Casanova Ludwik Sempoliński
Tekst piosenki
-
1 ocena
CASANOVA
Czy w Biarritz, czy w Ostendzie, w Nicei, czy na Lido,
kobiety że tak powiem, stadami za mną idą.
A kiedy włożę na się, mój kostium kąpielowy,
to jakby na komendę, po prostu tracą głowy.
Wystarczy bym na plażę wszedł,
zaraz namiętny słychać szept.
Patrzcie, patrzcie, to jest istny Casanova,
co za poza, co za fason, co za szyk.
Ach, ta gracja, ta karnacja, ta budowa,
tak się nosić nie potrafi dzisiaj nikt.
I wszystkie daję słowo, chcą ze mną choćby we śnie,
przeżywać to i owo, duchowo i cieleśnie.
Wszędzie prawie gdzie się zjawię,
uwielbienia słyszę ton,
Casanova, Casanova, Casanova, to on.
Raz w zamku mnie przyjęła, markiza czy contessa,
i w chwili, gdym w słodycz, contessy ust się wessał.
A nagle mąż zazdrosny, a za nim cała czeladź,
i chciał mnie, sam już nie wiem,
posiekać czy rozstrzelać.
Chwilę oceniał postać mą,
i rzekł z uznaniem o!, pardon.
Patrzcie, patrzcie, wszak to istny Casanova,
co za poza, co za fason, co za szyk.
Ach, ta gracja, ta karnacja, ta budowa,
w każdym calu, to prawdziwy majstersztyk.
Dlatego daję słowo, nie dziwię się contessie,
że jakieś to i owo i właśnie z panem chce się.
Nie każdemu bywa dane, mieć te dane, co ma pan,
Casanova, Casanova, mes compliments
W tych sprawach z kobietami,
rzec by można, jestem pionier,
ach, ileż to liścików, bukietów, czy bombonier.
Lecz wszystko to po latach,
w pamięci gdzieś się zatrze,
najwyżej ktoś mnie znajdzie w albumie lub teatrze.
I jakaś babcia jak przez mgłę,
przypomni pokazując mnie.
Patrzcie, patrzcie, to był istny Casanova,
co za poza, co za fason, co za szyk.
Ach, ta gracja, ta karnacja, ta budowa,
tak się nosić nie potrafi dzisiaj nikt.
Kobiety, daję słowo, by chciały choćby we śnie,
przeżywać to i owo, duchowo i cieleśnie.
Każda z dam, przed sam na sam,
z nim odczuwała słodki strach.
Casanova, Casanova, Casanova, ach!, ach!.
Czy w Biarritz, czy w Ostendzie, w Nicei, czy na Lido,
kobiety że tak powiem, stadami za mną idą.
A kiedy włożę na się, mój kostium kąpielowy,
to jakby na komendę, po prostu tracą głowy.
Wystarczy bym na plażę wszedł,
zaraz namiętny słychać szept.
Patrzcie, patrzcie, to jest istny Casanova,
co za poza, co za fason, co za szyk.
Ach, ta gracja, ta karnacja, ta budowa,
tak się nosić nie potrafi dzisiaj nikt.
I wszystkie daję słowo, chcą ze mną choćby we śnie,
przeżywać to i owo, duchowo i cieleśnie.
Wszędzie prawie gdzie się zjawię,
uwielbienia słyszę ton,
Casanova, Casanova, Casanova, to on.
Raz w zamku mnie przyjęła, markiza czy contessa,
i w chwili, gdym w słodycz, contessy ust się wessał.
A nagle mąż zazdrosny, a za nim cała czeladź,
i chciał mnie, sam już nie wiem,
posiekać czy rozstrzelać.
Chwilę oceniał postać mą,
i rzekł z uznaniem o!, pardon.
Patrzcie, patrzcie, wszak to istny Casanova,
co za poza, co za fason, co za szyk.
Ach, ta gracja, ta karnacja, ta budowa,
w każdym calu, to prawdziwy majstersztyk.
Dlatego daję słowo, nie dziwię się contessie,
że jakieś to i owo i właśnie z panem chce się.
Nie każdemu bywa dane, mieć te dane, co ma pan,
Casanova, Casanova, mes compliments
W tych sprawach z kobietami,
rzec by można, jestem pionier,
ach, ileż to liścików, bukietów, czy bombonier.
Lecz wszystko to po latach,
w pamięci gdzieś się zatrze,
najwyżej ktoś mnie znajdzie w albumie lub teatrze.
I jakaś babcia jak przez mgłę,
przypomni pokazując mnie.
Patrzcie, patrzcie, to był istny Casanova,
co za poza, co za fason, co za szyk.
Ach, ta gracja, ta karnacja, ta budowa,
tak się nosić nie potrafi dzisiaj nikt.
Kobiety, daję słowo, by chciały choćby we śnie,
przeżywać to i owo, duchowo i cieleśnie.
Każda z dam, przed sam na sam,
z nim odczuwała słodki strach.
Casanova, Casanova, Casanova, ach!, ach!.