Punkt Widzenia Zespół Adwokacki Dyskrecja
Tekst piosenki
Pan Platon raz wcześnie od rana,
Przechadzał się pieszo bez brodek.
Gdy nagle ujrzał go baran,
Co rezydował pod płotem.
I pognał Platona przez knieje,
By zmienić Mu kształt siedzenia.
Luminarz miał swoje idee,
Zaś baran miał punkt widzenia.
Ref.:
O drżąco tkwiący wyobraźni horyzoncie,
Wieczny zamęcie, i fermencie, i płomieniu.
Nie pozwól, abym kiedyś cię zamienił,
Na, z gruntu słuszny, z gruntu mocny punkt widzenia.
Smugo ironii, która czynisz nam tę łaskę,
Że nie idziemy przez to życie z białą laską.
Nie pozwól, abym kiedyś zbudził się z ciemieniem,
W którym rdzewieje, w kształcie gwoździa, punkt widzenia.
W tropikach, raz kacyk Ignacy,
Do ludu miał rzecz urzędową.
Że w pracy, od dziś będzie cacy,
Bo znosi się porę deszczową.
Choć później im mokła bielizna,
Niejeden promienne miał ryło.
Bo dekret odgórny dał Ignac,
Więc deszczu w zasadzie nie było.
Ref.:
O czasem śpiący wyobraźni horyzoncie,
Wieczny zamęcie, firmamencie i promieniu.
Nie pozwól, abym kiedyś cię zamienił,
Na, z gruntu słuszny, z gruntu mocny punkt widzenia.
Smugo ironii, która czynisz nam tę łaskę,
Że nie idziemy przez to życie z białą laską.
Nie pozwól, abym kiedyś zbudził się z ciemieniem,
W którym rdzewieje, w kształcie gwoździa, punkt widzenia.
Mówiono: świat w Indiach się kończy,
A dalej jest otchłań i bajka.
A w porcie już szwędał się Kolumb
I coś tam majstrował przy jajkach.
Bo człowiek się lubi rozglądnąć,
Sam dotknąć, kto twardy, kto gładki.
Więc ja podziękowałbym mocno,
Za końskie klapki do czapki.
Ref.:
O drżąco tkwiący wyobraźni horyzoncie,
Wieczny zamęcie, i fermencie, i płomieniu.
Nie pozwól, abym kiedyś cię zamienił,
Na, z gruntu słuszny, z gruntu mocny punkt widzenia.
Smugo ironii, która czynisz nam tę łaskę,
Że nie idziemy przez to życie z białą laską.
Nie pozwól, abym kiedyś zbudził się z ciemieniem,
W którym rdzewieje, w kształcie gwoździa, punkt widzenia.
(
Przechadzał się pieszo bez brodek.
Gdy nagle ujrzał go baran,
Co rezydował pod płotem.
I pognał Platona przez knieje,
By zmienić Mu kształt siedzenia.
Luminarz miał swoje idee,
Zaś baran miał punkt widzenia.
Ref.:
O drżąco tkwiący wyobraźni horyzoncie,
Wieczny zamęcie, i fermencie, i płomieniu.
Nie pozwól, abym kiedyś cię zamienił,
Na, z gruntu słuszny, z gruntu mocny punkt widzenia.
Smugo ironii, która czynisz nam tę łaskę,
Że nie idziemy przez to życie z białą laską.
Nie pozwól, abym kiedyś zbudził się z ciemieniem,
W którym rdzewieje, w kształcie gwoździa, punkt widzenia.
W tropikach, raz kacyk Ignacy,
Do ludu miał rzecz urzędową.
Że w pracy, od dziś będzie cacy,
Bo znosi się porę deszczową.
Choć później im mokła bielizna,
Niejeden promienne miał ryło.
Bo dekret odgórny dał Ignac,
Więc deszczu w zasadzie nie było.
Ref.:
O czasem śpiący wyobraźni horyzoncie,
Wieczny zamęcie, firmamencie i promieniu.
Nie pozwól, abym kiedyś cię zamienił,
Na, z gruntu słuszny, z gruntu mocny punkt widzenia.
Smugo ironii, która czynisz nam tę łaskę,
Że nie idziemy przez to życie z białą laską.
Nie pozwól, abym kiedyś zbudził się z ciemieniem,
W którym rdzewieje, w kształcie gwoździa, punkt widzenia.
Mówiono: świat w Indiach się kończy,
A dalej jest otchłań i bajka.
A w porcie już szwędał się Kolumb
I coś tam majstrował przy jajkach.
Bo człowiek się lubi rozglądnąć,
Sam dotknąć, kto twardy, kto gładki.
Więc ja podziękowałbym mocno,
Za końskie klapki do czapki.
Ref.:
O drżąco tkwiący wyobraźni horyzoncie,
Wieczny zamęcie, i fermencie, i płomieniu.
Nie pozwól, abym kiedyś cię zamienił,
Na, z gruntu słuszny, z gruntu mocny punkt widzenia.
Smugo ironii, która czynisz nam tę łaskę,
Że nie idziemy przez to życie z białą laską.
Nie pozwól, abym kiedyś zbudził się z ciemieniem,
W którym rdzewieje, w kształcie gwoździa, punkt widzenia.
(
c
) 1984 wyk. Andrzej Malecki