Panie Stańczyk! Michał Wiśniewski
Tekst piosenki
-
1 ocena
Szukam słów, szukam myśli
i sposobu, co mógłby się przyśnić,
żeby znaleźć jakieś mądre powody
dla istnienia tej cholernej niewygody.
Niewygodny mam dom, niewygodne mam buty.
Telewizor na złom z uczciwości wyzuty.
Niewygodny horyzont, psy sąsiadów go gryzą.
Niewygodnie odstaję
od powszechnych przyzwyczajeń.
Panie Stańczyk! Panie Stańczyk!
Tu w tej knajpie już nikt nie chce tańczyć.
Tu pianista z bębniarzem
tylko siedzą przy barze,
wypatrując w kieliszkach swego końca.
Panie Stańczyk! Pan by się przydał,
bo tu wszędzie fałsz i ohyda.
Może znalazłby Pan króla, co by zechciał
wziąć w obronę tę krainę po przejściach?
Pytam tych, pytam owych
o zrozumienie, co iść ma od głowy,
żeby reszta organizmu poznała,
jaki system wartości w nim działa.
W zadziwieniu, że nic jakoś nie chce się zgodzić,
sam nie wierzę w ten szkic rysowany na wodzie.
Zapytany o zgryz, odpowiadam, że w pysk
dziś dostałem, bo chciałem
skryć uśmiechem niewiarę.
Panie Stańczyk! Panie Stańczyk!
Tu w tej knajpie już nikt nie chce tańczyć.
Tu pianista z bębniarzem
tylko siedzą przy barze,
wypatrując w kieliszkach swego końca.
Panie Stańczyk! Pan by się przydał,
bo tu wszędzie fałsz i ohyda.
Może znalazłby Pan króla, co by zechciał
wziąć w obronę tę krainę po przejściach?
i sposobu, co mógłby się przyśnić,
żeby znaleźć jakieś mądre powody
dla istnienia tej cholernej niewygody.
Niewygodny mam dom, niewygodne mam buty.
Telewizor na złom z uczciwości wyzuty.
Niewygodny horyzont, psy sąsiadów go gryzą.
Niewygodnie odstaję
od powszechnych przyzwyczajeń.
Panie Stańczyk! Panie Stańczyk!
Tu w tej knajpie już nikt nie chce tańczyć.
Tu pianista z bębniarzem
tylko siedzą przy barze,
wypatrując w kieliszkach swego końca.
Panie Stańczyk! Pan by się przydał,
bo tu wszędzie fałsz i ohyda.
Może znalazłby Pan króla, co by zechciał
wziąć w obronę tę krainę po przejściach?
Pytam tych, pytam owych
o zrozumienie, co iść ma od głowy,
żeby reszta organizmu poznała,
jaki system wartości w nim działa.
W zadziwieniu, że nic jakoś nie chce się zgodzić,
sam nie wierzę w ten szkic rysowany na wodzie.
Zapytany o zgryz, odpowiadam, że w pysk
dziś dostałem, bo chciałem
skryć uśmiechem niewiarę.
Panie Stańczyk! Panie Stańczyk!
Tu w tej knajpie już nikt nie chce tańczyć.
Tu pianista z bębniarzem
tylko siedzą przy barze,
wypatrując w kieliszkach swego końca.
Panie Stańczyk! Pan by się przydał,
bo tu wszędzie fałsz i ohyda.
Może znalazłby Pan króla, co by zechciał
wziąć w obronę tę krainę po przejściach?