Stadium Przejściowe Tuńcio
Tekst piosenki
Czekam, czas ucieka nurtem jak rzeka -
Nie zapamięta imion topielców.
Kropla w morzu, jaką wartość mają słowa?
Gromkie brawa za głupote, czuję się jak w średniowieczu.
Widziałem orła cień - czyli reszka,
mam plus i minus, a sięgam tam gdzie wzrok nie sięga.
Wszystko się układa ładnie jak klocki jegna,
więc mów co chcesz, ja nie będę wdychał sensu,
brnij korytarzam stworzonymi z kropli deszczu.
Odbiją się o parasol, rozwlekając złe sny,
czy ktoś mi coś zarzuci, że nie myślę jak ty?
Jakbym miał się bawić z czarnym kotem,
rzuciłbym mu kłebek nerwów zanim przebiegł by mi drogę.
Założę koronę, by poczuć się jak król.
Mam plan - wszystkich przeciw rzucić w ciemny dół.
Weź stój! Ja nie stoję, tylko płynę pod prąd.
Pod prąd nie podkręcę żarówek - świecą się non stop.
Myślisz, że to błąd? No co ty!
Tylko zgrywam się jak photshopy.
Chciałbym ominąć łukiem wir zdarzeń,
triumfuję nostalgia, gdy wypatruję witrażę.
Może kiedyś się odezwę, tylko o tym marzę,
narazie niech odbiją się o dzwonki wiatru ukajając twarze.
Noc się przeplata przez lata,
nie lada wspomnienie minionego lata.
Wyzwanie zaplata i kłuje, doczepiona łata, łapa?
gdzie odpłata? Nie lata, choć chciałbym.
Z drugiej strony wiek mi tu pada za oknem,
krople tańczą w rytmie walca - rozpuszczają ludzi okropnie
jak liście szargane wiatrem opadamy na glebe,
bezwładnie czekamy by wrócić do ogrodu Eden.
Wolność? - to pojęcie względne.
Rodzimy się z długami, mamy koło szyi pętlę,
więc pozwól, że jeszcze raz zapętlę:
Cud wolności, mgłą wojny zagęszcza fale nieszczęść.
I to nie jest tak, że mi nic nie pasuję,
że wieczny pesymista znów dostrzega czarną dziurę
i że nie mam rady na ten cały "absolutyzm polityczny".
W jedności siła, zbieram armię - szykujcie się do bitwy.
Staram się wszystko ładnie streścić -
koniec jest już bliski jak z przepowiedni.
Świat nie usłany różami, bardziej jak dynamit,
dawno zapalona iskra lont doszczętnie już trawi.
I ogólnie miałbym wyjebane na tak małostkowe sprawy,
gdybym tak nie kochał życia. Niech mnie Pan Bóg zbawi.
Wiem, że na dużo nie zdadzą się te modły,
nie że świat podły, ale...
ale miłość jest podatna na drżenie kapryśnego wiatru,
więc wole trzymać z dala, póki piaski czasu
nie upiększą mego wnętrza plandekami, ziomek daruj!
Nie zapamięta imion topielców.
Kropla w morzu, jaką wartość mają słowa?
Gromkie brawa za głupote, czuję się jak w średniowieczu.
Widziałem orła cień - czyli reszka,
mam plus i minus, a sięgam tam gdzie wzrok nie sięga.
Wszystko się układa ładnie jak klocki jegna,
więc mów co chcesz, ja nie będę wdychał sensu,
brnij korytarzam stworzonymi z kropli deszczu.
Odbiją się o parasol, rozwlekając złe sny,
czy ktoś mi coś zarzuci, że nie myślę jak ty?
Jakbym miał się bawić z czarnym kotem,
rzuciłbym mu kłebek nerwów zanim przebiegł by mi drogę.
Założę koronę, by poczuć się jak król.
Mam plan - wszystkich przeciw rzucić w ciemny dół.
Weź stój! Ja nie stoję, tylko płynę pod prąd.
Pod prąd nie podkręcę żarówek - świecą się non stop.
Myślisz, że to błąd? No co ty!
Tylko zgrywam się jak photshopy.
Chciałbym ominąć łukiem wir zdarzeń,
triumfuję nostalgia, gdy wypatruję witrażę.
Może kiedyś się odezwę, tylko o tym marzę,
narazie niech odbiją się o dzwonki wiatru ukajając twarze.
Noc się przeplata przez lata,
nie lada wspomnienie minionego lata.
Wyzwanie zaplata i kłuje, doczepiona łata, łapa?
gdzie odpłata? Nie lata, choć chciałbym.
Z drugiej strony wiek mi tu pada za oknem,
krople tańczą w rytmie walca - rozpuszczają ludzi okropnie
jak liście szargane wiatrem opadamy na glebe,
bezwładnie czekamy by wrócić do ogrodu Eden.
Wolność? - to pojęcie względne.
Rodzimy się z długami, mamy koło szyi pętlę,
więc pozwól, że jeszcze raz zapętlę:
Cud wolności, mgłą wojny zagęszcza fale nieszczęść.
I to nie jest tak, że mi nic nie pasuję,
że wieczny pesymista znów dostrzega czarną dziurę
i że nie mam rady na ten cały "absolutyzm polityczny".
W jedności siła, zbieram armię - szykujcie się do bitwy.
Staram się wszystko ładnie streścić -
koniec jest już bliski jak z przepowiedni.
Świat nie usłany różami, bardziej jak dynamit,
dawno zapalona iskra lont doszczętnie już trawi.
I ogólnie miałbym wyjebane na tak małostkowe sprawy,
gdybym tak nie kochał życia. Niech mnie Pan Bóg zbawi.
Wiem, że na dużo nie zdadzą się te modły,
nie że świat podły, ale...
ale miłość jest podatna na drżenie kapryśnego wiatru,
więc wole trzymać z dala, póki piaski czasu
nie upiększą mego wnętrza plandekami, ziomek daruj!