Trzy ćwierci do śmierci Irena Kwiatkowska
Tekst piosenki
Krąży śmierć przed moim domem
Patrzy w moje okno
Ma ogromne oczodoły
I szczękę szeroką
Nie wygląda wcale szpetnie
Sympatyczna nawet
Zaprosiłabym ją chętnie
Do siebie na kawę
(Ha, ha, sympatyczna)
Nagle w oknie mnie spostrzegła
Wbiegła w bramę prędko
Ale winda jej uciekła
Na dziesiąte piętro
Przeczesałam szybko włosy
By ją przyjąć godnie
Zapaliłam papierosa
Zupełnie swobodnie
(O, ojej, ojej)
Cap, telefon, dzyń do męża
W pracy miał zebranie
Nim zdążyłam krzyknąć: "Żegnaj!"
Słyszę jej pukanie
Weszła zgrabnie z lekkim chrzęstem
Jak wytworna dama
Zapytała: "Sama jesteś?"
Powiedziałam: "Sama"
(He, he)
Siadła sobie na fotelu
"Zimno mi kapinę
Żebym miała choć kapelusz
A nie tę łysinę"
Mówię do niej: "Niech się pani
Tu u mnie rozgości,
Może lepiej na tapczanie
Rozprostować kości"
(Nie? Aha, nie...)
Popatrzyła się z szyderstwem
W portret męża mego
I spytała: "Długo jeszcze
Czekać mam na niego?"
(Aha... Ha, ha, ha...)
Patrzy w moje okno
Ma ogromne oczodoły
I szczękę szeroką
Nie wygląda wcale szpetnie
Sympatyczna nawet
Zaprosiłabym ją chętnie
Do siebie na kawę
(Ha, ha, sympatyczna)
Nagle w oknie mnie spostrzegła
Wbiegła w bramę prędko
Ale winda jej uciekła
Na dziesiąte piętro
Przeczesałam szybko włosy
By ją przyjąć godnie
Zapaliłam papierosa
Zupełnie swobodnie
(O, ojej, ojej)
Cap, telefon, dzyń do męża
W pracy miał zebranie
Nim zdążyłam krzyknąć: "Żegnaj!"
Słyszę jej pukanie
Weszła zgrabnie z lekkim chrzęstem
Jak wytworna dama
Zapytała: "Sama jesteś?"
Powiedziałam: "Sama"
(He, he)
Siadła sobie na fotelu
"Zimno mi kapinę
Żebym miała choć kapelusz
A nie tę łysinę"
Mówię do niej: "Niech się pani
Tu u mnie rozgości,
Może lepiej na tapczanie
Rozprostować kości"
(Nie? Aha, nie...)
Popatrzyła się z szyderstwem
W portret męża mego
I spytała: "Długo jeszcze
Czekać mam na niego?"
(Aha... Ha, ha, ha...)