0
0

Krakowski spleen Maanam

cdhmury wiszą nad miastem
ciemno i wstać nie mogę
naciągam głębiej kołdrę
znikam kulę się w sobie

pgowietrze lepkie i gęste
wilgość osiada na twarzach
dptak smętnie siedzi na drzewie
leniwie pióra wygładza

poranek przechodzi w południe
bezwładnie mijają godziny
czasem zabrzęczy mucha w sidłach pajęczyny

a słońce wysoko wysoko
świeci pilotom w oczy
ogrzewa niestrudzenie
zimne niebieskie przestrzenie

dczekam na wiatr co rFozgoni
ciemne skłębione zaCsłony
sCtanę wtedy na Graz
ze słońcem twarzą w dtwaCrz

ulice mgłami spowite
toną w ślepych kałużach
przez okno patrzę znużona
z tęsknotą myślę o burzy

a słońce wysoko wysoko
świeci pilotom w oczy
ogrzewa niestrudzenie
zimne niebieskie przestrzenie

czekam na wiatr co rozgoni
ciemne skłębione zasłony
wstanę wtedy na raz
ze słońcem twarzą w twarz


Oceń to opracowanie
Ocena czytelników: Niczego sobie 11 głosów
anonim