej:
Za ta bramą był sad pełen jabłek. I krzyż w sadzie stał.
Siwy starzec zza wrót uniósł dłoń, a więc znak został dany.
To był sam święty Piotr! Sam apostoł ku górze wzniósł dłoń!
I ukazał się sad - rajski ogród jabłkami usłany,
Ale tam stała straż, celująca bezbłędnie wprost w skroń.
Każdy wiele ma próśb, ale ja wcale wiele nie pragnę:
Przyjaciela chcę mieć... Rajskich jabłek odurza mnie woń...
Wierną żonę chcę mieć - właśnie dla niej tych jabłek ukradnę,
Ale wciąż czuwa straż i bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Siwy starzec zza wrót coś po cichu nakazał strażnikom,
Ktoś z nich podał mu klucz i do bramy zbliżyli się znów.
Szarpnął kraty sam Piotr, zardzewiały gwóźdź z zamka mu wypadł.
Gdy otworem stał raj, tłum przed siebie się rzucił bez słów.
W piersi brakło mi tchu, stałem z tyłu zupełnie bezradny.
Pomyślałem: ?No cóż... Skoro tutaj mnie przywiózł mój koń,
Skoro jestem tu już, no to trochę tych jabłek ukradnę... ?
Lecz dostrzegła mnie straż. I bezbłędnie trafiła mnie w skroń.
I zaświstał mój bat, bezlitośnie nim konia smagałem.
Wiozę jabłka. I wiem: to nieważne, że garść, a nie wóz.
Właśnie tobie je dam, bo ty jedna wciąż na mnie czekałaś,
Nawet wtedy, gdy koń, galopując, do raju mnie wiózł.
Przełożyła: Marlena Zimna
Gdyby otruł mnie ktoś, kielich z jadem, bym wypił do dna,
Bo zabitych nam żal, no i Bóg ich do raju zabiera.
Żywy ciężki ma los, a o martwych od wieków się dba.
Ból wykrzywi mi twarz, tracąc siły, na ziemię upadnę,
Dusza pomknie gdzieś w dal i w przestworza poniesie ją koń,
Gdy otworzy się raj, kilka jabłek z ogrodu ukradnę...
Ale tam stoi straż. I bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Już zatrzymał się koń, ale wątpię, bym znalazł się w raju,
Wokół pustka i piach, nie wiem, po co mój koń mnie tu wiódł,
Ale nagle mój wzrok padł na bramę żelazną w oddali
I klęczący tam tłum, czekający na kogoś u wrót.
Głośno parsknął mój koń, potem znów, jakby w przepaść miał runąć,
Lecz choć parskał i rżał, w naszą stronę nie zwrócił się nikt.
Siwy starzec zza wrót chciał ogromną zasuwę odsunąć,
Ale brakło mu sił, machnął ręką i z oczu nam znikł.
I nie wzburzył się lud, nikt nie krzyknął, nikt słowa nie wyrzekł,
Tylko z przodu ktoś wstał, jakby lepiej zobaczyć coś chciał.
Zrozumiałem, gdy sam rajskiej bramie przyjrzałem się bliżej:
Za ta bramą był sad pełen jabłek. I krzyż w sadzie stał.
Siwy starzec zza wrót uniósł dłoń, a więc znak został dany.
To był sam święty Piotr! Sam apostoł ku górze wzniósł dłoń!
I ukazał się sad - rajski ogród jabłkami usłany,
Ale tam stała straż, celująca bezbłędnie wprost w skroń.
Każdy wiele ma próśb, ale ja wcale wiele nie pragnę:
Przyjaciela chcę mieć... Rajskich jabłek odurza mnie woń...
Wierną żonę chcę mieć - właśnie dla niej tych jabłek ukradnę,
Ale wciąż czuwa straż i bezbłędnie celuje wprost w skroń.
Siwy starzec zza wrót coś po cichu nakazał strażnikom,
Ktoś z nich podał mu klucz i do bramy zbliżyli się znów.
Szarpnął kraty sam Piotr, zardzewiały gwóźdź z zamka mu wypadł.
Gdy otworem stał raj, tłum przed siebie się rzucił bez słów.
W piersi brakło mi tchu, stałem z tyłu zupełnie bezradny.
Pomyślałem: ?No cóż... Skoro tutaj mnie przywiózł mój koń,
Skoro jestem tu już, no to trochę tych jabłek ukradnę... ?
Lecz dostrzegła mnie straż. I bezbłędnie trafiła mnie w skroń.
I zaświstał mój bat, bezlitośnie nim konia smagałem.
Wiozę jabłka. I wiem: to nieważne, że garść, a nie wóz.
Właśnie tobie je dam, bo ty jedna wciąż na mnie czekałaś,
Nawet wtedy, gdy koń, galopując, do raju mnie wiózł.
Przełożyła: Marlena Zimna
Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.Korekty +0 -3
Status: OdrzuconaWartość: 18 punktów karmy
Poprawił opracowanie 1 miesiąc temu
głosował za odrzuceniem z -40 punktami 4 tygodnie temu
głosował za odrzuceniem z -25 punktami 4 tygodnie temu
głosował za odrzuceniem z -35 punktami 4 tygodnie temu
Zasady formatowania, akordy należy rozpisać nad tekstem:
https://spiewnik.wywrota.pl/fo... 1 miesiąc temu