Chory na wyobraźnię Mariusz Zadura
Instrument:
Tylko Tekst
Gitara
Trudność:
Początkujący
Strojenie:
klasyczne (E A D G H e)
Tonacja:
a
Trudność:
Strojenie:
Tonacja:
e D C D -- e D C D
1.ea Dawno już w mieście drwił z niego każdy
e a
ea Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień
e a
CGCG Ot wariat chory na wyobraźnię
C G C G
aH7 Wiecznie w drodze spóźniony przechodzień
a H7
Dokąd idziesz pytali go bliscy
e a
Z tego bracie to trzeba się leczyć
e a
A on brał tekturową walizkę
C G C G
I wychodził swym obrazom naprzeciw mówiąc
a H7 Ref:
eaH7e Idę tam gdzie bezmiar błękitu|e a H7 e
eaH7e Światłocienie cyprysów przy drodze|e a H7 e
CGCG Feerią barw każdy ranek rozkwita| C G C G
aH7 Chociaż wiem że do celu nie dojdę|x2a H7
e D C D -- e D C D
2. Gdy malował świat milkł jak zaklęty
e a
Kurczył się w skrawek płótna na ramach
e a
A on pieścił je jak pierś kobiety
C G C G
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach
a H7
Kiedy skończył wpatrywał się w ciszę
e a
By natchnieniem nasycić znów duszę
e a
A gdy już dał się marszandom wykpić
C G C G
Pił noc całą by z brzaskiem wyruszyć mówiąc
a H7 3. Dawno już w mieście drwił z niego każdy
e a
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień
e a
Ot wariat chory na wyobraźnię
C G C G
Wiecznie w drodze spóźniony przechodzień
a H7
Dokąd idziesz pytali go bliscy
e a
Z tego bracie to trzeba się leczyć
e a
A on brał tekturową walizkę
C G C G
I wychodził swym obrazom naprzeciw mówiąc
a H7
e D C D -- e D C D
Intro: a E F a / a E F a
Dawno w mieście już drwił z niego każdy a d
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień a d
Ot wariat – chory na wyobraźnię F C F C
Wiecznie w drodze spóźniony przechodzeń d E
Dokąd idziesz pytali go bliscy
Z tego bracie to trzeba się leczyć
A on brał tekturową walizkę
I wychodził obrazom naprzeciw mówiąc:
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu C G d a
Światłocienie Cyprysów przy drodze C G d a
Feerią barw każdy ranek rozkwita F C F C
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę d E
Gdy malował świat milkł jak zaklęty
Kurczył się w skrawek płótna na ramach
A on pieścił je jak pierś kobiety
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach
Kiedy skończył wpatrywał się w ciszy
By natchnieniem nasycić znów duszę
A gdy już dał się marszandom wykpić
Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć mówiąc:
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie Cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
Intro:
Dawno w mieście już drwił z niego każdy
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień
Ot wariat – chory na wyobraźnię
Wiecznie w drodze spóźniony przechodzeń
Dokąd idziesz pytali go bliscy
Z tego bracie to trzeba się leczyć
A on brał tekturową walizkę
I wychodził obrazom naprzeciw mówiąc:
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie Cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
Gdy malował świat milkł jak zaklęty
Kurczył się w skrawek płótna na ramach
A on pieścił je jak pierś kobiety
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach
Kiedy skończył wpatrywał się w ciszy
By natchnieniem nasycić znów duszę
A gdy już dał się marszandom wykpić
Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć mówiąc:
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie Cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
a
E
F
a
/ a
E
F
a
Dawno w mieście już drwił z niego każdy
a
d
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień
a
d
Ot wariat – chory na wyobraźnię
F
C
F
C
Wiecznie w drodze spóźniony przechodzeń
d
E
Dokąd idziesz pytali go bliscy
Z tego bracie to trzeba się leczyć
A on brał tekturową walizkę
I wychodził obrazom naprzeciw mówiąc:
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu
C
G
d
a
Światłocienie Cyprysów przy drodze
C
G
d
a
Feerią barw każdy ranek rozkwita
F
C
F
C
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
d
E
Gdy malował świat milkł jak zaklęty
Kurczył się w skrawek płótna na ramach
A on pieścił je jak pierś kobiety
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach
Kiedy skończył wpatrywał się w ciszy
By natchnieniem nasycić znów duszę
A gdy już dał się marszandom wykpić
Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć mówiąc:
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie Cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
e
D
C
D
-- e
D
C
D
1.ea Dawno już w mieście drwił z niego każdy
e
eaa
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzieńe
CGa
CG Ot wariat chory na wyobraźnięC
G
C
G
aH7 Wiecznie w drodze spóźniony przechodzień
a
DoH7
kąd idziesz pytali go bliscye
Za
tego bracie to trzeba się leczyće
Aa
on brał tekturową walizkęC
IG
wC
ycG
hodził swym obrazom naprzeciw mówiąca
H7 Ref:eaH7e Idę tam gdzie bezmiar błękitu|
e
a
H7
e
eaH7e Światłocienie cyprysów przy drodze|
e
a
H7
e
CGCG Feerią barw każdy ranek rozkwita|
C
G
C
G
aH7 Chociaż wiem że do celu nie dojdę|x2a
H7
e
D
C
D
-- e
D
C
D
2. Gdy malował świat milkł jak zaklęty
e
Ka
urczył się w skrawek płótna na ramache
Aa
on pieścił je jak pierś kobietyC
WG
sC
ieG
dmiobarwnych tęcz kreskach i plamacha
KiH7
edy skończył wpatrywał się w ciszęe
Ba
y natchnieniem nasycić znów duszęe
Aa
gdy już dał się marszandom wykpićC
PG
iłC
nG
oc całą by z brzaskiem wyruszyć mówiąca
H7 3. Dawno już w mieście drwił z niego każdye
Pa
ośmiewiskiem był ludziom na co dzieńe
Oa
t wariat chory na wyobraźnięC
WG
ieC
czG
nie w drodze spóźniony przechodzieńa
DoH7
kąd idziesz pytali go bliscye
Za
tego bracie to trzeba się leczyće
Aa
on brał tekturową walizkęC
IG
wC
ycG
hodził swym obrazom naprzeciw mówiąca
H7
e
D
C
D
-- e
D
C
D
Zasada Dobrego Harcerza
Wprowadzamy kilka zmian w zasadach kontrybucji. Przeczytaj co się zmieniło: Aktualizacja zasad.Korekty +0 -2
Status: OdrzuconaWartość: 18 punktów karmy
głosował za odrzuceniem z -50 punktami 4 lata temu
głosował za odrzuceniem z -70 punktami 4 lata temu
Chwyty powinny byc nad tekstem 4 lata temu
Klono ma rację, ale widzę że jesteś nowy więc miałeś prawo nie wiedzieć. Na przyszłość polecam przeczytać zasady kontrybucji ;) 4 lata temu