Ballada o poetach współczesnych Andrzej Kołakowski
Tekst piosenki i chwyty na gitarę
Nie po drodze mi z wami poeci
Bo wam duszę ktoś w plastik spakował
Znak jakości przykleił na plecach
Porozmieniał wam myśli na słowa
Nie po drodze mi z wami poeci
Bo wam prawda jak robal obrzydła
Wasz kręgosłup jest giętki jak guma
I co wieczór karleją wam skrzydła
W moim sercu od kilku pokoleń
Dziedziczone nie goją się rany
Drobne kłamstwa nie plamią sumienia
Więc się pewnie nie prędko spotkamy
Nie pozwalam by pluły mi w duszę
Karły w ludzkich ukryte postaciach
Wy z błazeńskim kroczycie sztandarem
A stroicie się w szaty Syracha
Ja co wieczór przyklękam pod krzyżem
Wierzę w Trójcę, Bóg, Honor, Ojczyzna
Jestem dumny ze swojej polskości
Do poglądów nie wstydzę się przyznać
Choć nie dla mnie warszawskie salony
A codzienność mnie dławi jak chusta
Dobrze będzie za lat kilkanaście
Bez kieliszka się zbliżyć do lustra
C
E7
a
(A
Asus4
A
A7
)Bo wam duszę ktoś w plastik spakował
A7
Dsus2
d
Znak jakości przykleił na plecach
G
Porozmieniał wam myśli na słowa
d
G
Nie po drodze mi z wami poeci
Bo wam prawda jak robal obrzydła
Wasz kręgosłup jest giętki jak guma
I co wieczór karleją wam skrzydła
W moim sercu od kilku pokoleń
Dziedziczone nie goją się rany
Drobne kłamstwa nie plamią sumienia
Więc się pewnie nie prędko spotkamy
Nie pozwalam by pluły mi w duszę
Karły w ludzkich ukryte postaciach
Wy z błazeńskim kroczycie sztandarem
A stroicie się w szaty Syracha
Ja co wieczór przyklękam pod krzyżem
Wierzę w Trójcę, Bóg, Honor, Ojczyzna
Jestem dumny ze swojej polskości
Do poglądów nie wstydzę się przyznać
Choć nie dla mnie warszawskie salony
A codzienność mnie dławi jak chusta
Dobrze będzie za lat kilkanaście
Bez kieliszka się zbliżyć do lustra