1980 Koniec Świata

Korektę nadesłał
Bartosz Bąk
Bartosz Bąk
4 lata temu
Instrument: Tylko Tekst Gitara
Milczą jak zaklęte oszronione szyby Myjemy się w śniegu naszej własnej zimy Smołą plują w niebo szerokie kominy Na dalekim wschodzie ludzie żyją wciąż na niby Dopóki księżyc świeci dopóty nie spadnie Wszystko co się rodzi żyje i umiera nagle Od zmierzchu do świtu od świtu do mroku Jakiś sąsiad dziś nam umarł naprzeciwko w bloku Bije nam zaklęty dzwon W święconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch Wiosna już kolejna zbiera swoje żniwa Trzymamy się mocniej siebie, by móc to wytrzymać Dwudziestą ósmą wiosnę bierzemy na barki Wypadają nam włosy oraz z kalendarza kartki Na zakrętach smutku w biegu tych wydarzeń Jak mogliśmy się tak szybko po prostu zestarzeć Każdy tylko gorzko sam siebie przeklina Zestarzałem się po cichu trudno to wytrzymać jest Tarzają się ptaki w lipcowym błękicie Zapachniało wakacjami zapachniało życiem Przeszły letnie błyskawice pioruny i burze Diabeł Bogu się spowiada z mym aniołem stróżem Kąpiemy się w ściekach swojej własnej rzeki Słychać tylko śmiech studentów z okien biblioteki Ci po ekonomii po prawie i stosunkach Nikt dziś nie pracuje po wyuczonych kierunkach Bije nam zaklęty dzwon W święconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch Zapalamy świece na dziadach i pradziadach Zimnym kocem nas otula jesień listopada Coraz bardziej wszystko to w kręgosłup się wrzyna Ktoś w tej chwili kończy żywot a ktoś go zaczyna Kolędy i święta łamanie opłatkiem Kogoś tylko znów zabrakło przy stole przypadkiem Wracają na święta nasi emigranci Przylatują samoloty z Niemiec, Anglii oraz Francji Wyuczono nas zachowań, Jak jeść co wypada Jak zachować się przy stole na obcych obiadach Tak trudno to wszystko okiem jest oświecić W tym codziennym bałaganie niepotrzebnych rzeczy Niektórzy z nas życiem już zmęczeni Jak staliśmy razem tak leżymy podzieleni Jedni poszli w prawo lub zostali w miejscu Drudzy całkiem w lewo inni zaś stanęli w przejściu Czasem tylko zerkamy za siebie ukradkiem I to co nas bardzo boli żyje w nas najbardziej wiem Bije nam zaklęty dzwon W święconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch.
Milczą jak zaklęte oszronione szyby C D Myjemy się w śniegu naszej własnej zimy e G Smołą plują w niebo szerokie kominy Na dalekim wschodzie ludzie żyją wciąż na niby Dopóki księżyc świeci dopóty nie spadnie Wszystko co się rodzi żyje i umiera nagle Od zmierzchu do świtu od świtu do mroku Jakiś sąsiad dziś nam umarł naprzeciwko w bloku Bije nam zaklęty dzwon W święconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch Wiosna już kolejna zbiera swoje żniwa Trzymamy się mocniej siebie, by móc to wytrzymać Dwudziestą ósmą wiosnę bierzemy na barki Wypadają nam włosy oraz z kalendarza kartki Na zakrętach smutku w biegu tych wydarzeń Jak mogliśmy się tak szybko po prostu zestarzeć Każdy tylko gorzko sam siebie przeklina Zestarzałem się po cichu trudno to wytrzymać jest Tarzają się ptaki w lipcowym błękicie Zapachniało wakacjami zapachniało życiem Przeszły letnie błyskawice pioruny i burze Diabeł Bogu się spowiada z mym aniołem stróżem Kąpiemy się w ściekach swojej własnej rzeki Słychać tylko śmiech studentów z okien biblioteki Ci po ekonomii po prawie i stosunkach Nikt dziś nie pracuje po wyuczonych kierunkach Bije nam zaklęty dzwon W święconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch Zapalamy świece na dziadach i pradziadach Zimnym kocem nas otula jesień listopada Coraz bardziej wszystko to w kręgosłup się wrzyna Ktoś w tej chwili kończy żywot a ktoś go zaczyna Kolędy i święta łamanie opłatkiem Kogoś tylko znów zabrakło przy stole przypadkiem Wracają na święta nasi emigranci Przylatują samoloty z Niemiec, Anglii oraz Francji Wyuczono nas zachowań, Jak jeść co wypada Jak zachować się przy stole na obcych obiadach Tak trudno to wszystko okiem jest oświecić W tym codziennym bałaganie niepotrzebnych rzeczy Niektórzy z nas życiem już zmęczeni Jak staliśmy razem tak leżymy podzieleni Jedni poszli w prawo lub zostali w miejscu Drudzy całkiem w lewo inni zaś stanęli w przejściu Czasem tylko zerkamy za siebie ukradkiem I to co nas bardzo boli żyje w nas najbardziej wiem Bije nam zaklęty dzwon W święconej wodzie palce brudnych rąk Bliżej podszedł pod nasz próg Zimny od śmierci duch.


                      
Milczą jak zaklęte oszronione szyby C D
Myjemy się w śniegu naszej własnej zimy e G
Smołą plują w niebo szerokie kominy
Na dalekim wschodzie ludzie żyją wciąż na niby

Dopóki księżyc świeci dopóty nie spadnie
Wszystko co się rodzi żyje i umiera nagle
Od zmierzchu do świtu od świtu do mroku
Jakiś sąsiad dziś nam umarł naprzeciwko w bloku

Bije nam zaklęty dzwon
W święconej wodzie palce brudnych rąk
Bliżej podszedł pod nasz próg
Zimny od śmierci duch

Wiosna już kolejna zbiera swoje żniwa
Trzymamy się mocniej siebie, by móc to wytrzymać
Dwudziestą ósmą wiosnę bierzemy na barki
Wypadają nam włosy oraz z kalendarza kartki

Na zakrętach smutku w biegu tych wydarzeń
Jak mogliśmy się tak szybko po prostu zestarzeć
Każdy tylko gorzko sam siebie przeklina
Zestarzałem się po cichu trudno to wytrzymać jest

Tarzają się ptaki w lipcowym błękicie
Zapachniało wakacjami zapachniało życiem
Przeszły letnie błyskawice pioruny i burze
Diabeł Bogu się spowiada z mym aniołem stróżem

Kąpiemy się w ściekach swojej własnej rzeki
Słychać tylko śmiech studentów z okien biblioteki
Ci po ekonomii po prawie i stosunkach
Nikt dziś nie pracuje po wyuczonych kierunkach

Bije nam zaklęty dzwon
W święconej wodzie palce brudnych rąk
Bliżej podszedł pod nasz próg
Zimny od śmierci duch

Zapalamy świece na dziadach i pradziadach
Zimnym kocem nas otula jesień listopada
Coraz bardziej wszystko to w kręgosłup się wrzyna
Ktoś w tej chwili kończy żywot a ktoś go zaczyna

Kolędy i święta łamanie opłatkiem
Kogoś tylko znów zabrakło przy stole przypadkiem
Wracają na święta nasi emigranci
Przylatują samoloty z Niemiec, Anglii oraz Francji

Wyuczono nas zachowań, Jak jeść co wypada
Jak zachować się przy stole na obcych obiadach
Tak trudno to wszystko okiem jest oświecić
W tym codziennym bałaganie niepotrzebnych rzeczy

Niektórzy z nas życiem już zmęczeni
Jak staliśmy razem tak leżymy podzieleni
Jedni poszli w prawo lub zostali w miejscu
Drudzy całkiem w lewo inni zaś stanęli w przejściu

Czasem tylko zerkamy za siebie ukradkiem
I to co nas bardzo boli żyje w nas najbardziej wiem

Bije nam zaklęty dzwon
W święconej wodzie palce brudnych rąk
Bliżej podszedł pod nasz próg
Zimny od śmierci duch.



Milczą jak zaklęte oszronione szyby
Myjemy się w śniegu naszej własnej zimy
Smołą plują w niebo szerokie kominy
Na dalekim wschodzie ludzie żyją wciąż na niby

Dopóki księżyc świeci dopóty nie spadnie
Wszystko co się rodzi żyje i umiera nagle
Od zmierzchu do świtu od świtu do mroku
Jakiś sąsiad dziś nam umarł naprzeciwko w bloku

Bije nam zaklęty dzwon
W święconej wodzie palce brudnych rąk
Bliżej podszedł pod nasz próg
Zimny od śmierci duch

Wiosna już kolejna zbiera swoje żniwa
Trzymamy się mocniej siebie, by móc to wytrzymać
Dwudziestą ósmą wiosnę bierzemy na barki
Wypadają nam włosy oraz z kalendarza kartki

Na zakrętach smutku w biegu tych wydarzeń
Jak mogliśmy się tak szybko po prostu zestarzeć
Każdy tylko gorzko sam siebie przeklina
Zestarzałem się po cichu trudno to wytrzymać jest

Tarzają się ptaki w lipcowym błękicie
Zapachniało wakacjami zapachniało życiem
Przeszły letnie błyskawice pioruny i burze
Diabeł Bogu się spowiada z mym aniołem stróżem

Kąpiemy się w ściekach swojej własnej rzeki
Słychać tylko śmiech studentów z okien biblioteki
Ci po ekonomii po prawie i stosunkach
Nikt dziś nie pracuje po wyuczonych kierunkach

Bije nam zaklęty dzwon
W święconej wodzie palce brudnych rąk
Bliżej podszedł pod nasz próg
Zimny od śmierci duch

Zapalamy świece na dziadach i pradziadach
Zimnym kocem nas otula jesień listopada
Coraz bardziej wszystko to w kręgosłup się wrzyna
Ktoś w tej chwili kończy żywot a ktoś go zaczyna

Kolędy i święta łamanie opłatkiem
Kogoś tylko znów zabrakło przy stole przypadkiem
Wracają na święta nasi emigranci
Przylatują samoloty z Niemiec, Anglii oraz Francji

Wyuczono nas zachowań, Jak jeść co wypada
Jak zachować się przy stole na obcych obiadach
Tak trudno to wszystko okiem jest oświecić
W tym codziennym bałaganie niepotrzebnych rzeczy

Niektórzy z nas życiem już zmęczeni
Jak staliśmy razem tak leżymy podzieleni
Jedni poszli w prawo lub zostali w miejscu
Drudzy całkiem w lewo inni zaś stanęli w przejściu

Czasem tylko zerkamy za siebie ukradkiem
I to co nas bardzo boli żyje w nas najbardziej wiem

Bije nam zaklęty dzwon
W święconej wodzie palce brudnych rąk
Bliżej podszedł pod nasz próg
Zimny od śmierci duch.


Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.

Korekty +0 -0

Status: Zatwierdzona
Wartość: 18 punktów karmy

Głosy i komentarze

anonim

Historia

Bartosz Bąk
Korekty 4 lata temu