W drodze po towar Włodi
Tekst piosenki
To jakiś dramat w ten sposób dzień zacząć
Nie mam nic do jarania, kawy nie piłem na czczo
Nadto, sąsiad od rana nakurwia wiertarką
Po tym jak w nocy w kółko grał "Lubisz hardcore"
Kontakt z dostawcą - 22, karta za kartą, uruchamiam inne źródła
Pół dnia pewnie zejdzie w drodze po towar
Oczy jak sowa, nie próbuj ze mną żartować
Szukam pilota, śniadaniowa TV mnie męczy
Banda pojebów debatuje w sprawie tęczy
Ten czy tamten, jeden chuj, inne frakcje
Wychodzę z domu, reklamy na wycieraczce
W klatce obok mieszkał blady więzień fety
Przyciąłem kilka razy jak zbierał po mnie kiepy
Dwa miechy temu dostał eksmisję na bruk
Dziś wynoszą jego graty, jeden wielki smród
Cel nakreślam, żel w podeszwach
Nogawka podwinięta, ganja na skarpetkach
Schodami w dół zbiegam do metra
Tam zatłoczony wagon to jak przekrój społeczeństwa
Przez duszny perfum, pot i płacz dziecka
Czuję ciężar spojrzeń, kpinę w ich szeptach
Z gimbem mówi gimb: jaka legenda?
Skoro w godzinie szczytu tłoczę się tu jak reszta
20 lat temu chwyciłbym jak leszcza
Sprowadził do parteru i na oczach ludzi zbeształ
Dziś się uśmiecham tylko, wkładam słuchawki
Łona zapewnia mnie, ziom, to nic nie znaczy
Wysiadam na żądanej stacji, Służew
Tam mili starsi ludzie proszą mnie o pomoc
Chcą dojechać do lasu, gdzie samolot spadł i spłonął
W czasach, gdy do klasy chodził ze mną Pono
Jak już jestem w okolicy, zajrzę do Serum
Z Mikim pogadam o rapie, tajskie curry zjem w biegu
Koło 15:00 przypadkiem wpadam na nich
Tzn., starą gwardię żyjącą wspomnieniami
Ten robi u teścia, tamten kładzie podłogi
Dla nich rap się skończył na pierwszej płycie Mobb Deep
Pełni zazdrości pytają jak trasa
Przecież nie może być dobrze, viva polonia frustrata
Mam powód by się zerwać, pożegnać grzecznie
Czeka na mnie Piotrek, bass w naszym bandzie
W kopercie dla niego za koncert mam działkę
Wtem od strony Wiktorskiej wjechały kryminalne
Obyło się bez gleby przy weryfikacji danych
Pada tekst roku: dziś zioła nie szukamy
Dziesięć nieodebranych mam w tym samym momencie
SMS pisany kodem: Włodi, towar zaraz będzie
Nie mam nic do jarania, kawy nie piłem na czczo
Nadto, sąsiad od rana nakurwia wiertarką
Po tym jak w nocy w kółko grał "Lubisz hardcore"
Kontakt z dostawcą - 22, karta za kartą, uruchamiam inne źródła
Pół dnia pewnie zejdzie w drodze po towar
Oczy jak sowa, nie próbuj ze mną żartować
Szukam pilota, śniadaniowa TV mnie męczy
Banda pojebów debatuje w sprawie tęczy
Ten czy tamten, jeden chuj, inne frakcje
Wychodzę z domu, reklamy na wycieraczce
W klatce obok mieszkał blady więzień fety
Przyciąłem kilka razy jak zbierał po mnie kiepy
Dwa miechy temu dostał eksmisję na bruk
Dziś wynoszą jego graty, jeden wielki smród
Cel nakreślam, żel w podeszwach
Nogawka podwinięta, ganja na skarpetkach
Schodami w dół zbiegam do metra
Tam zatłoczony wagon to jak przekrój społeczeństwa
Przez duszny perfum, pot i płacz dziecka
Czuję ciężar spojrzeń, kpinę w ich szeptach
Z gimbem mówi gimb: jaka legenda?
Skoro w godzinie szczytu tłoczę się tu jak reszta
20 lat temu chwyciłbym jak leszcza
Sprowadził do parteru i na oczach ludzi zbeształ
Dziś się uśmiecham tylko, wkładam słuchawki
Łona zapewnia mnie, ziom, to nic nie znaczy
Wysiadam na żądanej stacji, Służew
Tam mili starsi ludzie proszą mnie o pomoc
Chcą dojechać do lasu, gdzie samolot spadł i spłonął
W czasach, gdy do klasy chodził ze mną Pono
Jak już jestem w okolicy, zajrzę do Serum
Z Mikim pogadam o rapie, tajskie curry zjem w biegu
Koło 15:00 przypadkiem wpadam na nich
Tzn., starą gwardię żyjącą wspomnieniami
Ten robi u teścia, tamten kładzie podłogi
Dla nich rap się skończył na pierwszej płycie Mobb Deep
Pełni zazdrości pytają jak trasa
Przecież nie może być dobrze, viva polonia frustrata
Mam powód by się zerwać, pożegnać grzecznie
Czeka na mnie Piotrek, bass w naszym bandzie
W kopercie dla niego za koncert mam działkę
Wtem od strony Wiktorskiej wjechały kryminalne
Obyło się bez gleby przy weryfikacji danych
Pada tekst roku: dziś zioła nie szukamy
Dziesięć nieodebranych mam w tym samym momencie
SMS pisany kodem: Włodi, towar zaraz będzie