Wielu mnie ostrzegało, chcieli bym wybrał inną drogę.
Nie posłuchałem, wolałem dzielić z tobą łoże.
Dziś nie potrafię z łatwością oddychać.
Gdy Cię nie ma u mego boku to chcę zdychać,
Zamiast spędzać ze mną czas wolisz mnie unikać.
Razem chcieliśmy sięgać gwiazd, wybacz,
Za to jaka jesteś, za to jak mnie ranisz.
Ile to razy potrafiłaś mnie do złości doprowadzić?
Padały słowa po których padałem na kolana.
Wpajałem Ci do głowy prawdę,
Po czym milczałaś jak skała.
Ile wylanych łez jeszcze potrzebujesz, by zrozumieć,
Że swoją podstawą swoje życie rujnujesz.
Pamiętasz jakie słowa wypowiadałaś?,
Mówiłaś "kocham" mimo tego być ze mną nie chciałaś.
Do dziś nie rozumiem czego ode mnie oczekujesz.
Mam nałóg do którego się nie dostosujesz.
Palę i jak jest wtedy jestem inny,
Nie ma Patryka, który wiecznie woli słuchać ciszy.
Wolę być uśmiechnięty i starać cieszyć się życiem,
Jestem zły, bo wybrałem palenie nie picie.
Powinnaś wiedzieć jak to jest mieć ciężkie chwile,
Ciężkie na tyle by w serce wbić sobie sztylet.
Robienie komuś na złość to twoja specjalność,
Twoje gierki, po to żeby wzbudzić we mnie zazdrość?
Pytam, kim dla Ciebie jestem? Odpowiadasz nie wiem.
Jak myślisz? Nasz związek jest piekłem czy niebem?
Parę prostych pytań na których nie znasz odpowiedzi.
Mówiłaś, że po rozstaniu czas rany leczy.
Na przyszłość nie traktuj ludzi jak śmieci,
Bo ten śmieć chce Tobie pomóc,
Bo wierzy, że w końcu będzie dobrze.
Ale jak się domyślam to też do Ciebie nie dotrze.