Do dam, do zwierząt i do piekła Duszę Wypuścił
Tekst piosenki
Bywasz, nie jesteś.
Wizażem osnuta ta dusza, co nie jest;
Kusisz nas wszystkich złudzeniem, wierzysz, że jesteś wcieleniem przystani;
Nie będziesz mi sercem, wilgotną rzeczą się jawisz.
Błyszczyk, pomadka,
Wtem srania nadchodzi pora;
Tu wystrzał, maras, bomba.
Muszla usłana cętkami skandalu.
Bywa, że jesteś mi sercem, lecz obcas cię wpycha w nieboskłon.
Dostaniesz raka;
Ropny liszaj zakwitnie na twarzy;
Skóra sucha, skóra skruszona;
Śmierdzący oddech wpychasz mi w płuca… co rano.
Bo musisz…
Bo musisz…
Bo musisz być jak pies - mój ukochany
Lizać moje usta bez krzty skrępowania
Tracić sierść i cuchnąć wilgocią
Nie patrzeć zatroskana, lecz gryźć! Gryźć! Gryźć!
Bo musisz być jak kot – mój ukochany
Srać na podłogę podczas śniadania
Tłuste śpiochy w oczach tak kocio-okazałych
Liniejesz z latami tak pięknie.
Bo musisz być jak pies - mój ukochany
Rozlewać gęstą ślinę w całym mieszkaniu
Ślinić framugi i smagać smrodem kąty
Ścigasz własny zad tak pięknie.
Bo musisz być jak kot – mój ukochany
Dumnie prężyć wąsy, bez opamiętania
Lizaniem tyłka zagrać nam stubarwną scenę
Wciąż tak niepoznana… i ciąć! Ciąć! Ciąć!
Wizażem osnuta ta dusza, co nie jest;
Kusisz nas wszystkich złudzeniem, wierzysz, że jesteś wcieleniem przystani;
Nie będziesz mi sercem, wilgotną rzeczą się jawisz.
Błyszczyk, pomadka,
Wtem srania nadchodzi pora;
Tu wystrzał, maras, bomba.
Muszla usłana cętkami skandalu.
Bywa, że jesteś mi sercem, lecz obcas cię wpycha w nieboskłon.
Dostaniesz raka;
Ropny liszaj zakwitnie na twarzy;
Skóra sucha, skóra skruszona;
Śmierdzący oddech wpychasz mi w płuca… co rano.
Bo musisz…
Bo musisz…
Bo musisz być jak pies - mój ukochany
Lizać moje usta bez krzty skrępowania
Tracić sierść i cuchnąć wilgocią
Nie patrzeć zatroskana, lecz gryźć! Gryźć! Gryźć!
Bo musisz być jak kot – mój ukochany
Srać na podłogę podczas śniadania
Tłuste śpiochy w oczach tak kocio-okazałych
Liniejesz z latami tak pięknie.
Bo musisz być jak pies - mój ukochany
Rozlewać gęstą ślinę w całym mieszkaniu
Ślinić framugi i smagać smrodem kąty
Ścigasz własny zad tak pięknie.
Bo musisz być jak kot – mój ukochany
Dumnie prężyć wąsy, bez opamiętania
Lizaniem tyłka zagrać nam stubarwną scenę
Wciąż tak niepoznana… i ciąć! Ciąć! Ciąć!