Raw Shit Jeżozwierz
Tekst piosenki
Surowizna, rozbieranie tuszy tasakiem
Nie zamykaj oczu, tniemy tym rapem składnie
Ta ekipa jak cancer wbija się w banie błaźnie
Popelina nie przejdzie, weź se zrób porównanie
Nie przestanę na bitach charczeć, Piotr padem
Zabiera tlen mamej jak duszenie kablem
Rwetes w szambie, oni wpadli by niszczyć
Rwiemy jak Ganges kartki słabej techniki
Psy traca wyniki, styl jak monolity
stawiaj pomniki, słyszysz ostatnich prawdziwych
Klasyczny wyzysk mikrych, jak Ryby
Piwniczny liryk, ukryta komnata styli
Addix'y masywni jak zapaśnicy
W dźwigni są typy co plują na bity
Profity liczysz? Zsumuj lepiej props szczery
Czy jesteś pewny, że stoisz pośród najlepszych?
Jestem najgorszy, do reformy niezdolny
Lew salonowy? Prędzej wyliniały dachowy
Beton skruszony, schody zdarte przez lata
Sączę kielony sączę jad na podkładach
Postawa ta sama, Addix plwają na deski
Pogarda w gałach, jak prochu wybuchy beczki
Wykuty prestiż, przez setki chlebów w kabinie
Burzy wersety, mierny ma nogi w misce
Dymi i skwierczy, gąbka nie była mokra
Zwęglimy cieci, dla których to tylko moda
Można szokować, siedzi każda przenośnia
Wokal na ostrzach, żyletki tną twoją postać
Euforia przy kombach, ciśnięte na perfekt
Kontra na blokach rozbija się, mercy?
Śmiechy, rap to wojna czyść klingę
Chcesz żyć? No to musztruj linijkę...Raw Shit
Nie zamykaj oczu, tniemy tym rapem składnie
Ta ekipa jak cancer wbija się w banie błaźnie
Popelina nie przejdzie, weź se zrób porównanie
Nie przestanę na bitach charczeć, Piotr padem
Zabiera tlen mamej jak duszenie kablem
Rwetes w szambie, oni wpadli by niszczyć
Rwiemy jak Ganges kartki słabej techniki
Psy traca wyniki, styl jak monolity
stawiaj pomniki, słyszysz ostatnich prawdziwych
Klasyczny wyzysk mikrych, jak Ryby
Piwniczny liryk, ukryta komnata styli
Addix'y masywni jak zapaśnicy
W dźwigni są typy co plują na bity
Profity liczysz? Zsumuj lepiej props szczery
Czy jesteś pewny, że stoisz pośród najlepszych?
Jestem najgorszy, do reformy niezdolny
Lew salonowy? Prędzej wyliniały dachowy
Beton skruszony, schody zdarte przez lata
Sączę kielony sączę jad na podkładach
Postawa ta sama, Addix plwają na deski
Pogarda w gałach, jak prochu wybuchy beczki
Wykuty prestiż, przez setki chlebów w kabinie
Burzy wersety, mierny ma nogi w misce
Dymi i skwierczy, gąbka nie była mokra
Zwęglimy cieci, dla których to tylko moda
Można szokować, siedzi każda przenośnia
Wokal na ostrzach, żyletki tną twoją postać
Euforia przy kombach, ciśnięte na perfekt
Kontra na blokach rozbija się, mercy?
Śmiechy, rap to wojna czyść klingę
Chcesz żyć? No to musztruj linijkę...Raw Shit