Muśnięty dziewczęcym uśmiechem,
Jak skrzydłem boskiego Anioła,
Pomyślałem - odnajdę się przecież
W miłości – ramionach

To był dzień, świąteczny dzień
W obcym kraju, obcym mieście
Nie umiałem znaleźć je
Swej miłości, tej największej

Pomyślałem – pójdę tam,
Tam gdzie płynie rzeka ludzi
To jest miejsce, które znam
Może serce w nim obudzę

Było uroczyście tak,
Jak być musi w świętym miejscu,
Tylko czasem kruczy ptak
Mącił wielką ciszę w sercu

Wszyscy ludzie wokół mnie,
Wciąż szukali się nawzajem
Chociaż byli, jak we mgle
Nagle sfrunął na nich Anioł

To był dzień, świąteczny dzień
W obcym kraju, obcym mieście
To był Anioł i był sen
Była chwila, było szczęście

To jest dzień, zwyczajny dzień
W moim kraju, moim mieście
A ja chyba wiem już gdzie,
Gdzie jest most i moje przejście

Muśnięty dzięczęcym uśmiechem,
Jak skrzydłem boskiego Anioła
Pomyślałem – odnajdę się przecież
W miłości, największej - ramionach