Palenie w piecu Tomasz Szwed
Tekst piosenki
Pozbierałem rozrzucone
Rozrzuciłem obumarłe
Ile trzeba się natrudzić
Żeby zlepić z prochów - garnek
Garnek w domu - rzecz potrzebna
Na miód pszczeli i gorczycę
Siedzę teraz, w piecu palę
I u ręki palce liczę
Liczyć palce - rzecz okrutna
Łatwa - i ogromnie smutna
Napisałem list do matki
Jakbym z kwiatu otrząsł jabłoń
W głowie mi zakołowało
Tak wysoko i bezdomnie
I upadłem twarzą na dno
Żółty mnie podziobał dzwoniec
Upaść na dno − rzecz okrutna
Łatwa - i ogromnie smutna
Drogi mi się zagubiły
Jakby wszystkie z wiatru były
Obróciłem się na wiatr
Jakie drogi − taki świat
Nie mieć drogi − rzecz okrutna
Ludzka - i ogromnie smutna
Rozrzuciłem obumarłe
Ile trzeba się natrudzić
Żeby zlepić z prochów - garnek
Garnek w domu - rzecz potrzebna
Na miód pszczeli i gorczycę
Siedzę teraz, w piecu palę
I u ręki palce liczę
Liczyć palce - rzecz okrutna
Łatwa - i ogromnie smutna
Napisałem list do matki
Jakbym z kwiatu otrząsł jabłoń
W głowie mi zakołowało
Tak wysoko i bezdomnie
I upadłem twarzą na dno
Żółty mnie podziobał dzwoniec
Upaść na dno − rzecz okrutna
Łatwa - i ogromnie smutna
Drogi mi się zagubiły
Jakby wszystkie z wiatru były
Obróciłem się na wiatr
Jakie drogi − taki świat
Nie mieć drogi − rzecz okrutna
Ludzka - i ogromnie smutna