Trujmiasto Kury
Tekst piosenki
-
1 ocena
To trujące miasto nie truje mnie jodem
nie szczuje mnie lasem, nie zalewa mnie morzem
to trujące miasto, co rośnie jak ciasto
zalewa i zatruwa mnie swą smutną, szarą masą
Szara masa napływa szarymi ulicami
wieczny potok strutych bab i smętnych gości z wąsami
smutna rasa zdołowanych roboli, urzędników
belfrów, kanarów, sprzedawczyń, komorników
bez pensji, w depresji, bulimii, anoreksji,
bez pasji, w newralgii, bliskich apopleksji,
bez erekcji, satysfakcji, w anorgazmii, afazji,
w atrofii, agonii i mentalnej katatonii
idą tępi, ogłupiali, zmarniali, sfrustrowani,
niewyspani, zmęczeni, okpieni, oszukani
zadłużeni, udręczeni i kiepsko opłaceni
niechętni, niewdzięczni, opuszczeni, zdradzeni
pośród brudnych, zszarzałych i przygnębiających
wyblakłych, oszadziałych, wręcz przytłaczających
blokowisk, torowisk, skwerów, zaułków
urzędów, kościołów, szpitali i przytułków
do domów, po schodach, na odrapane klatki
w głąb mrocznych klitek, by tam żuć swe upadki
koczować, wegetować, wreszcie prokreować
nieskończoną ilość miotów nieszczęśliwych robotów
To trujące miasto nie truje mnie jodem
nie szczuje mnie lasem, nie zalewa mnie morzem
to trujące miasto, co rośnie jak ciasto
zalewa i zatruwa mnie swą smutną, szarą masą
nie szczuje mnie lasem, nie zalewa mnie morzem
to trujące miasto, co rośnie jak ciasto
zalewa i zatruwa mnie swą smutną, szarą masą
Szara masa napływa szarymi ulicami
wieczny potok strutych bab i smętnych gości z wąsami
smutna rasa zdołowanych roboli, urzędników
belfrów, kanarów, sprzedawczyń, komorników
bez pensji, w depresji, bulimii, anoreksji,
bez pasji, w newralgii, bliskich apopleksji,
bez erekcji, satysfakcji, w anorgazmii, afazji,
w atrofii, agonii i mentalnej katatonii
idą tępi, ogłupiali, zmarniali, sfrustrowani,
niewyspani, zmęczeni, okpieni, oszukani
zadłużeni, udręczeni i kiepsko opłaceni
niechętni, niewdzięczni, opuszczeni, zdradzeni
pośród brudnych, zszarzałych i przygnębiających
wyblakłych, oszadziałych, wręcz przytłaczających
blokowisk, torowisk, skwerów, zaułków
urzędów, kościołów, szpitali i przytułków
do domów, po schodach, na odrapane klatki
w głąb mrocznych klitek, by tam żuć swe upadki
koczować, wegetować, wreszcie prokreować
nieskończoną ilość miotów nieszczęśliwych robotów
To trujące miasto nie truje mnie jodem
nie szczuje mnie lasem, nie zalewa mnie morzem
to trujące miasto, co rośnie jak ciasto
zalewa i zatruwa mnie swą smutną, szarą masą