Salvator Mundi Korzeń z Kraju Melchizedeka
Tekst piosenki
Salvator Mundi, salva nos!
Strach przed śmiercią, lęk przed bezsensem życia.
Panika na samą myśl o zaprzepaszczeniu choćby odrobiny siebie,
O mdłym horyzoncie, za którym nie ma nic.
Twierdze zapomnienia budowane w pośpiechu.
Dni ciemne jak noce, a noce jak dni:
Rozpalone elektrycznym światłem,
Przespane na bezdechu,
Bez snów, bez marzeń, bez odnowienia sił.
Głód miłości zagłuszany wielkim żarciem.
Pragnienie bliskości zagubione w gęstym tłumie
Reklam, jadłodajni, spamu, pornografii,
Śmiechu na zawołanie jak w głupim sitcomie.
W pozorach swobody – pragnienie wolności.
A w kuluarach walka o prawdziwą władzę:
O to jak kontrolować przepływ informacji,
O to kto, kiedy i na czym zrobi pieniądze.
Grzech.
Skrzętnie ukrywany.
Skutecznie wypierany u terapeuty na kozetce.
Grzech.
Usprawiedliwiany.
Jak prezydent Nixon przez swego następcę.
Grzech osobisty i wzruszenie ramion.
Umycie rąk jak Piłat zamiast wyznania.
Grzech na zatarcie śladów po poprzednich czynach.
Rozpędzona paranoja zamiast pojednania.
List Pierwszy Świętego Jana, rozdział pierwszy, wersy osiem, dziewięć:
Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to nie ma w nas prawdy
I oszukujemy samych siebie.
Ale jeśli je wyznajemy, to Bóg,
jako wierny i sprawiedliwy,
odpuści nam.
Oczyści nas z wszelkiej nieprawości, z wszelkiej winy.
Zbawi nas.
W tym samym Liście, w drugim rozdziale
Jan pokazuje jak Dobra Nowina jest prosta.
Mówi: zgrzeszyliście? Tak, ale się nie martwcie,
Bo teraz mamy w niebie rzecznika wobec Ojca.
Jest nim Jezus Chrystus sprawiedliwy,
Który oddał swoje życie jako ofiara
Przebłagalna na drzewie krzyża Za nasze grzechy.
Za jeden wielki grzech całego świata.
Nie ma pod niebem żadnego innego Imienia,
Którego moc mogłaby zmyć z nas znamię śmierci,
W którym byśmy mogli dostąpić zbawienia.
Tylko w Imieniu Jezusa możemy znowu stać się święci.
Dlatego dziś stajemy, podnosimy ręce,
Do nieba jak kadzidło unosi się nasz głos:
Obmyj nas, uzdrów nas, ożyw nasze serca!
Zbaw nas, zbaw nas! Salva nos!
Salvator Mundi, salva nos!
Strach przed śmiercią, lęk przed bezsensem życia.
Panika na samą myśl o zaprzepaszczeniu choćby odrobiny siebie,
O mdłym horyzoncie, za którym nie ma nic.
Twierdze zapomnienia budowane w pośpiechu.
Dni ciemne jak noce, a noce jak dni:
Rozpalone elektrycznym światłem,
Przespane na bezdechu,
Bez snów, bez marzeń, bez odnowienia sił.
Głód miłości zagłuszany wielkim żarciem.
Pragnienie bliskości zagubione w gęstym tłumie
Reklam, jadłodajni, spamu, pornografii,
Śmiechu na zawołanie jak w głupim sitcomie.
W pozorach swobody – pragnienie wolności.
A w kuluarach walka o prawdziwą władzę:
O to jak kontrolować przepływ informacji,
O to kto, kiedy i na czym zrobi pieniądze.
Grzech.
Skrzętnie ukrywany.
Skutecznie wypierany u terapeuty na kozetce.
Grzech.
Usprawiedliwiany.
Jak prezydent Nixon przez swego następcę.
Grzech osobisty i wzruszenie ramion.
Umycie rąk jak Piłat zamiast wyznania.
Grzech na zatarcie śladów po poprzednich czynach.
Rozpędzona paranoja zamiast pojednania.
List Pierwszy Świętego Jana, rozdział pierwszy, wersy osiem, dziewięć:
Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to nie ma w nas prawdy
I oszukujemy samych siebie.
Ale jeśli je wyznajemy, to Bóg,
jako wierny i sprawiedliwy,
odpuści nam.
Oczyści nas z wszelkiej nieprawości, z wszelkiej winy.
Zbawi nas.
W tym samym Liście, w drugim rozdziale
Jan pokazuje jak Dobra Nowina jest prosta.
Mówi: zgrzeszyliście? Tak, ale się nie martwcie,
Bo teraz mamy w niebie rzecznika wobec Ojca.
Jest nim Jezus Chrystus sprawiedliwy,
Który oddał swoje życie jako ofiara
Przebłagalna na drzewie krzyża Za nasze grzechy.
Za jeden wielki grzech całego świata.
Nie ma pod niebem żadnego innego Imienia,
Którego moc mogłaby zmyć z nas znamię śmierci,
W którym byśmy mogli dostąpić zbawienia.
Tylko w Imieniu Jezusa możemy znowu stać się święci.
Dlatego dziś stajemy, podnosimy ręce,
Do nieba jak kadzidło unosi się nasz głos:
Obmyj nas, uzdrów nas, ożyw nasze serca!
Zbaw nas, zbaw nas! Salva nos!
Salvator Mundi, salva nos!