Nadzieja Umiera Ostatnia Jagła

Tekst piosenki

  • Tekst piosenki Redakcja
To będzie bardzo smutna historia
O nieszczęśliwej miłości

1.
Pożegnała go ostatnim słodkim pocałunkiem
pożegnała tak jak kiedyś, przywitała z marnym skutkiem
Bywało różnie, chwile radosne i smutne
dziś nie ma już jej, serce przebite jak przez włócznię
Poznaj wyrocznię jaką tu stać się ona może
raz wzloty, raz upadki teraz gorzej być nie może
Umiera bez niej, umiera nazbyt wcześnie
Jedyne co w nim nie umiera, nadzieja że wróci jeszcze
Łez bezkres, tęsknota bólem na wylot
gdyby ktoś go postrzelił celowo aby nie zginął
Kiedy już nadzieja powracała, ona odeszła
dla niego sensu już nie miał ten świat
Wyjął broń, zobaczyli tylko błysk i z uśmiechem na twarzy
zwyczajnie strzelił sobie w pysk
A co gorsza, kretyn przeżył i cóż
i cóż mam Ci powiedzieć trzeba mieć pecha w ch*j
I trzeba być tu samemu widzieć jak sierota
zabija w sobie po kolei to co kochał
Widać, nadzieja nie chce zginąć, chce dręczyć go wciąż
bo puki on będzie żyć, nadzieja będzie żyć obok.

Ref. 2x
Widzisz to i gdy ty stoisz tylko z boku
gówno Cię obchodzi to to zostaw nekłogom
Niech martwią się o to ci których to martwi
oni jakby pół martwi biorą ból na swe barki.

2.
To był koszmar, jego serce znowu zabiło
spotkał ją przypadkiem w pabie, gdy piła wino
Pomyślał cud, lecz w końcu umysł zadziałał
przecież nigdy po jej śmierci nie widział jej ciała
To było proste, został brutalnie okłamany
lecz przez miłość do niej zaczął snuć nowe plany
Powie, że się zmieni, żeby dała mu znów szansę
że przestał w końcu pić i, że znalazł pracę
Gdy ich oczy w tym półmroku zeszły się w jeden punkt
z wrażenia upadł kieliszek, ona zbladła znów
Unieruchomiona, on chwycił ją w ramiona
Prosi, przeprasza, błaga lecz nic nie zdoła
chciała się wyrwać i uciec, ten jej nie pozwolił
Przecież mówiła kilka razy by ją puścił bo boli
Było za późno, nie poczuł, że zbyt mocno dusi
jej szyja ze siniała, już się nie obudzi.

Ref. 2x
Widzisz to i gdy ty stoisz tylko z boku
gówno Cię obchodzi to to zostaw nekłogom
Niech martwią się o to ci których to martwi
oni jakby pół martwi biorą ból na swe barki.




Oceń to opracowanie
anonim