Mój świat KtośZwanyMną
Tekst piosenki
Ej sprawdź to właśnie taki jestem,
mówią na mnie bitów tester, majster,
bez grama kontekstu ja robię rap, Ty bierz go, testuj to,
nie muszę mieć dobrego sprzętu,
bo w głowie patentów sto mam teraz z chłopakami,
bawię się słowami, piszemy składamy, do bitu to sklejamy,
wszystko spoko, zatwierdzamy, play i odpalamy,
teraz zacieszamy, kolejny projekt omawiamy bit'a pionka,
może wpadnie ziomek znowu coś nagramy, Łuków razem,
Ka do Zet do Em rap z przekazem, moim drogowskazem,
bo to moja gra, moja plansza, pionki branża,
znowu tak jak teksty które pisze,
przerywam tą jebaną cisze,
nawijam, rymuje, słowa pasuje
Ja robię rap nienormalnie,
to mój świat wchodzę tutaj paranoidalnie,
nie podoba Ci się do nas to się spal mnie jak czarnoksiężnika,
moja postać tajemnicza, cyk cyk, zegar tyka,
widzę z czasem znika uśmiech z Twojej twarzy,
nie ucz mnie, ja swoje słowa dobieram i ważę,
przechadzam się cmentarzem, Ty powiesz świr,
ja przy tym joint'a smarze, wielki wir, pod kopułą,
sumienie nie pozwala, rozum każe, nie wiem co robić,
może ktoś z góry drogę mi wskaże, a jak nie,
to sam im pokaże ile jestem wart,
pokaże zawziętość i ducha hart, nie liczę na fart,
w życiu jak to w życiu, swoje tezy nie opieram na piciu alkoholi wyskokowych,
ta muzyka lepiej niż niejeden track głowę Ci spierdoli,
poczujesz się jak w niewoli tego brzmienia,
Łuków zalewa schizofreniczna epidemia,
ja powiązany z muzyką jak narkoman i chemia,
znowu pełnia pomysłów w mojej głowie,
aż utocze, czuję, że niebawem z pierwszą płytą tu wyskoczę,
fałszywi prorocy stoją na mojej drodze, ale ja nie zbocze,
teraz krótkie zdanie przytoczę: pamiętaj "być, nie mieć",
chociaż też jak każdy co dzień o lepsze jutro Boga proszę,
swoje ręce w stronę nieba wznoszę, proszę,
oby mniej kurestwa i ludzie nie rozmieniali się na grosze.
Boże proszę, w przyszłości chce zadbać o swą rodzinę,
nie okazać się dla bliskich skurwysynem,
być przykładnym ojcem, mieć dobre relacje z synem,
ciągle robić swoje, mieć swój patent i rozkimnę,
ciągle mam nadzieje, że nie wejdę na jebaną minę,
mam nadzieje, że ze szczęściem się nie minę, skurwysynie,
pamiętaj, że stoimy przy jednym młynie,
bądź prawdziwy, pamiętaj, czas szybko płynie,
a co chwycę to szybko się nie wywinie,
z moich rąk, bah bah, słyszę gong,
kolejny rok mija, w moich żyłach adrenalina płynie,
ten trochę droga na binol pomaga tej rozkminie,
zajawka we mnie żyje i będzie żyła, od chwili wejścia,
w podziemny brat przejścia na drugi świat,
jak każdy zakończę kiedyś żywot, śmiertelny akt,
ja do tej pory podpisałem z muzyką pakt,
będę robił to, bo tym żyje, to mój świat indywidualny,
mój świat niebanalny, żyję tu, ja nieprzewidywalny,
za lepszy świat, braciszku spalmy to, taaa
mówią na mnie bitów tester, majster,
bez grama kontekstu ja robię rap, Ty bierz go, testuj to,
nie muszę mieć dobrego sprzętu,
bo w głowie patentów sto mam teraz z chłopakami,
bawię się słowami, piszemy składamy, do bitu to sklejamy,
wszystko spoko, zatwierdzamy, play i odpalamy,
teraz zacieszamy, kolejny projekt omawiamy bit'a pionka,
może wpadnie ziomek znowu coś nagramy, Łuków razem,
Ka do Zet do Em rap z przekazem, moim drogowskazem,
bo to moja gra, moja plansza, pionki branża,
znowu tak jak teksty które pisze,
przerywam tą jebaną cisze,
nawijam, rymuje, słowa pasuje
Ja robię rap nienormalnie,
to mój świat wchodzę tutaj paranoidalnie,
nie podoba Ci się do nas to się spal mnie jak czarnoksiężnika,
moja postać tajemnicza, cyk cyk, zegar tyka,
widzę z czasem znika uśmiech z Twojej twarzy,
nie ucz mnie, ja swoje słowa dobieram i ważę,
przechadzam się cmentarzem, Ty powiesz świr,
ja przy tym joint'a smarze, wielki wir, pod kopułą,
sumienie nie pozwala, rozum każe, nie wiem co robić,
może ktoś z góry drogę mi wskaże, a jak nie,
to sam im pokaże ile jestem wart,
pokaże zawziętość i ducha hart, nie liczę na fart,
w życiu jak to w życiu, swoje tezy nie opieram na piciu alkoholi wyskokowych,
ta muzyka lepiej niż niejeden track głowę Ci spierdoli,
poczujesz się jak w niewoli tego brzmienia,
Łuków zalewa schizofreniczna epidemia,
ja powiązany z muzyką jak narkoman i chemia,
znowu pełnia pomysłów w mojej głowie,
aż utocze, czuję, że niebawem z pierwszą płytą tu wyskoczę,
fałszywi prorocy stoją na mojej drodze, ale ja nie zbocze,
teraz krótkie zdanie przytoczę: pamiętaj "być, nie mieć",
chociaż też jak każdy co dzień o lepsze jutro Boga proszę,
swoje ręce w stronę nieba wznoszę, proszę,
oby mniej kurestwa i ludzie nie rozmieniali się na grosze.
Boże proszę, w przyszłości chce zadbać o swą rodzinę,
nie okazać się dla bliskich skurwysynem,
być przykładnym ojcem, mieć dobre relacje z synem,
ciągle robić swoje, mieć swój patent i rozkimnę,
ciągle mam nadzieje, że nie wejdę na jebaną minę,
mam nadzieje, że ze szczęściem się nie minę, skurwysynie,
pamiętaj, że stoimy przy jednym młynie,
bądź prawdziwy, pamiętaj, czas szybko płynie,
a co chwycę to szybko się nie wywinie,
z moich rąk, bah bah, słyszę gong,
kolejny rok mija, w moich żyłach adrenalina płynie,
ten trochę droga na binol pomaga tej rozkminie,
zajawka we mnie żyje i będzie żyła, od chwili wejścia,
w podziemny brat przejścia na drugi świat,
jak każdy zakończę kiedyś żywot, śmiertelny akt,
ja do tej pory podpisałem z muzyką pakt,
będę robił to, bo tym żyje, to mój świat indywidualny,
mój świat niebanalny, żyję tu, ja nieprzewidywalny,
za lepszy świat, braciszku spalmy to, taaa