Burza (L'Orage (3 : Le pornographe)) Georges Brassens
Tekst piosenki i chwyty na gitarę
(
Ty o de
O pogo
Na nią wsza
Tak bardzo mie
Z burzą m
Razem z n
Gromy, wi
Zstą
Rozjaśnić mi
2.
Gdy listopad szedł spać
Choć do świtu wciąż hen
Deszcz na Brest zaczął lać
W hałasie zmącił sen
Pioruna pegaz podniósł krzyk i pisk
W nocy godzinę złą
Fajerwerki i bluzg
Przerwą sny, tych co śpią
Sąsiadkę zbudził mą
Ostudził żądz wieczornych zimny plusk
3.
W nocnym stroju, choć dzień
Prawie. Wali w me drzwi
Patrzę, jednak nie sen
Jakoś nieswojo mi:
„Wyjechał mąż i sama muszę śnić
Piorunochron to rzecz,
Którą on pragnie zbyć
Dziwny zawód, wiem lecz
Tak przecież musi być
Sprzedaje towar, z czegoś trzeba żyć"
4.
Było jak stanu mąż
Franklin Beniamin chciał
Panią, gdy z nieba wciąż
Deszcz gęstą strugą lał
Oplotłem swym piorunochronem
Mężu biedny, ten test
Ty oblałeś. Na żer
Żonę swą w mieście Brest
Wystawić? To nie fair
Najciemniej pod latarnią przecież jest
5.
Gdy Jupiter, szedł w dal
Kiedy znudził go Brest
Pozostawił nam żal
Z Bogami tak to jest
Sąsiadka nagle otrząsnęła się
W domu wróciła próg
Męża osuszyć strój
Lecz przyrzekła: „Da bóg,
Zostaniesz kiedyś mój
Powrócę z deszczem - wtedy czekaj mnie!
6.
A choć ona tuż, tuż
W oceanie nie raz
Nieba szukałem burz
„Niech wróci deszczu czas!”
Modląc od rana do wieczora
Płynie stratusów nurt,
Ten cumulus to łódź
Nimbus jak wodny płaz
„Kochana, proszę wróć!”
Lecz ona znikła jak kamfora
7.
Przedsiębiorczy jej mąż
W noc handlował co sił
(Zysku w kieszeni wąż)
Wreszcie fortunę zbił
A potem powiódł swoją żonę tam
W miejsca bez deszczu, mdłe
Gdzie jest wciąż słońca nów
A tubylcy, o nie
Nie znają takich słów
Jak piorun, błyskawica, mówię wam
8.
Boże, błagam cię, zrządź
Aby skarga mych ust
Ją dopadła – gdzie bądź
Tknęła wystygły biust
I odcisnęła na nim moje dłonie
Miła wróć, pragnę cię
Chcę zrozumieć twój świat
Ciebie brak - jest mi źle
Na sercu mym twój kwiat
Weń wniknął po piorunochronie
h
)Ty o de
e
szczu mi mów,O pogo
e
dzie zaś nieNa nią wsza
A
k szkoda słówTak bardzo mie
A
rzi mnieD
Przyczyna prosta: Jupitera mocZ burzą m
Fis
iłość tu słałRazem z n
Fis
ią deszczu czarGromy, wi
h
atry i szkwałZstą
Cis7
piły pośród mar Fis
Rozjaśnić mi
G
ały cichA
ą, ciemnG
ą noFis
c…. h
2.
Gdy listopad szedł spać
Choć do świtu wciąż hen
Deszcz na Brest zaczął lać
W hałasie zmącił sen
Pioruna pegaz podniósł krzyk i pisk
W nocy godzinę złą
Fajerwerki i bluzg
Przerwą sny, tych co śpią
Sąsiadkę zbudził mą
Ostudził żądz wieczornych zimny plusk
3.
W nocnym stroju, choć dzień
Prawie. Wali w me drzwi
Patrzę, jednak nie sen
Jakoś nieswojo mi:
„Wyjechał mąż i sama muszę śnić
Piorunochron to rzecz,
Którą on pragnie zbyć
Dziwny zawód, wiem lecz
Tak przecież musi być
Sprzedaje towar, z czegoś trzeba żyć"
4.
Było jak stanu mąż
Franklin Beniamin chciał
Panią, gdy z nieba wciąż
Deszcz gęstą strugą lał
Oplotłem swym piorunochronem
Mężu biedny, ten test
Ty oblałeś. Na żer
Żonę swą w mieście Brest
Wystawić? To nie fair
Najciemniej pod latarnią przecież jest
5.
Gdy Jupiter, szedł w dal
Kiedy znudził go Brest
Pozostawił nam żal
Z Bogami tak to jest
Sąsiadka nagle otrząsnęła się
W domu wróciła próg
Męża osuszyć strój
Lecz przyrzekła: „Da bóg,
Zostaniesz kiedyś mój
Powrócę z deszczem - wtedy czekaj mnie!
6.
A choć ona tuż, tuż
W oceanie nie raz
Nieba szukałem burz
„Niech wróci deszczu czas!”
Modląc od rana do wieczora
Płynie stratusów nurt,
Ten cumulus to łódź
Nimbus jak wodny płaz
„Kochana, proszę wróć!”
Lecz ona znikła jak kamfora
7.
Przedsiębiorczy jej mąż
W noc handlował co sił
(Zysku w kieszeni wąż)
Wreszcie fortunę zbił
A potem powiódł swoją żonę tam
W miejsca bez deszczu, mdłe
Gdzie jest wciąż słońca nów
A tubylcy, o nie
Nie znają takich słów
Jak piorun, błyskawica, mówię wam
8.
Boże, błagam cię, zrządź
Aby skarga mych ust
Ją dopadła – gdzie bądź
Tknęła wystygły biust
I odcisnęła na nim moje dłonie
Miła wróć, pragnę cię
Chcę zrozumieć twój świat
Ciebie brak - jest mi źle
Na sercu mym twój kwiat
Weń wniknął po piorunochronie