Głupi Zioło
Tekst piosenki
Wiesz, ostatnio spadłem z wyżyn od Everest
Na łeb gdzieś tak pare lat temu, nie pamiętam gdzie już
Od tego czasu jestem jakby handicap
Bo czuję niemoc kiedy brnę przez kolejny every day
Brnę to dobre słowo, jak rapuję je,
Wizualizuję sobie swój marsz, jak w chuj mam go gdzieś
Idę, przystaję na chwilę, obijam się o mury
Wracam do domu po coś, sznuruję buty
Świat, który tak szeroko otwierał ręce
Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej
Czuję się jak żebrak, co prosi go o drobne
Na bombę, na browce, na brąz gdzieś pod dworcem, bez kitu
Świat, który tak szeroko otwierał ręce
Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej
Sam czuję się głupi i nie wiem jak mam z nim gadać
Nie wiem co do mnie mówi i nie wiem co odpowiadać (x2)
Nie poznaję ludzi już gdy ich mijam i
Przez jebane dziury znów zapominam żyć
Nie mam o czym gadać z ludźmi, wszystkie te tematy typu
Szkoła, praca, hajs, zakupy są takie trywialne
Obudziłem się któregoś dnia z ostrym bólem w płucach
Telewizor gra, a ja nie mogę się ruszać
Nigdzie indziej niż tam gdzie diler, picie, ćpanie
I te same ryje tam gdzie zawsze o tej samej
Nie wiem, jak działa życie, które macie
Czuję, że dałem ciała, na którymś tam etapie
Może pora zejść na ziemię jak kurwa reptilianie
Schować dumę w kieszeń i się stać przeciętniakiem
Żyć w zgodzie z Wami, kosztem zgody z sumieniem
Bo Was są miliardy, a mnie tylko jeden
Głupi człowiek, co żyje złudzeniem, że jeszcze nie,
Że jeszcze będzie czas by wziąć udział w systemie
Świat, który tak szeroko otwierał ręce
Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej
Sam czuję się głupi i nie wiem jak mam z nim gadać
Nie wiem co do mnie mówi i nie wiem co odpowiadać (x2)
Na łeb gdzieś tak pare lat temu, nie pamiętam gdzie już
Od tego czasu jestem jakby handicap
Bo czuję niemoc kiedy brnę przez kolejny every day
Brnę to dobre słowo, jak rapuję je,
Wizualizuję sobie swój marsz, jak w chuj mam go gdzieś
Idę, przystaję na chwilę, obijam się o mury
Wracam do domu po coś, sznuruję buty
Świat, który tak szeroko otwierał ręce
Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej
Czuję się jak żebrak, co prosi go o drobne
Na bombę, na browce, na brąz gdzieś pod dworcem, bez kitu
Świat, który tak szeroko otwierał ręce
Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej
Sam czuję się głupi i nie wiem jak mam z nim gadać
Nie wiem co do mnie mówi i nie wiem co odpowiadać (x2)
Nie poznaję ludzi już gdy ich mijam i
Przez jebane dziury znów zapominam żyć
Nie mam o czym gadać z ludźmi, wszystkie te tematy typu
Szkoła, praca, hajs, zakupy są takie trywialne
Obudziłem się któregoś dnia z ostrym bólem w płucach
Telewizor gra, a ja nie mogę się ruszać
Nigdzie indziej niż tam gdzie diler, picie, ćpanie
I te same ryje tam gdzie zawsze o tej samej
Nie wiem, jak działa życie, które macie
Czuję, że dałem ciała, na którymś tam etapie
Może pora zejść na ziemię jak kurwa reptilianie
Schować dumę w kieszeń i się stać przeciętniakiem
Żyć w zgodzie z Wami, kosztem zgody z sumieniem
Bo Was są miliardy, a mnie tylko jeden
Głupi człowiek, co żyje złudzeniem, że jeszcze nie,
Że jeszcze będzie czas by wziąć udział w systemie
Świat, który tak szeroko otwierał ręce
Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej
Sam czuję się głupi i nie wiem jak mam z nim gadać
Nie wiem co do mnie mówi i nie wiem co odpowiadać (x2)