Ballada o chodniku Elżbieta Wojnowska
Tekst piosenki
Zieloność ma tak różne tony
Murawa w rosie, klomby, piach
Ktoś chciał wylecieć nad poziomy
Z ósmego piętra - i wszedł na dach
I podniósł pewnie statystykę
Czynów niezwykłych, że ojej
A ludzie idą sobie chodnikiem
Idą chodnikiem - hej!
Mignęła twarz znajoma, poszła
Raz na łatwiznę, raz na piwo
Gdzieś ją poskręcał śmiech lub koszmar
Lecz w końcu jakoś się złożyło
Ktoś stracił szanse, lecz z godnością
We własnym domu skończył rejs
Na schodach minął się z miłością
A chodnik pełen - hej!
Słoneczko wschodzi ponad miastem
Narasta upał - jak to z rana
Ktoś się powiesił na słuchawce
Od Telefonu Zaufania
Pod nieba jasnym sekundnikiem
Ogólnie biorąc, wszystkim lżej
A ludzie idą sobie chodnikiem
Idą chodnikiem - hej!
Murawa w rosie, klomby, piach
Ktoś chciał wylecieć nad poziomy
Z ósmego piętra - i wszedł na dach
I podniósł pewnie statystykę
Czynów niezwykłych, że ojej
A ludzie idą sobie chodnikiem
Idą chodnikiem - hej!
Mignęła twarz znajoma, poszła
Raz na łatwiznę, raz na piwo
Gdzieś ją poskręcał śmiech lub koszmar
Lecz w końcu jakoś się złożyło
Ktoś stracił szanse, lecz z godnością
We własnym domu skończył rejs
Na schodach minął się z miłością
A chodnik pełen - hej!
Słoneczko wschodzi ponad miastem
Narasta upał - jak to z rana
Ktoś się powiesił na słuchawce
Od Telefonu Zaufania
Pod nieba jasnym sekundnikiem
Ogólnie biorąc, wszystkim lżej
A ludzie idą sobie chodnikiem
Idą chodnikiem - hej!