Ballada czarno biała Jacek Kaczmarski
Instrument:
Tylko Tekst
Gitara
Trudność:
Początkujący
Trudność:
Mam czarno-biały świata obraz,
Rzecz ponoć bardzo to niedobra,
Bo może jeszcze wróg się obra-
Zić, że nic widzę w nim partnera.
Przez to mozaika mi umyka
Wewnętrznych wstrząsów polityka,
Którego bezlitośnie tykam,
Złaszam, oczerniam, poniewieram.
Cieszy mnie krytyka tak szczera,
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc - żywi.
Gdy nagła bierze mnie cholera,
Lub, kiedy już bezsilność zżera,
Jest coś, w czym łatwo powybierać -
Wszechłagodzący relatywizm.
Nie całkiem jest cywilem - cywil,
Nie tacy białowłosi - siwi,
Nie-obrzydliwi - obrzydliwi,
Lecz w końcu wszyscy mili Bogu:
- Zdają się mówić ci poczciwi,
Jakby nie wiedząc, że ich cywi-
Lizacja każdą myśl wykrzywi,
A Bóg ich Bogiem - Dekalogu.
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały,
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte;
I to jest obraz czarno-biały,
Jakby się mrówki dogadały,
Ze wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko - martwe.
A w mojej bieli - migotliwe
Barwy ratują to, co żywe,
Co moja czerń obraca wniwecz,
Jak, kiedy światła nagle gasną.
Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów -
Ja z pragnień - jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność
Widzieć jasność.
D A7 D
Mam czarno-biały świata obraz
h Fis7 h
Rzecz ponoć bardzo to niedobra
G A D G
Bo może jeszcze wróg się obra-
D A7 D
Zić, że nie widzę w nim partnera
D A7 D
Przez to mozaika mi umyka
h Fis7 h
Wewnętrznych wstrząsów polityka
G A D G
Którego bezlitośnie tykam
D A7 D
Złaszam, oczerniam, poniewieram
Cieszy mnie krytyka tak szczera
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc – żywi
Gdy nagła bierze mnie cholera
Lub, kiedy już bezsilność zżera
Jest coś, w czym łatwo powybierać –
Wszechłagodzący relatywizm:
h Fis h
Nie całkiem jest cywilem – cywil
h Fis h
Nie tacy białowłosi — siwi
h Fis h A
Nie-obrzydliwi – obrzydliwi
D A D
Lecz w końcu wszyscy mili Bogu:
h Fis h
– Zdają się mówić ci poczciwi
h Fis h A
Jakby nie wiedząc, że ich cywi-
D A D A
Lizacja każdą myśl wykrzywi
D A7 D
A Bóg ich Bogiem – Dekalogu
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte
I to jest obraz czarno-biały
Jakby się mrówki dogadały
Że wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko – martwe
A w mojej bieli – migotliwe
Barwy ratują to, co żywe
Co moja czerń obraca wniwecz
Jak, kiedy światła nagle gasną
/ Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów –
Ja z pragnień – jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność, widzieć jasność /x2
M
Z
Zł
Cieszy mnie krytyka tak szczera
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc – żywi
Gdy nagła bierze mnie cholera
Lub, kiedy już bezsilność zżera
Jest coś, w czym łatwo powybierać –
Wszechłagodzący relatywizm:
–
Liz
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte
I to jest obraz czarno-biały
Jakby się mrówki dogadały
Że wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko – martwe
A w mojej bieli – migotliwe
Barwy ratują to, co żywe
Co moja czerń obraca wniwecz
Jak, kiedy światła nagle gasną
/ Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów –
Ja z pragnień – jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność, widzieć jasność /x2
D
am czarno-bA7
iały świata D
obrazh
Rzecz ponoć Fis7
bardzo to niedh
obraG
Bo może jA
eszcze wróg się D
obrG
a-Z
D
ić, że nie A7
widzę w nim partnD
eraD
Przez to mozA7
aika mi umD
ykah
Wewnętrznych wstrFis7
ząsów polith
ykaG
Którego bA
ezlitośnie tD
ykG
amZł
D
aszam, oczA7
erniam, poniewiD
eramCieszy mnie krytyka tak szczera
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc – żywi
Gdy nagła bierze mnie cholera
Lub, kiedy już bezsilność zżera
Jest coś, w czym łatwo powybierać –
Wszechłagodzący relatywizm:
h
Nie całkiem Fis
jest cywilem – ch
ywilh
Nie tacy bFis
iałowłosi — sh
iwih
Nie-obrzydFis
liwi – obrzh
ydliwi A
D
Lecz w końcu wszA
yscy mili BD
ogu:–
h
Zdają się Fis
mówić ci poczch
iwih
Jakby nie wFis
iedząc, że ich ch
ywi- A
Liz
D
acja kA
ażdą myśl wykrzD
ywA
iA
BD
óg ich BA7
ogiem – DekalD
oguZawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte
I to jest obraz czarno-biały
Jakby się mrówki dogadały
Że wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko – martwe
A w mojej bieli – migotliwe
Barwy ratują to, co żywe
Co moja czerń obraca wniwecz
Jak, kiedy światła nagle gasną
/ Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów –
Ja z pragnień – jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność, widzieć jasność /x2
Mam czarno-biały świata obraz,
Rzecz ponoć bardzo to niedobra,
Bo może jeszcze wróg się obra-
Zić, że nic widzę w nim partnera.
Przez to mozaika mi umyka
Wewnętrznych wstrząsów polityka,
Którego bezlitośnie tykam,
Złaszam, oczerniam, poniewieram.
Cieszy mnie krytyka tak szczera,
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc - żywi.
Gdy nagła bierze mnie cholera,
Lub, kiedy już bezsilność zżera,
Jest coś, w czym łatwo powybierać -
Wszechłagodzący relatywizm.
Nie całkiem jest cywilem - cywil,
Nie tacy białowłosi - siwi,
Nie-obrzydliwi - obrzydliwi,
Lecz w końcu wszyscy mili Bogu:
- Zdają się mówić ci poczciwi,
Jakby nie wiedząc, że ich cywi-
Lizacja każdą myśl wykrzywi,
A Bóg ich Bogiem - Dekalogu.
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały,
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte;
I to jest obraz czarno-biały,
Jakby się mrówki dogadały,
Ze wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko - martwe.
A w mojej bieli - migotliwe
Barwy ratują to, co żywe,
Co moja czerń obraca wniwecz,
Jak, kiedy światła nagle gasną.
Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów -
Ja z pragnień - jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność
Widzieć jasność.
Rzecz ponoć bardzo to niedobra,
Bo może jeszcze wróg się obra-
Zić, że nic widzę w nim partnera.
Przez to mozaika mi umyka
Wewnętrznych wstrząsów polityka,
Którego bezlitośnie tykam,
Złaszam, oczerniam, poniewieram.
Cieszy mnie krytyka tak szczera,
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc - żywi.
Gdy nagła bierze mnie cholera,
Lub, kiedy już bezsilność zżera,
Jest coś, w czym łatwo powybierać -
Wszechłagodzący relatywizm.
Nie całkiem jest cywilem - cywil,
Nie tacy białowłosi - siwi,
Nie-obrzydliwi - obrzydliwi,
Lecz w końcu wszyscy mili Bogu:
- Zdają się mówić ci poczciwi,
Jakby nie wiedząc, że ich cywi-
Lizacja każdą myśl wykrzywi,
A Bóg ich Bogiem - Dekalogu.
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały,
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte;
I to jest obraz czarno-biały,
Jakby się mrówki dogadały,
Ze wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko - martwe.
A w mojej bieli - migotliwe
Barwy ratują to, co żywe,
Co moja czerń obraca wniwecz,
Jak, kiedy światła nagle gasną.
Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów -
Ja z pragnień - jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność
Widzieć jasność.
Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.Korekty +2 -0
Status: ZatwierdzonaWartość: 18 punktów karmy
głosował za zatwierdzeniem 60 punktami 4 lata temu
głosował za zatwierdzeniem 60 punktami 4 lata temu